DeLorean - Legend from Movies vs Reality (film, 26m)
Złomnik takes viewers on an incredible journey with a DeLorean in his latest video, but before that, he shares exciting news about the release of his book "Stany Zmiętoszone," which documents his travels across the United States. This book serves as a guide to navigating the Midwestern states and offers insights into the region's unique culture. Złomnik enthusiastically encourages viewers to purchase it, promising an autograph and interesting travel stories.
He then introduces the DMC DeLorean, which became a pop culture icon thanks to its appearance in a famous movie, the title of which he keeps secret – everyone knows it anyway! The DeLorean, despite being marketed as a sports car, turned out to be an average vehicle with mediocre performance. In reality, its production in the early '80s was fraught with problems, and the car became more of a caricature of John DeLorean's original vision.
Throughout the video, Złomnik shares various fun facts regarding the DeLorean's construction, noting that it was designed by Colin Chapman, the founder of Lotus. Despite its striking appearance, the DeLorean was filled with design flaws and its regulatory battles meant that it lost much of its original power. The final model was equipped with a V6 engine, but with lackluster horsepower, which turned customers away. Złomnik humorously points out the challenges of owning such a car, emphasizing how many parts came from various other car models.
In addition, Złomnik showcases specific components of the DeLorean and their practical uses. He describes how challenging it was to get into this car, the struggles with its heavy doors, and how it evokes a sense of nostalgia and history. Driving around Łódź, Złomnik playfully contrasts various aspects of the city, keeping the viewers entertained while sharing his retro experiences.
Finally, he shares the video statistics, stating it has garnered 155,958 views and 7,057 likes at the time of this article's writing. What’s key here is that Złomnik not only entertains but also educates his viewers about the DeLorean and its impact on the automotive world. His unique approach blends humor with passion, making every episode a delightful adventure.
Toggle timeline summary
-
Introduction and book release announcement.
-
Overview of the book about the Midwestern states of the USA.
-
Guidelines on traversing the Midwest without issues.
-
Introduction of the narrator and the DeLorean.
-
Narrator shares experiences traveling to the future.
-
Explaining the concept of time travel with the DeLorean.
-
Importance of chronology in understanding the DeLorean.
-
Characteristics of the DeLorean car.
-
Background of John DeLorean and his ambitions.
-
John DeLorean's controversial tenure and legal issues.
-
The initial success of the DeLorean production.
-
Challenges that led to a different outcome for the DeLorean.
-
Details about the DeLorean's construction and design.
-
Properties of the unique gullwing doors.
-
Discussion about the aesthetic appeal of the DeLorean.
-
The availability of parts and vehicle maintenance.
-
DeLorean's peculiar ergonomics and usability.
-
Reactions of those encountering the DeLorean.
-
Narrator's anecdote about driving the DeLorean.
-
Final thoughts on the DeLorean experience.
-
Conclusion and invitation for future videos.
Transcription
Jednak zanim przejdziemy do filmu z DeLoreanem, to ważna informacja, bo dzisiaj jest premiera mojej książki o Stanach Zjednoczonych Stany Zmiętoszone, czyli Ameryka w rozsypce. Jest to relacja bardzo rozbudowana z naszej wyprawy, którą odbyliśmy w zeszłym roku, czyli w roku 2024 przez wiele wiejskich stanów. Jest to poradnik jak przejechać przez Midwest Stanów Zjednoczonych i nie umrzeć, więc sobie zajrzyjcie na sklep.zlomik.pl i sobie ją zamówcie dzisiaj z autografem, a potem obejrzyjcie film o DeLoreanie. OK? No, no to mamy. Dzień dobry, z tej strony Złomnik. To jest DMC DeLorean, którym właśnie przeniosłem się w przyszłość. W przyszłość miasta Łódź. Więc zapraszam na film z DeLoreanem, który pokaże nam przyszłość i przeszłość Łodzi. Oczywiście przeniesiemy się w czasie dzięki temu pojazdowi. Boże, jaki cringowy wstęp, jaka klisza, jakie to wszystko jest nudne i niepostarane. Wyłącz to. Na początek chronologia, bo ona jest bardzo ważna przy DeLoreanie, bo one się przenoszą w czasie. Tam, nie no, już ten dowcip, nie mogę tego dowcipu, ale chronologia. Miejmy to za sobą. DeLorean był średnim samochodem. Przeciętnym, niezbyt udanym. Było to coś na kształt Bricklina SV1, którego nikt już dzisiaj prawie nie pamięta. Cóż z tego, skoro wystąpił w znanym filmie, którego tytułu nawet Wam nie podam, bo i tak wszyscy wiedzą. Z tym, że stało się to prawie 3 lata po zakończeniu produkcji DeLoreana. Więc w momencie, kiedy ten film wpadł, to już nie można było kupić nowych DeLoreanów. I ten film w żaden sposób nie podniósł upopytu na ten samochód. I gdyby nie film, to byśmy dzisiaj traktowali DeLoreana DMC-12 dokładnie tak samo, jak Bricklina SV1, czy inne dziwne, jednostkowe, amerykańskie pojazdy, jak Mosler Consulier. Na zasadzie, no ktoś coś próbował, ale mu się nie udało. John DeLorean był amerykańskim menadżerem z przemysłu motoryzacyjnego z Detroit i wymyślił w pewnym momencie, po znudzeniu się swoją pracą dla korporacji, że zrobi własną firmę motoryzacyjną pod nazwą DeLorean Motor Company. Było to przedsięwzięcie co najmniej dziwne. Momentami nawet mówili o nim, że podejrzane. Skończyło się zresztą aresztowaniem DeLoreana pod zarzutami przemytu narkotyków, tyle, że był to wkręt, w którego wkręcili amerykańscy agenci. Ale tak naprawdę DeLorean był takim człowiekiem od startupów, który myślał, że zbierze pieniądze, zrobi furę i z tego będzie miał hajs. John DeLorean miał pomysł, żeby stworzyć najlepszy samochód sportowy na świecie. Nie za bardzo miał na to pieniądze. Zbierał od różnych, bardzo różnych osób. Zbierał od dealerów, którym obiecywał udziały w firmie. Zbierał od celebrytów z Hollywood, którzy chętnie wpłacali na dziwne, nowe przedsięwzięcie znanego im kumpla, Johna DeLoreana. Ale najwięcej pieniędzy na to przedsięwzięcie wyłożył brytyjski rząd, który stwierdził, że w ramach zwalczania bezrobocia w Irlandii Północnej, w Belfaście, położy po prostu hajs na zbudowanie fabryki tego dziwnego pojazdu w miejscowości Dunmury pod Belfastem. I tam będą budowane te DeLoreany. I stamtąd miały być eksportowane do Europy i do Stanów Zjednoczonych. Przedsięwzięcie się udało, bo produkcja ruszyła. Z tym, że projekt tego samochodu przechodził różne koleje, to sprawiło, że z czegoś innego stał się czymś zupełnie innym i na koniec stał się trochę karykaturą pierwotnego pomysłu. No bo pierwsze prototypy to bazowały na tych tzw. Experimental Safety Vehicles, czyli samochodów superbezpiecznych. Pierwsze prototypy miały mieć w ogóle silniki Forda V6. Potem się okazało, że silnik Forda brzydko gada i nie jest taki jak powinien być, nie ma w ogóle mocy, te 2-3 koloń. Więc wymyślono, że może by silnik Volvo Redblocka dać, 4-cylindrowy. Okazało się, że jeszcze słabszy jest, chociaż rzeczywiście trwalszy niż ten Ford. Więc stanęło w końcu po negocjacjach z Volvo na silniku V6 Peugeot-Renault-Volvo, który też nie miał mocy, bo na Stanach Zjednoczonych był zduszony do 130 koni mechanicznych. Na Europę miał ich 154 czy 6, bo były inne normy. Więc mieliśmy auto, które wyglądało sportowo, które z początku miało mieć silnik centralnie, ale po długich bataliach z działem projektowym okazało się, że tylko z tyłu albo w ogóle. I o mocy 130 koni mechanicznych, które setkę robiło w około 10 sekund. Więc poza tym, że wyglądało niesamowicie, poza tym, że było zrobione całe z blachy nierdzewnej, ze stali nierdzewnej po wierzchu, bo tak naprawdę to w ogóle jest też ciekawostka, że DeLorean te panele tutaj no to ma dla hecy, bo cały spód tego samochodu to jest szkielet z fiberglassu, czyli z włókna szklanego, na który są nałożone te panele, a pod spodem jest jeszcze taka rama nośna ogólna, która ma takie końcówki w klasie litery Y, która jest dokładnie przeniesiona z Lotus'a Esprit'a, bo samochód ten projektował nie sam John DeLorean, bo Guzik się znał na tym, tylko Colin Chapman od Lotus'a, więc Colin Chapman wziął to, co znał, czyli fragmenty z Lotus'a Esprit'a, jak tę ramę czy przednią szybę, która jest z Lotus'a Esprit'a też i zrobił z tego samochód, no na zasadzie będzie ładnie wyglądał, będzie miał dziwne drzwi, ale osiągi to może tam niekoniecznie. No i te drzwi z tyłu Mercedesa Gullwinga to miało być to, co sprawiłoby, co sprawi, że klienci rzucą się do salonów DeLoreana i będą je kupować jako szalani. W rzeczywistości tak się nie stało, bo już pierwsze recenzje DeLoreana ze strony dziennikarzy motoryzacyjnych były takie na zasadzie, no, ciekawe, dziwne, no szkoda, że nie da się nic skonfigurować w nim, bo tak naprawdę nie było opcji, nie było nawet wyboru kolorów, można było tylko wybrać manual czy automat, no ale były te drzwi, zresztą te drzwi opóźniły w ogóle produkcję, ona miała ruszyć wcześniej, chyba półtora roku im zajęło, żeby dopracować ten mechanizm tych drzwi, one są naprawdę przedziwne, tu jest klamka w tej listwie zamontowana i one robią sobie tak, o, proszę bardzo. Podobno Amerykanie lubili te drzwi głównie za to, że one się bardzo mało odsuwają od samochodu, więc można było parkować w wąskich miejscach DeLoreanem, a i tak z niego wysiąść. Oczywiście one są bardzo ciężkie, ale o dziwo działają całkiem nieźle, a co śmieszne uszczelki, które tutaj te drzwi otaczają, pochodzą z Dodga Caravana, czyli tego minivana i z jakiegoś Mercurego, bo ten samochód cały tak naprawdę jest złożony z części od różnych samochodów. Znajdziesz jakąś część, ona pasuje do, nie wiem, Saba i do DeLoreana, jakaś tam część pasuje do Jeepa i do DeLoreana, do Skody i do DeLoreana, to jest absurdalne. Ale mam dla was coś specjalnego, historię tego egzemplarza. Historia tego egzemplarza jest historią srogich rozczarowań, ponieważ ten egzemplarz został sprzedany prawdopodobnie w Nowym Jorku z przebiegiem tam kilka mil i obecnie ma tych mil 3407, od nowości od 1981 roku. Jak właściciel go kupił, to auto nie chciało jechać. Przypadkiem okazało się, że auto miało wadę fabryczną w postaci tego, że śrubka mocująca przewód paliwowy powrotny do baku powinna była być wydrążona, żeby był przez nią przepływ paliwa i tego drążenia nie było, to znaczy było zaczęte, ale była niedokończona, nie przeciągnięto wiertłem przez śrubkę. W związku z tym wszystko co pompa podawała szło do cylindrów i auto się potwornie, potwornie zalewało. Po wymienie śrubki na nieoryginalną z Agromy za 1 zł, wszystkie te efekty ustąpiły i samochód zaczął normalnie jeździć i teraz pokonuje kolejne mile i kilometry. Więc przez ponad 40 lat auto miało jedną usterkę, która sprawiła, że kolejni właściciele byli rozczarowani, bo nie wiedzieli co się z samochodem dzieje. Wymieniali po raz kolejny cały ten osprzęt od Kadżeta i to nic nie dawało. To co w ogóle widać za mną to są ogrody Gejera w Łodzi i to wygląda naprawdę ładnie. Postaram się dzisiaj w tym filmie pokazać Łódź z ładnej strony i Łódź z paskudnej strony i zaraz ktoś powie, to drugie będzie łatwiejsze. Też tak sądziłem, ale prawdopodobnie dawno nie byliście w Łodzi. Tak naprawdę nie trzeba mieć DeLoreana, żeby się przenieść w Łodzi w czasie o jakieś 30 lat. Po przejechaniu bardzo krótkiego odcinka nagle z eleganckiego centrum lądujemy w czymś takim. Produkcja DeLoreana trwała w latach 81-82 właśnie w Danmery w Irlandii Północnej i skończyła się wyprodukowaną liczbą 8975 samochodów. Niektóre źródło podają 9080 samochodów, nie wiem kto jest prawdziwy, ale w każdym razie było ich na pewno mniej niż 10 tysięcy. A do czasów współczesnych dotrwało ponad 6 tysięcy DeLoreanów, co pokazuje, że raczej ludzie o nie dbali. Jak one się pojawiły w amerykańskich salonach i klienci weszli i zobaczyli te DeLoreany, te srebrne, takie szczotkowane elementy metalowe, to z jednej strony im się podobało, ale z drugiej strony zadawali sobie jedno bardzo ważne pytanie. Co to jest za straszna japa między kołem a błotnikiem tutaj z przodu? Czemu on tak głupio wygląda, że ma przód do góry jakby się unosił? Dlaczego? No dlatego, że on był opracowany jako samochód z silnikiem centralnie i innym rozkładem mas. Był cięższy przodem, lżejszy tyłem, jakby ciężar samochodu bardziej spoczywał między osiami, a nie za tylną osią. I po przeróbce na silnik z tyłu nie zmodyfikowano zawieszenia, tylko zostawiono przednie zawieszenie takie jak było. Więc przednie zawieszenie podskoczyło, tylne opadło i właściwie wszystkie DeLoreany wyglądają jakby właśnie startowały. Niektórzy dilerzy DeLoreana, żeby podnieść sprzedaż i zainteresowanie, które było dosyć małe tym samochodem, próbowali te auta malować na dziwne kolory, takimi farbami trochę prześwitującymi, żeby nadać im chociaż troszkę barwy. Zdarzały się więc DeLoreany jakieś takie niebieskawe, czerwonawe, a nawet były trzy sztuki pozłacanych DeLoreanów, z czego jeden wciąż istnieje, a dwa gdzieś zaginęły, co niewiele zmieniło. Problem polegał na tym, że te wozy były tak naprawdę niesprzedawalne. Klientom niespecjalnie przeszkadzało, że to auto jest złożone z części z najróżniejszych samochodów, że ma przednie łożyska z Fiata, że ma jakieś uszczelki skrzyni biegów z Renault, że ma elementy we wnętrzu z Saaba, Volkswagena, Sirocco, że ma manetki kierunkowskazów ze Skody 105, która jest moja ulubiona część DeLoreana, że ma fragmenty układu napędowego z AMC Gremlina, czy AMC Concorda, czy któregoś z tych AMC. W każdym razie jest to naprawdę złożone z bardzo, bardzo wielu różnych części, które po prostu były powszechnie dostępne. Nawet były też części Fordowskie, mimo że z początku tych części Fordowskich miało nie być, po tym jak się DeLorean obraził na silnik Forda, ale jednak coś do tego samochodu. Nie pamiętam dokładnie, co chyba końcówki drożdżów kierowniczych pasują od Forda Capri, więc jest to wóz naprawdę złożony z bardzo wielu innych aut, co po latach jest tak naprawdę zaletą, bo dzięki temu o wiele łatwiej jest utrzymać DeLoreana w sprawności. Są tak zwane cross-reference lists na forach miłośników i grupach miłośników DeLoreana, gdzie w razie potrzeby da się dobrać tak naprawdę każdą część jakiegoś innego, popularnego w miarę w tamtych czasach auta. No i teraz jak to wygląda z tymi drzwiami? To wygląda tak, że z początku w ogóle ten pasek był inaczej mocowany i się często urywał. Z początku również ten element miał dwie części, czyli miał tutaj taki panel, a to było przyklejone jakby do tego panelu drzwi, a potem zastąpili to jednolitym elementem, bo ludzie się o to opierali, zamykając drzwi to urywali, więc DeLorean tak naprawdę przechodził liftingi. I teraz jeszcze bardziej nieistotną informacją dla wszystkich fanów DeLoreana jest to, że tak naprawdę ten model to jest model poliftowy. Możemy go rozpoznać po tym, że tutaj na masce ma napisane DeLorean. Nie ma już ani przetłoczenia na masce, które było we wczesnych egzemplarzach, ani nie ma klapki wlewu paliwa w tym miejscu, która też była we wczesnych samochodach, potem zniknęła, więc jest to DeLorean z późnego okresu produkcji. One wszystkie są spisane jakby winami. Można sobie sprawdzić w internecie po winie, kiedy jest dany DeLorean, wtedy można sobie sprawdzić, czy jest oryginalny, czy nie. Wsiadanie do DeLoreana, nie za samego siebie, bo przecież tu nie ma drugiego rzędu siedzeń, jest tylko jeden, auto jest dwumiejscowe, co też po raz kolejny mordowało sprzedaż. DeLorean nawet wymyślił prototyp DMC24, który miał być czterodrzwiowy, ale to nigdy nie wyszło poza stadium rysunków technicznych, więc wsiada się do DeLoreana, jest to strasznie trudne, bo trzeba tutaj nogi przełożyć, o, tak pod kierownicą i potem pozostaje zamknąć drzwi, uderzając nimi mocno, ciągnąc za pasek. To naprawdę wymaga siły. Zesrałem się. Teraz dobrze. Wsiadanie to jest ta łatwa część, spróbujcie z DeLoreana wysiąść. W razie potrzeby, jak się jest dużym, to trzeba naprawdę uważać, bo się można nieźle nabić sobie guza o coś, o cokolwiek, nawet o ten element można się o DeLorean. Właściwie nigdy się nie nazywał DMC12, nazywał się po prostu DMC DeLorean, no bo John DeLorean, jak większość amerykańskich przemysłowców, po prostu wziął swoje nazwisko, aż akurat brzmiało bardzo ładnie, bo takie włoskie DeLorean, no to elegancko siadło na tym samochodzie. Logo, które ma ten samochód, aha, bo ja sobie nie przypiłem mikrofoniku. Jakby się nazywał John Schaffenhauser, to żeby tak fajnie nie było. Na przykład to, że logotyp DMC jest w pełni symetryczny. Spójrzcie, no kto by na to wpadł, że tutaj jak dasz oś symetrii, to on jest identyczny, no ależ oni to wymyślili przepięknie. Oczywiście amerykańskie reflektory, tak zwane sealed beam, czyli zamknięte w środku. To są akurat przerobione na normę europejską, stąd tu jest literka 1. Te już akurat są przerobione na europejskie, które też pasują od czegoś przypadkowego, jakiegoś losowego dostawczaka, więc mają tutaj literkę E, natomiast oryginalne amerykańskie DeLoreany miały te lampy typu sealed beam, czyli zamknięte, wymienione w całości razem z żarówką. Te kierunkowskazy też od czegoś są, tylko dokładnie nie wiem od czego. Chyba od jakiegoś Volkswagena one pochodzą. Tutaj jest antenka schowana, ona się wysuwa elektrycznie, tam widzicie w głębi jest element tej anteny. I teraz DeLoreany miały anteny w trzech miejscach. Najpóźniejsze tutaj, przejściowe miały antenę zewnętrzną, jak samochód z lat 80., taką... bacik anteny. A najwcześniejsze 2200 egzemplarzy miało antenę zatopioną w przedniej szybie, która wskutek tego była inna znowu niż w Lotusie Spritcie, bo miała antenę zatopioną i była droższa w produkcji. I teraz mówiłem o tym, że DeLorean miał lifting, w trakcie którego zniknęła klapka wlewu paliwa znajdująca się tutaj. W takim razie pytanie, jak się tankuje DeLoreana? To bardzo proste. Bierze się maskę, otwiera się jak w dużym Fiatcie i mamy tutaj dosłownie pod maską widoczny kurek wlewu paliwa, więc trzeba go tankować po otwarciu maski i w razie możliwości nie rozkładać benzyny wszystkiego tutaj naokoło. A to jest bagażnik DeLoreana, który jest bardzo płaski, przecież pod nim jest przednia oś, to nie jest jak Skoda 105, że można było zrobić taką wielką dziurę, tam są jakieś elementy, jeszcze nie za bardzo wiem do czego. Zobaczmy, co jest pod spodem. Czekajcie, ooo... Tam się znajduje prawdopodobnie najdziwniejsze koło zapasowe, jakie widzieliście, to jest dojazdówka całkowicie lita, nie ma żadnych otworów, niczego, ma tylko wentyl i otwory na mocowanie. Myślę, że ten gadżet kosztuje na ebayach jakieś tysiące dolarów. Oryginalna lita dojazdówka do DeLoreana. A co jest tutaj? O, tutaj się dolewa płynu hamulcowego. Ależ oni to wymyślili, dobra, pakuję to z powrotem. Teraz już wiecie, jak dolać płynu hamulcowego do DeLoreana. Dzięki kanałowi Złomnik dowiadujecie się tyle wiedzy bezużytecznej o samochodach, że nigdy mi się z tego nie wypłacicie, chyba, że kupicie samą książkę oczywiście. Dobra, tam to było od chłodnicy, zbiornicze wyrównacze, bo hamulcowy jest tutaj, także nie odpalajcie się, że źle powiedziałem. Poza tym, kto się z Was zna na DeLoreanie? DeLoreana to widzieliście w filmie, tylko nie pamiętam tytułu filmu. A dolewka płynu do spryskiwaczy występuje tutaj. I teraz zobaczcie, znowu jest tak, że trzeba mieć specjalny lejek. No bo jak nalać tutaj płynu do spryskiwaczy? Na litość boską, żeby nie rozchlapać. Musisz włożyć lejek i lejkować, ale nie za bardzo jest miejsca na ten lejek, bo tu jest już powierzchnia przedniej maski. Więc wymyślone jest to naprawdę fantastycznie. Ale zobaczcie, komuś się chciało nawet zrobić taką z odpowietrznikiem zakrywkę. Pokrywkę, nakrętkę do pojemnika na płyn do spryskiwaczy. No i DeLorean jako jeden z pierwszych samochodów miał spryskiwacze w wycieraczkach. Nie wiem, czy to było wcześniej stosowane. I oryginalny lewarek i klucz do kół DMC. Wydrukowali nawet instrukcję do niego, gdzie jest nazwa samochodna pisana z błędem. De Spatialorean. W rzeczywistości pisało się go bez spacji, a w instrukcji jak widać. To jak taka instrukcja była dobra, to jak musiał być samochód złożony. Zresztą na samym rysunku głównym w instrukcji ten wóz wygląda karykaturalnie, bo ma strasznie małe przednie opony. Zobaczcie jaki on ma prześwit, to jest jak terenówka naprawdę. Żeby niepotrzebnie podnieść koszta produkcji, DeLorean produkował osobne felgi na przód i osobne felgi na tył. Z przodu mamy czternastki 195x60x14, z tyłu natomiast 235x60x15 i w dodatku jeszcze zmieniono w trakcie produkcji trochę wzór tych kół. Zmieniono ich barwę i zrobiono czarne te dekielki zamiast srebrnych. Te dekielki są w ogóle osobne, z początku były te koła lite. Właśnie tu nas pani zagadała, zapytała czy to jest ten samochód z tego filmu, którego tytułu wam nie podam. Tak, to jest ten, tylko nie ma akurat zamontowanego, jak to się nazywało, kondensatora strumienia. 2.7 PRV, Peugeot, Renault, Volvo. V6, karmioną z Kadżeta. Mamy tutaj Kadżetronic, mamy tutaj dystrybutor paliwa do wtryskiwaczy. Tu jest schowek. Co jest w tym schowku? Otóż tutaj w tym schowku są marzenia Johna DeLoreana, sukcesy firmy DMC i zadowoleni klienci z DeLoreanów, które kupili oraz oczywiście orzeszki, widzicie je tam w dalszej części pośrodku tego schowka, bo auto stało w szopie, więc było z pichlerzem na orzeszki i inne rzeczy, które wiewiórki do niego znosiły. Możecie kojarzyć tę klapkę schowka. Tak, to jest schowek Volkswagenowaty ze Sirocco. Dokładnie jest to klapka ze Sirocco, tylko naklejali tutaj informacje od DeLoreana o oponach. Przede wszystkim zegary, które mają, zwróćcie uwagę, federalny prędkościomierz do 85 mil, więc nie dawało się osiągnąć 88 mil. Dlaczego akurat 88 podali w filmie, to nie wiem i wolę też nie wiedzieć, bo ta liczba mi się dziwnie kojarzy. Jak auto stoi nieodpalone, to obrotomierz stoi na 4750, nie wiem dlaczego. Prawdopodobnie jakiś elektryczny glitch. Jest to jeden z niewielu samochodów, które ma kontrolkę sondy Lambda z napisem Lambda. No i przede wszystkim kontrolkę otwartych drzwi. Jak drzwi są otwarte i włożymy kluczyk do stacyjki, to auto będzie bzyczało, będzie wydawało najbrzydszy bzyk, najbrzydszy dźwięk ostrzegawczy, jaki słyszałem. Uwaga! Podobno te manetki są ze Skody 105. Jedna i druga. Czy to prawda? Znajdę mój film ze Skodą 105 i sprawdzę, czy faktycznie te manetki były podobne. Mówimy oczywiście o tej 105 poliftowej, takiej już z plastikowym przodem, nie o tych najwcześniejszych, bo to są lata 80, produkcji DeLoreana, więc i Skoda była już ta nowsza. No i mamy konsolę środkową, która ma elementy również z różnych samochodów. Podobno są tutaj fragmenty z Saba. No więc to podobno jest specjalnie do DeLoreana. Znalazłem w internecie, że są robione dalej te przełączniki. I co więcej, te szyby działają. Zaraz wam pokażę, jak głupio działają, ale działają. Spróbujcie zamówić w McDonaldzie, w McDrive coś przez szybę z DeLoreana, jak ona jest taka wielka. Jak się wyciąga rękę, to kubek nie przechodzi i trzeba go obrócić, bo się wylewa wszystko i dopiero wtedy można go wziąć. Tutaj mamy normalnie włącznik świateł. Żeby włączyć światła, trzeba wcisnąć go dwa razy. Raz, drugi i teraz jest wciśnięte. O, do głębi i teraz wychodzi. Czyli mamy tak pozycyjne, tak światła mijania i tak wyłączone. Tutaj mamy sterowanie nawiewem, czyli kierunkiem właściwie nawiewu, temperaturą i siłą. Światła awaryjne i to, co nie wiem do czego służy, bo nie jest do niczego podłączone i nic nie robi. Można po prostu tym kręcić, to się blokuje na pozycjach końcowych, ale za bardzo niczego nie zmienia. No i dźwignia biegów. Auto ma pięć biegów. W normalnym układzie, że tak powiem, jedynka jest do przodu w ten sposób, wsteczny się wrzuca tak, trzeba go pociągnąć i do tyłu, do siebie. Skrzynia biegów też jest podobna DeLoreanowa, ale ma wiele wspólnego ze skrzynią Renault 30 czy Volvo 760 coś tam. No i oryginalne radio, które ma już chyba nawet wyświetlacz w tym miejscu. Zobaczcie, tu już jest wyświetlacz, mimo jeszcze ciąż manualnej, manualnie kręconej skali, ale jest klikane, więc o. O, świeci się. Patrzcie, pokazuje nawet jakieś informacje. Jest nawet godzina na nim, można je być może nawet włączyć, żeby zaczęło grać. Jakaś skala się nawet pojawiła, coś zaczęło wyszukiwać, ale jest tylko nie parzysta, bo jest amerykańskie, więc nie działa. Tu są trzy maksymalnie losowe napisy. Jeden to jest Lock Doors, drugi to jest Rear Defroster, a trzeci to jest, nie wiem czy to widać dobrze, Cooling Fan Fail. Jest specjalna kontrolka, która mówi nam o tym, że zepsuł się wentylator. O dziwo, obrotomierz teraz zatrzymał się w innym losowym miejscu. Zobaczcie, ten wóz jest trochę pojazdem żyjącym własnym życiem, bo za każdym zgaszeniem obrotomierz ląduje w innym losowym miejscu. Dobrze, no siedzę w tym DeLoreanie, zobaczcie, uderzam głową siedzę w DeLoreanie i tutaj uderzam głową w banie. Nie, dachem w banie. Nie, banią w dach. Trach, banią w dach. O, to właśnie chciałem powiedzieć. Świecą mi się dalej drzwi, czyli któreś są niezamknięte. Nie, czyli tamte być może. Promień zawracania DeLoreana to jest promień zawracania, który zastydziłby niejeden autobus. To znaczy ten wóz po prostu nie skręca. Jeździłem już kiedyś DeLoreanem po stanie Ohio, a teraz jeżdżę nim po Łodzi. To jest podobne doświadczenie, muszę Wam powiedzieć. Tam było nie za pięknie, tutaj też jest tak różnie, w kratkę. O, powiedziałbym, że ten, kto sądzi, że łódź jest cała brzydka spójnie brzydka, to się całkowicie myli. Zobaczcie, to jest ten hotel z chłodnią kominową w tle, taki co występuje na wielu memach, że jak się pod odpowiednim kątem spojrzy, tutaj chłodni kominowej nie widać. To jest chyba ta brzydsza część Łodzi, ta już nie w ogrodach Gejera, tylko w ogrodach chyba Szrotu. Patrzcie, jak tu wspaniale. O, no przecież to jest tak cudowne miejsce. Boże, jakbym mieszkał w Łodzi, to mógłbym robić wycieczki z paskudnikiem łódzkim jeżdżąc po prostu do pracy. Jaki piękny Lublin. Boże, jaki wspaniały. Będziecie go widzieli? Nie wiem, czy go widzieliście. Ludzie trąbią na mnie, machają, bez sensu. Po co takie rzeczy? Przecież jadę normalnym samochodem. Ten samochód jest złożony z części z innych samochodów. Nawet o tym nie wiecie. O, pan do nas otwiera szybę. Nie, proszę pana, my z panem nie będziemy gadali, bo jesteśmy zajęci teraz nagrywkami. Uważajcie, teraz będę musiał wykonać zawracanie na tej ulicy. O Boże, jedzie szalenie cała ulica. O rany boskie. O kurde! Ale miałem coś urwane z progu. Dobra, to jest Łódź. Rozumiem. Tutaj takie rzeczy po prostu dzieją. Po czym poznać złą dzielnicę? Stoją francuskie samochody po prostu. Tutaj jeden, tutaj drugi, a tam jeszcze lagunka. Także widać, że biedne osoby tu mieszkają. Bardzo mi przykro tak naprawdę. Administruję na zlecenie Romb. Ulica Graterska? Nie, Braterska, nie Graterska. Dźwięk silnika jest względnie zwykły. Nie ma takiego fajnego kurgotania. Po prostu sobie jedzie i szumi sobie za nami. To jest przyjemne. Ale jakbym miał kupić autobus na dźwięk silnika, to bym go nie kupił. Zresztą tak naprawdę co by mnie najbardziej interesowało, to byłyby wywiady z oryginalnymi właścicielami DeLoreanów, gdzie zadałbym im pytanie, co cię skusiło, żeby kupić pojazd tak dziwny, pozbawiony zasadniczo sieci serwisowej z firmą, która była od początku krzakiem, żeby nie powiedzieć, że w stanie upadku. Co cię skłoniło, że wszedłeś, weszłaś do salonu, zobaczyliście DeLoreana i tam stwierdziliście, tak, to jest to, o czym marzę. Prawdopodobnie jest to DeLorean z jednym z najniższych przebiegów, przynajmniej w Europie, bo na pewno w Stanach są egzemplarze bez przebiegu. Ale ten ma 3400 mil. Nakręciłem mu kolejnych 3 czy 4, tak że jego wartość znacznie spadła. Teraz będzie piszczenie, że o, taki unikatowy, a ty tym jeździsz. No jeżdżę, bo autem trzeba jeździć. Chyba już lepiej, żeby auto jeździło niż żeby stało. Wolę, żeby auto się zużyło od jeżdżenia niż żeby zużyło się od stania. No naprawdę niesamowite, że coś takiego jeździ w ogóle. Kupimy sobie takiego Rawona. Typowe łódzkie zabudowania. Nie ma nic do oglądania tutaj. A tu zobaczcie, jest wiadukt nad nieistniejącymi torami kolejowymi. Były tory kolejowe, zostały zdemontowane, nie zostało nic. Tam jest elektrociepłownia, nieczynna. Podobno się ciągle ludzie zdrapują na kominy i straż miejska przyjeżdża i straż pożarna jest z tego afera. Żyj nam krótko, prostytutko. Kurde, to chyba po łódzku musi być. Jedno muszę Wam powiedzieć o DeLoreanie. Jest to wóz, który naprawdę żwawo jeździ po nierównościach. Widać, że pomyślano o tym, że w Stanach Zjednoczonych są bardzo złej jakości drogi. Ten wóz ma po pierwsze naprawdę duży prześwit, a po drugie ma całkiem spore koła i jeszcze ma mały zwizd w miarę z przodu, taki podcięty trochę i on też z nierówności bierze naprawdę na miękko. I to już wszystko o DeLoreanie. Tak naprawdę, panowie i panie, cieszę się, że ten projekt był porażką, bo dzięki temu jest po prostu ciekawszy. Dzięki temu jest więcej do opowiadania. Jest więcej do opowiadania o motoryzacji i o dziwnych samochodach, czyli dokładnie to, co tworzy kontent mojego kanału. Bardzo się dobrze bawiłem jeżdżąc DeLoreanem. Nigdy w życiu bym go nie chciał mieć, tak jak nigdy w życiu bym nie chciał mieszkać w Łodzi. Przepraszam, nie miałem tego mówić, ale naprawdę zabawa była przednia. A Wy sobie kupcie moją książkę, jak chcecie, o Stanach Zjednoczonych, a jak nie chcecie, no to trudno. No i zapraszam na kolejne, następne filmy z serii Zawsze Gratem, choćby ten grat nawet był tak wspaniały i wyjątkowy jak ten. Nara!