Menu
O mnie Kontakt

Jak osiągnąć sukces biznesowy oparty na nazwisku? - Kamil Kozieł, Infoshare 2024 (film, 32m)

Na wydarzeniu organizowanym przez Infoshare, prelegent złożył publiczności obietnicę stworzenia przepisu na zawodowy sukces mający na celu wspieranie wolności zawodowej. Używając humorystycznego stylu, zaznaczył, jak ważne jest wykorzystywanie paszportu w kontekście życiowych planów. Prelegent podzielił się trzema kluczowymi pragnieniami, które ludzie pielęgnują: chęcią do wysokich zarobków, pracy z lubianymi osobami oraz dążeniem do poczucia spełnienia zawodowego. By zacząć odnosić sukcesy, należy zdobyć odpowiednią wiedzę, zbudować doświadczenie i starannie dobierać projekty, które otrzymujemy. Prelegent zwrócił uwagę, że nierzadko na początku kariery musimy podejmować się pozornie nieopłacalnych projektów, które mogą jednak przynieść długoterminowe korzyści, w tym wartościowe kontakty i umiejętności, które będą niezastąpione na dalszym etapie kariery.

W miarę postępu kariery mówca omówił etapy, przez które przechodzi każdy profesjonalista. Opisał sytuację, w której po zakończeniu etapu „mam zlecenia” wielu osobom brakuje przewag konkurencyjnych na rynku, co prowadzi do frustracji. Infoshare wzmiankowało o tym, jak ważne jest dalsze doskonalenie siebie poprzez odważne cele i widoczność, a także posiadanie lokalnych kontaktów, które mogą okazać się niezwykle cenne.

Podczas prezentacji prelegent przedstawił również koncepcję bisocjacji, mentorskiego łączenia dwóch wymiarów myślenia, jako klucza do innowacji w branży. Jako przykład posłużył się różnorodnymi rozwiązaniami, które prowadzą do odkrycia nowych umiejętności i lepszego zrozumienia własnej pracy. Wριązał w to także osobiste przykłady, podkreślając, że osoba, która zainwestowała czas w myślenie o swoich projektach, może później skorzystać z wypracowanych rozwiązań.

Prelegent zwrócił również uwagę na sytuację, w której z tzw. „sukcesem overnight” zapłacono wysoką cenę w latach wcześniejszych doświadczeń zawodowych, uwypuklając, że każdy projekt ma swój koszt. Akcentował znaczenie regularnej oceny własnego wysiłku oraz które z rzeczywistych osiągnięć prowadzą do rozwoju i dalszego sukcesu.

W podsumowaniu prelegent ujawnił, że obietnica sukcesu jest wynikiem ciężkiej pracy, a nie jedynie chwilowych wystąpień. Wartościowym przesłaniem tej prezentacji była zachęta do przyjmowania wyzwań, wspierania innych oraz dążenia do zawodowego spełnienia w sposób, jaki najbardziej nas inspiruje. W momencie pisania tego artykułu, transmisję oglądało 13270 osób, a prezentacja zdobyła uznanie w postaci 443 „lajków”, co świadczy o jej popularności oraz pozytywnym przyjęciu tematu przez widownię.

Toggle timeline summary

  • 00:08 Wprowadzenie i swobodne przywitanie z publicznością.
  • 00:15 Uznanie za problem niewłaściwie działającego timera.
  • 00:20 Obietnica odważnego zobowiązania związanego z wolnością zawodową.
  • 00:32 Dyskusja na temat znaczenia posiadania paszportu, gdy wychodzi się z domu.
  • 00:54 Ludzie zazwyczaj pragną trzech rzeczy: wysokiej pensji, przyjemnej pracy i spełnienia zawodowego.
  • 01:37 Dyskusja na temat koncepcji 'projektów bezpłatnych'.
  • 02:11 Wprowadzenie trzystopniowego modelu osiągania spełnienia zawodowego.
  • 02:55 Pierwszy etap koncentruje się na poszukiwaniu projektów podczas rozwijania umiejętności.
  • 03:52 Wyjaśnienie projektów, które mogą się wydawać nieatrakcyjne, ale niosą ze sobą potencjalne korzyści.
  • 04:36 Mowa o znaczeniu widoczności i sieci kontaktów w karierze.
  • 05:20 Znaczenie kontaktów w osiąganiu celów.
  • 05:59 Zachęta do szybkiego przejścia do bardziej znaczących projektów.
  • 07:01 Dzielenie się osobistymi anegdotami związanymi z budowaniem kariery i stawianiem czoła wyzwaniom.
  • 10:00 Dyskusja o zmaganiach i frustracjach związanych z podróżą przedsiębiorczości.
  • 11:14 Zachęta do rozwijania myślenia podobnego do myślenia odnoszących sukcesy sportowców.
  • 12:50 Zachęta do aktywnego uczestnictwa w społeczności zawodowej.
  • 13:50 Wspomnienie osobistego celu związanego z mówieniem publicznym i widocznością.
  • 15:40 Refleksja na temat rzeczywistości ścieżek zawodowych, które nie często są gładkie.
  • 18:09 Wprowadzenie do bisocjacji jako sposobu na innowacje i łączenie różnych dziedzin.
  • 19:40 Rozróżnienie między specjalistami a ekspertami.
  • 23:20 Narracja o osobistej historii nadziei i wsparcia społeczności.
  • 30:54 Zakończenie z naciskiem na znalezienie radości w pracy i życiu.

Transcription

DŹWIĘK PRZEWIJANIA DŹWIĘKU APLAUZ Halo, halo? Widzisz Kamila, jak Ci piszę żarty, to Ci od razu lepiej idzie. Dobrze, drodzy Państwo, bardzo miło Was zobaczyć. Tutaj licznik się od razu popsuł, bo wskazuje za mało minut, ale z tym sobie jakoś poradzimy. Drodzy Państwo, złożę Wam dzisiaj tutaj totalnie nierealistycznie brzmiącą obietnicę, której dotrzymam. Obietnica ma związek z czymś, na co mój przyjaciel mówi z wolnością zawodową. I on zwykł mawiać, że życie Ci się dobrze poukładało, kiedy wychodząc na imprezę na wszelki wypadek bierzesz ze sobą paszport. I to prawdopodobnie nie jest najbardziej naukowy termin, jaki usłyszycie na infoszerze, ale on całkiem dobrze obrazuje coś, o czym marzy, czy jakby czego chce większość specjalistów pracujących na swoje. Zazwyczaj są to trzy życzenia. Po pierwsze ludzie chcą dużo zarabiać. I ja to rozumiem, czasy są trudne, każdy milion się liczy, więc z tego też wychodząc mam tutaj dla Was dzisiaj przepis, który pasuje Was w jednym procencie najlepiej zarabiających Polaków, a niektórych z Was nawet w jednym promilu, co już jest całkiem pokaźną pensją, idzie opłacić rachunki. Niektórzy nawet spłacają leasing za to. Ale nie samą mamoną człowiek żyje. Chcemy pracować z tymi, których lubimy, więc przepis, który tutaj dzisiaj zamierzam sprzedać, powoduje, że popyt na Wasze usługi znacząco przekracza podaż, co powoduje, że musicie wybierać klientów, bo wszystkich i tak nie obsłużycie. No i trzecia rzecz, którą dokładam do tego pakietu, to poczucie spełnienia zawodowego. No i na tym etapie, jak ktoś sobie wszedł właśnie na salę, to wiem, że jakby ten kosztyk korzyści brzmi równie wiarygodnie, co plan Glapińskiego na walkę z inflacją. I wiem, że tak to może wyglądać. Natomiast ja wiem też, że sprzedać można wszystko, tylko się trzeba często przeprowadzać. Natomiast ja się nigdzie stąd nie wybieram i naprawdę mam przepis, który do tego dochodzi. I teraz pytanie brzmi, gdzie tu jest haczyk, drodzy Państwo. No, obiektywnie rzecz biorąc nie ma tu haczyka, jest tu cały sklep wędkarski. Otóż przepis, który dla Was mam, zakłada przejście przez trzy etapy oraz osiągnięcie czterech poziomów takiego stadium zawodowego. Całkiem przypadkiem model, a pracuję nad nim od jakiegoś czasu, zależy mi się w akronim RES-a, co uważam za chichot losu, dlatego że RES-a po szwedzku oznacza podróż, a po włosku oznacza kapitulację, a to jest akurat taka podróż, w trakcie której człowiek wielokrotnie ma ochotę skapitulować. I zanim do niej przejdziemy, to jeszcze jedno pytanko, ponieważ w tej prezentacji pojawi się jedno uzasadnione przekleństwo, więc mam tu takie pytanie, czy są na sali dzieci? Nie mam na myśli TikTokerów, więc jakby... Dobra, więc drodzy Państwo, pierwszy etap, który mamy, do którego wkraczamy, to jest etap, na który mówię chcę zlecenia. Na potrzeby naszego dzisiejszego dialogu, zakładam, że wszyscy zerujemy swoje CV, jesteśmy więc na poziomie amatora i entuzjasty, a więc użytecznych rzeczy w tej naszej grze o milion rocznie światu oferujemy głównie chęci, można powiedzieć, że jesteśmy tym gościem. I to jest coś, za co mało kto chce dużo płacić, więc co trzeba zrobić? Trzeba jak najszybciej zdobyć trochę wiedzy, teleportować się na poziom specjalisty. Tutaj się otaczamy różnymi rzeczami, w to uczymy się regularnie, staramy się być w tym regularnie niczym ZUS i to jest proste, czyli dość szybko zdobywamy jakby pierwsze punkty w tym etapie. Ale problem polega na tym, że musimy też zadbać o drugi filar, czyli doświadczenie i niewiele osób będzie chciało nam powierzyć jakąkolwiek sensowną robotę, gdy startujemy, no bo czemu mieliby to zrobić. W związku z czym tutaj pozostaje nam nic innego, jak zaakceptować koncept, na którym mówię pozornie nieopacalne projekty. To są, drodzy Państwo, takie projekty, które mają w sobie coś, czego chcemy i całą masę rzeczy, których nie chcemy. Taki niewygodny pakiet, można powiedzieć, no trochę all-inclusive z widokiem na cmentarz. Na pierwszy rzut oka poziom atrakcyjności tych zleceń jest godny zdjęcia z dowodu. Ale pierwszy rzut oka to jest trochę za mało, bo nie powinniśmy patrzeć tylko na to, co dostajemy pod kątem finansów, bo ograniczenie wypłaty jedynie do pieniędzy jest moim zdaniem ubogie. Bo waluty, w których mogą nam płacić, uwzględniają te fiducjarne, ale też całą masę innych rzeczy, które mogą nam się przydać. I jeżeli to dobrze policzymy, to się często okazuje, że te pozornie nieopacalne projekty często są również dość lukratywne. No i to już po tym, co powiedziałem, brzmi jak kompletny bieda coaching i widzę paru wizji na sali, którzy mówią no dobra, dobra, proszę Pana, a jak jest wkurz z wymiany tych walut na takie rzeczywiste? Cieszę się, że pytacie. Zajmijmy się pierwszą z nich, czyli ekwiwalentem medialnym. Znana i lubiana w tym gronie Janina Bąk w zeszłym roku osiągnęła ekwiwalent medialny na poziomie 6,4 miliona złotych. Mam tutaj takie pytanie, bo na sali jest wiele prominentnych startupów, jest trochę software house'ów, jest trochę korporacji. Kto z Was pracuje w firmie, która w zeszłym roku miała budżet marketingowy na poziomie 6,4 miliona? Podnieście ręce. Gdzie Pan pracuje? Mamy jedną osobę na sali, która dodatkowo zajmuje się komedią, więc jakby nie jestem przekonany, Jason, czy jestem w stanie uznać tę odpowiedź. Więc to jest jakby pierwszy punkt. Druga kwestia to jest kontakty. Ile dokładnie potrzebujemy kontaktów, żeby coś osiągnąć? No tak dokładnie to jest to trudno powiedzieć, ale dzięki uprzejmości organizacji Endeavor mam tutaj powiedzmy rząd wielkości. To jest siatka powiązań Booksy, którą pewnie wszyscy kojarzycie. To jest, drodzy Państwo, siatka powiązań do planera i generalnie jest tak, że ludzie, którzy coś znaczą, znają się z innymi ludźmi, którzy coś znaczą i są w jakiś sposób powiązani i te kontakty są znacznie cenniejsze niż nam się wydaje. W związku z czym nieopłacalne projekty są często bardzo ważne, zwłaszcza na początku naszej roboty, bo tu, będąc na etapie chce zlecenia, tak naprawdę realizujemy etap portfolio, jak źle by to nie brzmiało. I naszym celem jest jak najszybciej wypełnić, po to, żeby dobić do poziomu specjalisty. Co zrobić, żeby ten niezbyt przyjemny etap skrócić? Otóż wprowadźcie jak najszybciej dualny podział projektów. Na takie, które pozwalają Wam przetrwać i na takie, które pozwalają Wam rosnąć. I proporcje między tymi projektami wyznaczają nasze tempo wzrostu. To jest na przykład szybkie tempo wzrostu, to jest wygodne życie i marudzenie na tym, że innym było łatwiej. I koszt wejścia do branży prawie zawsze jest bardzo duży. W latach 2008-2015 zrobiłem ponad 200 darmowych wystąpień po różnych konferencjach, żeby się nauczyć rzemiosła i tak naprawdę możemy powiedzieć, no nie płacili, ale gdybyśmy się przyjrzeli, to jednak płacili. I co więcej, ja nie jestem tu jakimś specjalnym wyjątkiem wśród ludzi, którzy zrobili podobne rzeczy. Wspomniana wcześniej Janina Bąk napisała 146 pełnoprawnych artykułów na bloga, zanim ktokolwiek zaczął ją wcześniej czytać. Paulina Ichnotowicz pewnie, kto kojarzy Paulinę z diety? Jedna z, nie jesteśmy na konferencji dietetycznej, pewnie i tak się przybija do ogólnopolskiej świadomości. Przez cztery lata ganiała za celebrytkami tylko po to, żeby napisać im dietę za darmo, jeżeli w ogóle o niej wspomną. Szymon Negacz wypuszcza jeden podcast co tydzień od sześciu lat. No i jakby pokazuje to i też widzę niektóre twarze, które mają zabarwienie mocno analityczne i mieli przynajmniej trójkę za statystyki, w związku z czym możecie sobie pomyśleć w tym etapie, czy tylko się uzwariowałeś, podałeś tam cztery dowody anegdotyczne na poparcie, kto jest Jezusem i chcesz biec dalej. Na tyle, że ja mam też trochę silniejsze argumenty, bo każdy z Was, który cokolwiek wie na temat teorii związanych z ryzykiem, kojarzy pewnie prawdopodobnie ten wykres, że ludzie, którzy cechują się dużą awersją do ryzyka, owszem, zyskują, ale zyskują tylko na początku, a w długim terminie kontrolowane ryzyko daje nam coś, co nazywa się premium od ryzyka, no i jesteśmy w stanie zobaczyć, w którą stronę te krzywe pójdą i w jakim kierunku. Musimy przez jakiś czas, choć moim zdaniem przez całe życie, ogólnie akceptować projekty, które nie mają przynajmniej częściowo gwarancji wypłaty, ale dają dużo innych rzeczy, które później idzie zmonetyzować. No i obiektywnie rzecz biorąc, na początkowym etapie, zwłaszcza jak ktoś nie ma, nie wiem, za ojca szejka, to nie jest to wygodna sytuacja, w związku z czym część z Was będzie miała w głowie takie pytanie, jak oszukać doświadczenie, bo ten brak doświadczenia, bo ten etap jest bardzo nieprzyjemny, no i to akurat wiem, sprawdziłem, więc zapiszcie sobie, że to już nie da się. Jednak, jeżeli dość długo podejmujecie takie kontrolowane ryzyko, to prędzej czy później zapuka do Was coś, na co mówimy szalona propozycja nieopłacalnego projektu. Czyli proponujemy tę robotę Tobie, ponieważ nikt inny nie mógł. Jesteś jedyną osobą na liście. Ja w ten sposób zostałem wykładowcą na SGH, jak miałem 20 lat, bo prawdziwy wykładowca się rozchorował, w związku z czym moja ekipa, która to organizowała, miała dwie opcje, albo będę ja, albo będą kary umowne. Więc ja za chwilę pomyślałem, no jak ja w tym stanie, to prawdopodobnie na pewno kary umowne, ale odpowiedziałem im, że jak muszę, to chętnie. Więc zrealizowaliśmy ten wykład, o dziwo nawet dobrze poszedł i co się okazało, trafiłem tam pierwszego dużego klienta, który pozwolił mi założyć biznes. Bo sytuacja jest taka, że gdy często podejmujemy to kontrolowane ryzyko, to wpadamy do półki specjalistów i przechodzimy do drugiego etapu, czyli mam zlecenia. I moim zdaniem, i mówię to jakby z pełną troską o wszystkich z Was, którzy są w tym miejscu, jeżeli jesteście na swoim i jesteście w etapie, w którym mamy już trochę zleceń, to moim zdaniem to jest najgorsze miejsce, w którym możecie być, dlatego że nie macie żadnych realnych przewag nad rynkiem, możecie konkurować ceną i zaangażowaniem. Co oznacza, że tracicie życie, tracicie czas i bardzo mocno codziennie przychodzicie sfrustrowani do pracy. To jest etap. Etap. Etap. Etap. Etap. To jest bardzo długi etap i bardzo niewygodny, muszę powiedzieć. Etap walki. Niestety ten klikacz dalej nie działa. Tak. No tak, ale nie tak jak powinien, a to jest jednak spore utrudnienie. Chcę czy chcę Twój? Wiesz co, rozważę tę propozycję. Czy mogę poprosić o działający klikacz? To jest, słuchaj Kamila, odejmujesz mi to z czasu. Tak, odejmujesz mi to z czasu i słuchaj, tę łapówkę, którą dostałeś wcześniej, zwracasz ją w tym momencie. Przez całe 10 zł. Kamila jest na tym pierwszym etapie, w związku z czym ona przyjmuje propozycje bardzo chętnie. Więc polecam tego Allegrowicza. Zwłaszcza po stawkach, jakich dzisiaj prowadzi ta konferancierka. Chociaż może, jaka konferancierka w takie stawki? Dobra, więc nie będę się znęcał. Drodzy Państwo, nie wiem, czy pamiętacie, w zeszłym roku Kamila wykorzystała pewną moją nieuwagę i to nie jest tak, że się rewanżuję, ale do brzegu. Wciąż mam te 10 minut ekstra. Drodzy Państwo, etap walki to jest etap, który jest naprawdę trudny. Co robić w tym przypadku? No trzeba byłoby przejść na półkę, na kolejny krok, czyli uciekać w kierunku bycia ekspertem. Co zrobić, żeby tam się dostać? Jest mnóstwo koncepcji, które byłbym w stanie sprzedać, ale wydaje mi się, że nie mogę mówić 45 minut, więc poruszę dwie. Pierwsza z nich. Robicie cokolwiek specjalistycznego. Weźcie, zadbajcie o MWM, minimum viable market, czyli jak jest najmniejszy obszar, najmniejsza grupa klientów, w której jesteście w stanie się szybko wyspecjalizować, bo to Wam daje swojego rodzaju szpice, którym jesteście w stanie walczyć i realnie konkurować z dużo większymi graczami. A druga kwestia to oceniajcie rzetelnie swoją robotę, nawet jeżeli nikt miałby tych ocen nie widzieć, po to, żeby wiedzieć, w którym miejscu jesteście. To nie musi być nic skomplikowanego. Ale ja na przykład jak wracam sobie z konferencji, to dostajecie, wiecie, badża po niej i wieszam to na jednym z trzech wieszaków. No słabo, średnio albo super. Takie trochę można powiedzieć brudne, czyste, jeszcze to założę. Więc nie jest to skomplikowany system, ale pozwala mi trzymać kontakt z rzeczywistością. Możecie mamusię oszukać, tatusia oszukać, ale siebie nie oszukujcie, więc pokazujcie dokładnie, gdzie to jest i rzetelnie to oceniajcie. Anita Włodarczyk, kto kojarzy, pewnie większość na sali, nie? Rio 2016, rzuca rekord świata, zdobywa złoty medal, wraca do szatni i pierwsze, co robi z trenerem, to spisuje błędy w rzucie. Rozumiecie to? Złoto plus rekord świata. I mówię, trenerze poprawmy, co było źle. Dwa tygodnie później na memorialie Kamili z Cholimowskiej rzuca kolejny rekord świata i mówi, no teraz ten wynik był przyzwoity. Więc drodzy państwo, to jest bardzo istotne, żeby się oceniać, szybko wtedy rośniemy i jak już mamy te dwa filary, to dbamy o trzeci, czyli widoczność. Nawet tę lokalną widoczność. Pojawiajmy się wtedy na imprezach i nie wcześniej, nie wcześniej na konferencjach, social mediach, bo jak pojawiamy się wcześniej, to niestety narażamy się na śmieszność. No bo mamy mnóstwo memów w stylu stop making stupid people famous i to jest właśnie pokłosie tego, że ludzie wychodzą i gadają coś, o czym jeszcze kompletnie nie mają pojęcia. Ale pytanie brzmi, jak dostać się na konferencje? W zasadzie nie pchajcie się tak, jak ja otrzymuję wiele zgłoszeń dzisiaj na TEDx-a, na największą i trudniejszą scenę. No, nigdy nie występowałem, ale to jest moje marzenie, czy mnie przyjmiecie? Raczej nie, ale składajcie się, składajcie CV na małe spotkania, czy zgłaszajcie się na mitapy, czy na koła naukowe, bo poziom wejścia jest tam bardzo mały, a dostajecie lokalną widoczność, a oprócz tego nagrania. I co ważne, te nagrania możecie potem wysłać organizatorom dużych konferencji i jak je wyślecie w zgłoszeniu, to, tak jak w przypadku naszym 2013 roku, może się okazać, że z przyjmą przyjęli tych ludzi, którzy... Zobaczcie na tego gościa, przecież ja tutaj się jeszcze nie goliłem, nie? Przyjęli nas na największą imprezę w kraju. Co prawda na najmniejszą salę, ale jednak. No i co, niestety poszło nam bardzo dobrze, a jak Wam pójdzie bardzo dobrze, to zapraszam Was znowu. I zapraszili nas na większą salę i wtedy zrozumiałem, że profesjonalny poziom to jest, drodzy Państwo, znacznie, znacznie więcej porażek. Poszło nam tragicznie, syndrom oszusta w pakiecie i co się okazuje, to jest normalne, dlatego że ten drugi etap, ci z Was, którzy są na własnej działalności, totalnie to kojarzą, to jest etap budowania odporności psychicznej. Tu się przepływa przez bagno i wiele osób tam tonie, więc żeby tam nie utonąć, to co proponuję, to skopiujcie sobie mindset od sportowców. Poproszę o dźwięk wychodzący z prezentacji. Czy pracujecie odporność każdego roku? Nie, prawda? Więc każdy rok, kiedy pracujecie, to jest przeszkoda. Tak czy nie? Nie. Każdy rok, kiedy pracujecie, pracujecie na coś, na cel. Prawda? Który to jest, żeby dostać odporność, być w stanie, żeby się zadbać o swoją rodzinę, żeby być w stanie, nie wiem, dać im dom, albo się zadbać o swoich rodziców. Pracujecie na... To nie jest przeszkoda, to kroki do sukcesu. Wiecie, i jeśli nigdy... Nie, nie, nie chcę... Nie chcę być osobą. Więc zawsze są kroki do sukcesu. Wiecie... Magda Jordan grała 15 lat, wygrała 6 mistrzostw. Kolejne 9 lat to jest przeszkoda? To jest przeszkoda. Magda, masz pytania? Jest czy nie? Dobra. Drodzy Państwo. Będzie... Naprawdę nie ma ludzi, którzy wygrywają wszystko, co jest po drodze. I bardzo mnie bawią w ogóle prelegenci, którzy mówią, nam każda prelekcja wychodzi super, idealnie. Ja przecież byłem na tych prezentacjach, chciałbym mówić. To nie była dobra prezentacja. I oni tego nie kumają. I tak jest ze wszystkim. Rzetelna ocena własnej pracy, a potem oprócz tego ocieramy łzy, skupiamy się na celu i co robimy? Idziemy tutaj, bo to jest nasz cel. Co przyspiesza ten proces? Radykalnie przyspiesza ten proces. Zastanówcie się, jak najlepsi w branży to zrobili. Gdzie dotarli? Dlaczego dotarli tam, gdzie dotarli? Czego się uczyli? Zapytajcie ich po prostu. Często oni o tym mówią w podcastach, czy w miejscach, gdzie się dzielą wiedzą. A właściwie to nawet nie musicie ich pytać, dlatego, że przygotowałem dla Was takie tablice ze źródłami, z których uczyły się branżowe gwiazdy. Tutaj można sobie robić zdjęcia. Nie wiem, czy ta preska będzie później dostępna, więc drodzy Państwo, to jest podstawowy Paweł Tkaczyk w tym miejscu. Tu mamy na przykład podstawy Maćka Lewińskiego. Tu jest średnio zaawansowany Kozieł, a tu jest Kujonka Janina w tym miejscu. I my się nie boimy pokazywać tego, co tu widzicie, dlatego, że my wiemy, że nie chodzi o to, żeby to przeczytać, żeby znać te tytuły. Chodzi o to, żeby to przeczytać, a co gorsza jeszcze wdrożyć. A my oprócz tego doskonale wiemy, że różnica między ambicją a realizacją to jest zazwyczaj jakieś 90%, o czym wie większość posiadaczy multisporta. Także, drodzy Państwo, zastanówcie się, kogo chcecie gonić, a potem pomyślicie, kto mógłby ich uczyć. I oczywiście przykłady mam do swojej branży, ale w każdej idzie wyciągnąć ten sam mechanizm. Ja w 2014 roku zadałem sobie pytanie, kto mógłby uczyć ludzi, którzy genialnie występują. I oni świetnie są na scenie, nieźle improwizują. Coś tam wiedzą o komedii, potrafią skomplikowane koncepty tłumaczyć tak, że mamy wrażenie, że jesteśmy 10 punktów IQ mądrzejsi. Więc żeby zrozumieć ich fenomen, zacząłem robić wtedy bardzo długie wywiady z ludźmi, którzy mogliby ich uczyć. Z aktorami, z pisarzami, z improwizatorami, z komikami. Większość tych wykładów wylądowała w szufladzie, co pokazuje mniej więcej, jak bardzo byłem z nich dumny. Ale dużo rzeczy stamtąd wyciągnąłem. Z komikami nawet tak dobrze się dogadałem, że kupiłem Stand Up Polska i ostatecznie oni nauczyli mnie zupełnie innego patrzenia na to, co się dzieje na scenie. Właściwie mam wrażenie, że często niespotykanego jeszcze w merytorycznych prezentacjach. I dzięki nim odkryłem prawdopodobnie najważniejszą rzecz, jaką dzisiaj dla Was mam. I jeżeli ktoś próbuje przebić się wyżej w swojej branży z poziomu specjalisty wyżej, zapiszcie sobie termin bisocjacja. Bisocjacja to jest inaczej zjawisko polegające na łączeniu ze sobą dwóch wymiarów myślenia, czy też kojarzenie obrazów metod pojęć należących do dwóch różnych dziedzin. Co to oznacza? No pokażmy to na przykładzie. Wystąpienia publiczne, jak każda dziedzina, mają jakieś dziedziny ościenne. Mogą być to na przykład tego typu rzeczy. I gdy zapoznajemy się z istniejącymi rozwiązaniami, to jedynie widzimy czyjąś syntezę i poznajemy jedynie istniejące metody. Gdy zaś wtapiamy się w dziedziny ościenne, to zaczynamy rozumieć swoje własne rzeczy, tworzymy nowe rozwiązania i dzięki temu mogą nawet powstawać nowe dziedziny. Jak na przykład ta, którą pewnie kojarzycie, nie? Kto kojarzy SXO na sali? Pewnie... To jest scena marketingowa, nie? Okej. Macie trochę do nadrobienia w każdym razie. Ekonomia behawioralna, połączenie ekonomii i psychologii. Drodzy Państwo, bisocjacja tworzy innowatorów. Wprawdzie innowatorzy często byli niedoceniani, no ale dzięki pierwszym z nich wiemy, które grzyby są trujące, więc mają ważną rolę w społeczeństwie. Co więcej, bisocjacja sprawi, że zaczynamy rozumieć, gdzie branża się myli. Zaczynamy trochę pilnować strażników. Dostajemy coraz ciekawsze projekty i zahaczamy opółkę eksperta. Co to znaczy? Specjalista to jest ktoś, kto korzysta z gotowych rozwiązań. Ekspert to jest ktoś, kto tworzy własne. Gdy macie zbiór własnych rozwiązań, to potrzebujecie niczym w startupie POC. Potrzebujecie proof of concept, zweryfikować, czy to, co wymyśliliście, potwierdzi się w oczach branży. Tak samo jak w startupach. W 2016 ja sobie wymarzyłem, że moim POC będzie zgrywalizowana, pewnie znana Wam konferencja I Love Marketing. Stwierdziłem, tam wystąpię, gdzieś się wepnę na podium, to być może to docenią. Więc co zrobiłem? Zadzwoniłem do Czarka Lecha, który, nie wiem, jest na sali? Poszedł sobie, bo już się z niego ostatnio z tego śmiałem. Więc zadzwoniłem do niego i mówię, słuchaj, daj mi miejsce w agendzie, a ona to, no nie, stary, nie nadajesz się na tę konferencję, to nie jest dla Ciebie w ogóle. O czym miałbyś mówić? Mówię, no nie wiem, może o storytellingu? To już tkaczyk o tym mówi. No więc nie przyjęli mnie. No ale jak widzicie fajną ofertę i nie przyjmują Was drzwiami, no to wchodzicie oknem. Więc dzwonię do niego i mówię, Czarek, to może ja Ci chociaż prelegentów przygotuję. W dobrej cenie, bo za darmo. Drodzy Państwo, Czarek jest z Poznania. On takich ofert nie przepuszcza. I potem wydarzyło się coś, co w teorii serendypi nazywamy szczęściem wynikającym z ruchu. Czyli trójka przygotowanych przeze mnie prelegentów zajęło odpowiednie miejsca 1, 2, 3. Potem Czarek stwierdził, że a może damy Ci jednak tę scenę. I w następnym roku wspólnie z Piotrkiem Budzkim dotarliśmy... Nie zmieniajcie mi tych slajdów. Ja bym chciał sam to robić. Więc dotarliśmy tutaj. Potem na Infoshare, czyli wygraliśmy tę konferencję, tworząc merytoryczny tandem. Znajdźcie sobie kogoś, z kim możecie współdzielić jakieś rozwiązania branżowe. To bardzo szybko rozwija. Potem na tej samej sali w końcu dali mi osobną scenę i w wyniku Waszych głosów to bardzo było mi uzyskałem najwyższą notę na Infoshare. I po raz pierwszy w życiu zrozumiałem, że ja chyba trochę wiem co robię. Ten syndrom odpusta niczym taki ścisk w mięśniu oszusta zaczął odpuszczać. I moja serdeczna porada brzmi, kiedy regularnie przekraczacie oczekiwania i Was to trochę zaskakuje, to weźcie wszystkie pieniądze, które macie w kabzie, rzućcie je na stół i postawcie wszystko, co macie na rozpoznawalność. Bo wtedy dzieją się cuda. U mnie wyszło to przypadkiem. Ten Pan zaprosił mnie do podcastu. Podcast wykręcił 100 tysięcy odsłuchań i po raz pierwszy w życiu dotarłem do tego poziomu, tak poczułem, dotknąłem tego rozpoznawalnego eksperta i zrozumiałem jak to jest mieć PMF-a. I jeżeli coś chcecie mieć jako specjaliści, to chcecie mieć PMF-a, czyli Product Market Fit. Czyli taką sytuację, gdzie rynek bardzo pragnął Waszego rozwiązania, a nie wiedział, że ono w ogóle istnieje. Co się wtedy dzieje? Walą do Was oknami i drzwiami. Nie jesteście w stanie wszystkich obsłużyć, co sprawia, że lądujecie w tej fazie, czyli wybieracie zlecenia. I to jest, drodzy Państwo, etap pięknych projektów. Trudno się tam utrzymać, przynajmniej na początku, więc żebyście weszli tam, gdzie... żebyście tam zostali, to robicie wszystko to samo, tylko bardziej, a oprócz tego robicie BHagi, czyli Be Carry Audacious Goals. Stawiacie sobie cele, które na starcie, jak ich wypowiecie na głos, to ludzie myślą... Nie dziś. Więc jednym z takich... To dziecko? A, przekleństwa jeszcze nie było. Ale nie rozumie jeszcze, nie? Dobrze. Więc, drodzy Państwo, ja dużo takich celów stawiałem, żeby próbować przesunąć granicę. Większość oczywiście się nie udała zrobić. Ale jeden z nich brzmiał, zrobimy jednego z najpopularniejszych TEDxów na świecie i zrobimy go w koszalinie. Więc, jak to powiedzieliśmy na głos, nawet moja mama stwierdziła... No, no, no. W zeszłym roku osiągnęliśmy ten cel. Ścieżka naszych prelegentów dotarła do top 100 najchętniej oglądanych wystąpień TEDx na świecie. A żeby pokazać to w pewnej skali, wszystkich wystąpień TEDx co roku wychodzi około miliona, co stawia nas w jednej setnej procenta na świecie, a nie mieliśmy przewagi językowej. Oczywiście również był to nieopłacalny projekt, bo nikt za to nie kasuje. Więc podsumowując ten przepis tutaj, to jest ścieżka, która wierzę, że wielu z Was się może przydać. Z częścią z Was w ogóle rozmawiałem i wiem, że fajnie byłoby mieć sporo satysfakcji z pracy, więc jeżeli będziecie chcieli, to ja mogę to rozwinąć przez najbliższe 4 afterparty, czyli akurat tyle, ile nam zostało. I tutaj niestety zła wiadomość jest taka, że jak to mówi Michał Sadowski, każdy overnight success zajmuje średnio około 10 lat. I można sobie tutaj zadać takie pytanie, takie trochę japońskie, czyli na co to komu? I nie mogłem się powstrzymać. Więc po pierwsze dla pieniędzy, po drugie dla spokoju, po trzecie dla właśnie czegoś jeszcze fajniejszego, czyli pięknych projektów. Bo jak jesteście widoczni, to tak jak do Jasona tutaj, który ma ten budżet 6,5 bańki pewnie na miesiąc w projektach marketingowych, pukają do Was projekty właśnie dlatego, że jesteście widoczni. To jest moim zdaniem najpiękniejszy projekt, który zapukał do mnie w ogóle kiedykolwiek. To jest Tomasz Słupski, nie wiem czy ktoś kojarzy czy nie. I on do mnie zadzwonił, powiedział słuchaj stary, mam historię, muszę ją dobrze opowiedzieć, pomóż mi ją spisać. Jak usłyszałem tę historię, to powiedziałem, pomógłbym Ci ją spisać, nawet gdybym musiał za to zapłacić. I ja ją teraz dla Was opowiem z perspektywy Tomka Słupskiego, jak to brzmiało. Nazywam się Tomasz Słupski, a to jest moja córka Nina. I we wrześniu 2020 roku dowiedziałem się, że aby uratować jej zdrowie i życie, to muszę zebrać 9 milionów złotych. Ale żeby nie było tak kolorowo, dysponuję na to nietypową jednostką czasu, czyli 3,5 kilogramami. Najpierw 2020 luty Nina trafia do szpitala na zapalenie o skrzeli. Na to się nie umiera. Dwa tygodnie później wraca do domu. Jest niby w porządku, ale tak trochę nie wraca do siebie. Wcześniej taka super radosna, teraz tam zaczyna lecieć z rąk. Z dnia na dzień nam słabnie i nikt nam nie może powiedzieć, co się dzieje, bo jest COVID, w związku z czym wszyscy odsyłają nas od Tajnasza do Kajfasza. I nie dowiadujemy się. Ja jako sfrustrowany ojciec, myślę sobie jednego dnia, to się upiję. Skoro nie mam wyjścia, to po prostu się upiję. I chyba bym to zrobił, ale akurat wtedy dostałem telefon z tego miejsca i oni powiedzieli, chyba wiemy, co jest. Pana córce, proszę przyjechać. SMA. Dla tych z Was, którzy akurat nie studiowali medycyny, to SMA, drodzy Państwo, to jest Spinal Muscular Arthropy, czyli jest to rdzeniowy zanik mięśni. Jest to ciężka choroba, rzadka, w której z powodu wady genetycznej stopnia bubny reumy w rdzeniu kręgowym otwierane są skurcze i rozpuczcze mięśni. Brak impulsów nerwowych sprawia, że mięśnie szkieletowe nie są pobudzane, słabną i stopniowo zanikają, co może prowadzić do częściowego lub całkowitego paralizmu. No więc otrzymaliśmy tę definicję na szpitalnym holu, ale dowiedzieliśmy się, że jest nadzieja. Nadzieja nazywa się Zongelsma. Jest to terapia endogenowa. Praktycznie zupełnie leczy dziecko. Ma tylko jedną wadę. Zongelsma kosztuje 9 mln zł. Jak ostatnio sprawdzałem wszystkie nasze rodzinne konta, to nie zbliżamy się do 1 dziesiątej tej kwoty. W sumie to Zongelsma ma dwie wady. Trzeba ją podać przed tym, jak dziecko osiągnie wagę 13,5 kg. A więc nie na ten moment diagnozy ma 10. Nie daje nam to zbyt wiele czasu. Ale jest lek. No tak, ja dalej będę klikał. Dobra. Jest lek, a więc jest nadzieja. I pomyślałem sobie wtedy, że nie po to pracuję całe życie dla korporacji, żeby teraz dla dziecka nie zebrać. Więc coś we mnie kliknęło i powiedziałem, zbiorę ten hajs. I pomyślałem sobie, znajdę dziewięć bardzo szczodrych osób, albo sto, albo tysiąc, albo nakłoni dzisiaj milion osób, żeby dla mojej córy zrezygnowali z kawy w Starbucksie. Więc startujemy z tym projektem. Piszemy wpis, robimy identyfikację wizualną, zakładamy stronę. Pół miliona, trzy kilogramy. Wolno, więc powiedziałem, będę gadał z każdym. I jednego dnia dzwoni do mnie człowiek, który mówi, panie Tomaszu, mamy dla pana całą kwotę. Przyjedźmy, porozmawiajmy. Przyjeżdżam i okazuje się, że faktycznie pieniądze się znajdą. Jest tylko jedno drobne zadanie. Trzeba przewieźć trochę koksu. Przez całą Europę. Nie wiem, jakie macie ceny w Trójmieście, ale za dziewięć baniek prowizji zdaje się, że to trochę sporo koksu. Nie? Więc powiedziałem, że się zastanowię. I wracam do domu i patrzę na córę. I biorę kartkę papieru i zaczynam spisywać wszystkie numery kont, hasła, loginy do portali. Wysyłam wniosek o duplikat karty SIM. Idę do mamy i mówię, słuchaj, mamo, to jest wszystko, co mamy. Tu masz loginy. Nie będzie mnie tydzień, jakbym nie wrócił do... wychować dzieci. Synku, coś ty wymyślił. No i powierzam całą historię i mówię, koks! Nie no, ty nie możesz jechać, ty masz dzieci na wychowaniu. Ja pojadę! Mówię, nie no, mamo, ty to na pewno nie możesz jechać. Niby czemu? Ty masz prawo jazdy. A no tak. Więc zwracam waszą uwagę, że naszym największym dylematem było w tym momencie to, że mama nie ma prawa jazdy, nie? A mama tak myśli, to stary pojedzie, on już swoje przeżył. Więc może byśmy wpakowali ojca w bycie kurierem tej pięknej przesyłki, ale nie zdążyliśmy, dlatego że na drugi dzień szef grupy przestępczej został zatrzymany w pościgu, a oferta nie była na stole. My chyba i tak byśmy jej nie przyjęli. No ale koksu nie ma, energii nie ma. Nina ląduje na wózku, bierzemy wszystkie ręce na pokład, 2,5 miliony kilograma. Bardzo wolno, więc biegniemy, koncertujemy, staramy się, 4,5 miliony kilograma. Próbujemy angażować, kogo się da. Powstaje nawet hymn, który nagrywamy z artystami. Jesteśmy w każdej telewizji 5 milionów kilogramów. Więc jest ten moment, kiedy część osób daje nam znać, że może warto byłoby znaleźć jakiegoś psychologa. I ja sobie myślę, że kurde nie wiem, czy ktoś jest wystarczająco dobry. I wtedy do naszej zbiórki dołącza Tomasz Golop i nagrywa taki spot. W mojej karierze wygrywanie nie było wcale najtrudniejsze. Prawdziwa sztuka to walczyć, kiedy jest naprawdę ciężko. Dlatego dołączam się do walki o zdrowie Niny. Razem musimy zbierać 9 milionów na jej leczenie. Pamiętam wasz doping na stadionach. Jedna osoba nie przykrzyczy ryku motocykla, ale kiedy dopingujecie wszyscy, waszego głosu nie da się zaburzyć. Dlatego wejdź na siepomaga.pl ukośnik Nina. Każda kwota zbliża nas do zwycięstwa. Ja jeżdżę po stadionach. Ten spot jest puszczany co siódmy bieg. I to jest moment, w którym zakochuję się w żużlu do tego, że zbieramy ten hajs. Nina dostaje lek 17 września 2021 roku. Trzyma w rączkach najdroższy lek świata. I 45 minut później rozpoczyna nowy etap życia. W 8 miesięcy zebraliśmy ten hajs. Potem pomogliśmy innej parze. Potem w jeszcze kolejnej. A potem się wkurwiliśmy i szturmem ruszyliśmy na NFZ i doprowadziliśmy do refundacji z Engelsma. Po to, żeby dzieciaki mogły latać. I to, drodzy Państwo, jest jedna z piękniejszych historii, jakie przyszło mi spisać. Zbieram oczywiście trochę brawa na centa, bo to Tomasz Supski zrobił resztę. Ja po prostu pomogłem spisać, co się dało. Ale zrobiłbym to w nocy jeszcze raz o każdej godzinie. Jakbym miał tak posumować, bo być może mi się czas kończy, to po co jest tam cała ta wolność zawodowa, nie? No oczywiście trochę dla hajsu, trochę dla innych rzeczy, ale w sumie mogę to wspomnieć tylko cytatem mojego ulubionego autora, czyli Darego Pratchetta, który kiedyś tam rzucił, że tu nie chodziło o pieniądze. Tak naprawdę nigdy nie chodziło o pieniądze. Może trochę, ale nie tylko o nie. Chodziło o coś, co krasnoludy nazywają krajk, czyli czystą radość z tego, co, kto robi, z kim i gdzie. I tej radości Wam życzę w swoim życiu zawodowym. Mam nadzieję, że troszeczkę Was do niej przybliżyłem. Wszystkiego dobrego.