Mistrz, który uczył mistrzów - jak nietypowy nauczyciel z Gdyni wychował elity IT (film, 30m)
W filmie na kanale "This Is IT - Maciej Kawecki" Jakub Pachocki, renowned Chief Scientist at OpenAI, wspomina o swojej edukacyjnej podróży i niezwykłej roli, jaką odegrał w jego życiu profesor Ryszard Szybartowski. Pachocki przyznaje, że jego życie dzieli się na "przed" i "po" czasach nauki u Szybartowskiego, gdzie odkrył pasję do nauki i eksploracji. Metoda nauczania profesora, która koncentruje się na tutoringu młodzieżowym i kreatywnym myśleniu, była przede wszystkim oparta na uczeniu się od siebie nawzajem. To przez tę bliską współpracę i samodzielne odkrywanie wiedzy, studenci zdobyli umiejętności, które doprowadziły ich do międzynarodowych sukcesów w programowaniu.
W rozmowie Pachocki opisuje swoje doświadczenia w 3 Liceum Ogólnokształcącym w Gdyni, gdzie Szybartowski stworzył unikalne środowisko edukacyjne. Uczniowie mieli wolność wyboru tematów zajęć oraz mogli decydować o ich poziomie trudności. To podejście odzwierciedlało głęboki poziom zaufania do zdolności uczniów oraz ich ambicji. Pachocki odnosi się do swojego kolegi, Filipa Wolskiego, który nie tylko zdobył tytuł mistrza świata w informatyce, ale również stał się inspiracją dla innych uczniów. Wolski z powodzeniem negocjował i rozwiązywał trudniejsze problemy, przekraczając granice tradycyjnego uczenia się.
Weteran edukacji, Szybartowski stawiał na rozwój emocjonalny uczniów oraz wpływ bezpośrednich relacji między rówieśnikami na proces uczenia się. Pachocki podkreśla, że to właśnie pasja, chęć do współpracy i wzajemna pomoc w grupie były kluczowymi elementami szkoleń, które otworzyły drzwi do wybitnych osiągnięć jego i jego kolegów. W konfrontacji z systemem edukacji, profesor Szybartowski przebudował zasady nauczania, koncentrując się na twórczości. Oferował wsparcie w rozwoju pasji uczniów i wyjawiał im, że to, co najważniejsze, to umiejętność rozwiązywania problemów.
Pachocki zwraca uwagę na to, że metoda Szybartowskiego nie tylko pomogła mu w staniu się lepszym naukowcem, ale również w osiągnięciu sukcesu w międzynarodowych olimpiadach informatycznych. Jest świadkiem, jak przez ostatnie 25 lat jego mentor z sukcesem prowadził uczniów do zdobywania wielkich osiągnięć w programowaniu. Pan Ryszard Szybartowski wprowadził do finałowych etapów olimpiad informatycznych około 280 uczniów, zdobywając 22 złote medale. W ten sposób Pachocki oraz wielu innych uczniów, stworzyli wspólnotę, opartą na wzajemnym wspieraniu się oraz kierowaniu się ku wspólnemu celowi.
Na końcu swojego wystąpienia Jakub Pachocki, mówiąc o statystykach tego fascynującego filmu, zauważa, że w momencie pisania tego artykułu, film został wyświetlony 180543 razy, a otrzymał 7958 polubień. To pokazuje, jak silnie inspirująca jest historia Szybartowskiego oraz jego uczniów, a także jak ważna jest zmiana w podejściu do nauczania, która może przynieść rezultaty wykraczające poza tradycyjne metody.
Toggle timeline summary
-
Mówiący wyraża swoje życiowe marzenie o nauczaniu i odnosi je do swoich doświadczeń szkolnych.
-
Ich życie zmieniło się znacznie po rozpoczęciu pracy z Ryszardem Szubartowskim.
-
Mówiący przedstawia siebie jako Jakuba Pachockiego, Głównego Naukowca w OpenAI.
-
Pachocki reflektuje nad tym, jak stał się mistrzem świata, przypisując to Szubartowskiemu.
-
Szubartowski opracował unikalną metodę nauczania, która wychowała wielu udanych polskich programistów.
-
Uczestnik omawia swoją komunikację z uczniami, w tym telefoniczne prośby o pomoc.
-
Dotykają zasad matematycznych i metod używanych w ich edukacji.
-
Mówiący przypomina sobie przeprowadzkę do Gdyni z powodów osobistych.
-
Wyjaśniają styl mentorskiego prowadzenia Szubartowskiego, podkreślając naukę przez rówieśników.
-
Dyskusja akcentuje wypalenie emocjonalne związane z tradycyjnym tutoringiem.
-
Mówiący chwali unikalność metod Szubartowskiego, cytując sukcesy uczniów w zawodach.
-
Osobista anegdota o Filipie Wolski pokazuje wpływ mentoringu na ambicje uczniów.
-
Dzielą się emocjonalnym momentem, gdy Wolski dowiedział się, że został mistrzem świata.
-
Rozmowa przechodzi w stronę dynamiki klasy, w której uczniowie domagają się efektywnych struktur nauczania.
-
Metoda podkreślała kreatywne rozwiązywanie problemów, a nie uczenie się na pamięć.
-
Podnoszą wyzwania związane z konwencjonalnym systemem edukacji i potrzebę cierpliwości w nauce.
-
Krytyka obecnego systemu edukacji skupia się na produkcji wykwalifikowanych rzemieślników zamiast innowatorów.
-
Mówiący podkreśla dziedzictwo Szubartowskiego, zwracając uwagę na liczne osiągnięcia uczniów w międzynarodowych zawodach.
-
Podsumowuje sukces i wpływ metod nauczania Szubartowskiego na przestrzeni lat.
-
Kończy, celebrując osiągnięcia jego uczniów w prestiżowych zawodach.
Transcription
Jako młody człowiek, nie wiem, ale zawsze marzyłem, żeby uczyć. Kiedy zacząłem w gimnazjum pracować z Armiszaładem Szybartaowskim, no to było dla mnie takie naprawdę, moje życie się dzieli na przed i po w pewnym sensie. Uważali, że Pachocki to jest uczeń, którego należy wyrzucić ze szkoły. Kim jest Jakub Pachocki? Teraz jestem Chief Scientist w OpenAI. W Zdzieli Wolskich został mistrzem świata i przez sześć lat był najlepszym na świecie. Nie byłoby tego momentu, gdyby nie Szybartowski. Nie, nie byłoby, na pewno. Wszedł układając swoje własne zasady przez szkołę. Czy iść pod prąd? Nie wiem, ja szedłem swoją drogą. On Ci pomagał nie uczyć się innych przedmiotów? To też. To jest zupełnie coś unikalnego, nigdy wcześniej się z czymś takim nie spotkałem. Zachodziło X i Y i, że to jest taki wierzcholek. Ryszard Szybartowski pozwolił mi zrozumieć, na czym polega prasa twórcza. Myślę, że profesor Szybartowski jest moim mistrzem. Tak, na to bym go mistrzał. Czuję się pan mistrzem w swoim fachu. Wracam teraz do metody Szybartowskiego. On jest mistrzem w tworzeniu mistrzów, według mnie. Edukacja powinna wyglądać tak, jak ta metoda. Pytaj o co ja robię, żeby te dzieci się uczą. Polski nauczyciel Ryszard Szybartowski opracował i wdrożył wyjątkową metodę nauczania, kształcąc pokolenia największych polskich programistów. Jego elementarną częścią jest tutoring młodzieżowy. Co to jest za telefon? Dla profesora. Nie, ja wyłączyłem. O kurde, nie wiem kto to jest w ogóle, może to uczeń nawet, ale... A to uczniowie oddzwonią w weekendy? Też, bo jak zrobił zadanie, czy coś, nie chce, żeby mu to przerzucić, czy coś pomóc, to... Uczniowie mają parę numer telefonu? Tak. No wszyscy i maila, wszystko. A jeżeli tak nie jest, czyli jeżeli jest tylko jeden wyszło, albo nie ma ich w ogóle, to wtedy x i zostaje takie same. Wiemy o tym, że suma tych długości przedziałów, w zasadzie, że to jest po prostu równe sumie długości przedziałów. N minus D przez 2 do N plus D przez 2. Jako młody człowiek, nie wiem, ale zawsze marzyłem, żeby uczyć. Znając nachylenia tej krawędzi, trójkąta, niech to będzie jakiś kąt alfa. A1, A2, A2 do A5 i wtedy przesuwały sobie ten przedział o jakiś D. Jak skończyłem VAT, Wojskową Akademię Techniczną, to mnie skierowano do Sztabu Generalnego w Warszawie. Ale moja żona mówi, że ona nie chce do Warszawy, chce do Gdyni. No to ja znalazłem tam jednego kolegę, który był tu w Gdyni, a on chciał do Warszawy. Iśmy się zamienili. Tak dostałem się do Gdyni. Ale dzisiaj wyjątkowo czysta woda. Wszystko widać. Tu spacerując, chowając się po tych górkach, aż do Babi Dołów szedłem stąd. Zawsze tędy. Można brać głęboki oddech. No i ten szum. Więc teraz będę chciał się zastanowić, jak to rozwiązanie przyspieszyć. Przyśpieszyć. OK. Jeżeli chodzi o takie tradycyjne lekcje, takie normalne. Na przykład nauczyciel naśladuje klasy, daje wykład, wprowadza jakiś temat. To wydaje mi się, że pan Szubartowski wykonał takich może ze dwie. Przez całe trzy lata liceum. Większość prowadziliśmy my sami, nawzajem. Metoda Szubartowskiego to jest tutoring młodzieżowy i takie specyficzne myślenie, które nazywamy myśleniem twórczym. Dla mnie metoda Szubartowskiego to uczenie siebie nawzajem, kontakt z rówieśnikami i rozwiązywanie trudnych problemów. Do 2014 roku uważano, że jeżeli jest zdolny uczeń, to daje się mu tutora i ten tutor mu tam daje trudne wyzwania, z nim dyskutuje, spotyka się z nim i on się rozwija. Ale okazało się, że ten uczeń ma wypalenie zawodowe. Brakowało mu emocji, brakowało mu kontaktów z młodzieżą. Najlepszym podejściem by było to, żeby pozostawić nas samych sobie. Co to znaczy samych sobie? Samych sobie, żebyśmy my sami rozwijali te swoje pasje, tak? Profesor Szubartowski tworzy nam środowisko, w którym my sami jako uczniowie możemy uczyć się nawzajem od siebie. Takie środowisko, które się wzajemnie wspiera i gdzie dzieci chcą dyskutować, omawiać zadania, chętnie się pytają, chętnie odpowiadają. To uczniowie decydują, jakie zajęcia, jaki jest temat, jaki poziom jest tych zajęć. On to wszystko organizował, a my pomagaliśmy, ale to nie tak, że się wyręczały, tylko sami chcieliśmy po prostu to robić. My sami sobie tłumaczymy nawzajem zadania i to też pomaga w zrozumieniu, bo tak do nauczyciela to po lekcjach trochę ciężko by było zagadać, w sensie na pewno można, ale ja się trochę boję. Czuć taką blokadę pokoleniową, że nie do końca się dogadujemy, a tak o wiele łatwiej jest to wyjaśnić, no bo jednak mniej więcej rozumiemy każdy z nas myśli, bo myślimy podobnie. Ja mogę sobie flipnąć wszystkie skierowania tej krawędzi na tej ścieżce, no i twierdzę, że zmieni się parzystość tylko tych dwóch wierzchołków. To jest zupełnie coś unikalnego, nigdy wcześniej się z czymś takim nie spotkałem. To jest pokazanie, że uczniowie mogą kształcić siebie nawzajem i to ich tak bardzo motywuje, że co roku osiągają sukcesy w międzynarodowych olimpiadach. Pamięta Pan Filipa Wolskiego? Oczywiście Filipa Wolskiego pamiętam, dlatego że on był pierwszym uczniem, który do mnie podszedł i powiedział w drugiej klasie gimnazjum, że chce być najlepszym informatykiem w Polsce. Tak powiedział? Tak powiedział. Ja mu mówię, będziesz, ale musiałbyś rano przychodzić o 7, o 19 wychodzić. Tak sobie zażartowałem, a on mówi, nie ma sprawy, będę przychodził. I faktycznie zaczął przychodzić, ja też musiałem wcześniej przyjechać i pracował. I został mistrzem świata? Tak, został mistrzem świata i przez sześć lat był najlepszy na świecie. Pamięta Pan moment, w którym dowiedział się, że został mistrzem świata? Tak, bo przede wszystkim do mnie zadzwonił profesor Dijkst z takim prawie płaczem. Pamiętasz moment, kiedy dowiedziałeś się, że wygrałeś międzynarodową olimpiadę informatyczną, że jesteś najlepszym młodym informatykiem na świecie? Tak, tak pamiętam jeszcze dzisiaj. Pamiętam oczywiście ogromne szczęście, pamiętam jakieś takie urywki z tego wyjścia na scenę i tak dalej. No na pewno ogromne poczucie satysfakcji. Nie byłoby tego momentu, gdyby nie Szubartowski? Nie, nie byłoby, na pewno. My mieliśmy lekcje w sali komputerowej, ale do komputera były po dwie, nieraz po trzy osoby. No to Wolski powiedział od razu, proszę Pana, ale to jest niedobrze, a nikt się nie uczy, bo ten robi, a ten temu przeszkadza. Podzielmy klasę na dwie grupy, jedna niech idzie na boisko grać w piłkę, a druga niech się uczy, a za godzinę odwrotnie. No ja mówię, dobra, chcecie? No i chcieli. I tak się szybko zaczęli dobrze uczyć. On po prostu swojego zdania nie bał się. Startował w matematycznej olimpiadzie i tam Pan profesor sprawdził zadanie, że jest błędne i tak dalej. A on się odwołał i powiedział, że to nieprawda, że jest dobre. No to jeszcze raz sprawdzili i dalej mówią błędne. A on publicznie powiedział, że profesor się pomylił. Publicznie. Jezu, jaka fajera wyszła. No i żeby to uspokoić, powołali komisję, okazało się, że Wolski miał rację. Większość nauczycieli uważała, że robię mu wielką krzywdę. Bo nie znam matury, będą problemy z polskim, będą problemy z językiem angielskim. Rozwiązywał zadania z USACO, to jest Stanów Zjednoczonych Olimpiada. Potem je tłumaczył i potem po angielsku szedł i referował na lekcje. I to było zaliczenie angielskiego. No i Pani mówi, że to tak daleko nie dojdzie, bo nie robi tych czytanek, nie robi tych ćwiczeń, na pewno nie sta. Większość nauczycieli uważała, że skoro oni nie chodzą na lekcje, to się niczego nie uczą i nie zdadzą matury. A potem się okazało, że zdali maturę najlepiej w szkole. Bo większość ludzi nie rozumie, że jak się rozwiązuje trudne wyzwania i robi się rzeczy, które są, wybiegają daleko poza maturę, to matura to jest prosta rzecz. Ty miałeś świadomość tego, że wszyscy kolejni uczniowie Szubartowskiego byli wychowywani w trochę takim twoim kulcie? Jedna z rzeczy, która mnie zmotywowała do dołączenia do Open AI na początku, to że było tam kilka osób, które znałem z konkursów programistycznych i w szczególności to była dla mnie okazja, żeby poznać się z Filipem Wolskim wreszcie, o którym przez całą swoją edukację bardzo dużo o nim słyszałem. Był taką pierwszą wielką gwiazdą wychowaną przez Pana Szubartowskiego. Zdaję sobie sprawę, że po moich startach prawdopodobnie było o tym głośno. Natomiast ja też podążałem za innymi uczniami Szubartowskiego. Między innymi właśnie w gimnazjum dla mnie ten Marcin Michalski był takim właśnie przykładem dogonienia. Gdzie mi się chłopaki poznaliście? W liceum. Wchodziliśmy do tej samej klasy w trzecim liceum ogólnokształcącym w Gdyni. Byliśmy zafascynowani tymi lekcjami informatyki z Panem Szubartowskim. Pamiętam Szymona Sidora, ale on zawsze był aktywny, ale w cieniu. Konkursy programistyczne to jest tak naprawdę tylko pretekst, żeby nauczyć się umiejętności rozwiązywania trudnych problemów, przynajmniej jednego rodzaju trudnych problemów i to bardzo wpłynęło na całe moje życie, nie tylko konkursy programistyczne. Dzisiaj się wychyla w OpenAI. Tak, bo on dobrze pracował w Pachockim. To jest ten sam rocznik, ta sama klasa. Kiedy zacząłem w gimnazjum pracować z panem Szubartowskim to było dla mnie takie naprawdę, moje życie się dzieje i na przed i po w pewnym sensie. Jakub Pachocki miał niesamowitą wyobraźnię i uczył się w Gdańsku w GLA. Bardzo dużo lekcji opuszczałem, w ogóle nie radziłem sobie zbyt dobrze w szkole. Po prostu dużo nie chodziłem. Uważali, że Pachocki to jest uczeń, którego należy wyrzucić ze szkoły. A ja uważałem, że Pachocki to jest bardzo zdolne dziecko i należy tylko odpowiednio się nim zająć. Tam próbowano go bardzo uczyć według określonych programów i według określonych zasad. Pamiętam jak podjęliśmy decyzję, żeby się przeniosły do Gdańskiej Trójki. Była prośba, żeby może przyjąć UB do naszej szkoły, a ja właśnie lubię takich nieuczesanych, nietypowych uczniów. I to był strzał w dziesiątkę. Tak. Tu rozbił się, od razu wziął indywidualne nauczanie, nie było problemów, psycholog sprawił, że jest wszystko okej i tak dalej. I to się szybko rozwinął. Kim jest Jakub Pachocki? Teraz jestem Chief Scientist w OpenAI. Profesor bardzo często o nich opowiada, w bardzo takim korzystnym świetle, ale mówi też o ich codziennych problemach, co z jednej strony pokazuje nam, jaki duży sukces osiągnęli, ale z drugiej pokazuje, że mieli dokładnie te same problemy, jakie mieliśmy my, będąc na naszym miejscu. I to nas bardzo motywuje do dalszej pracy. Tutaj każdy słyszał ich historię. Wiadomo, że te nazwiska zawsze tworzą perspektywę tego, że tutaj górna granica sukcesów, które można osiągnąć w pracy, nie istnieje. Wszystko zależy od tego, jak dobry jest człowiek w tym, co robi. Jedna ciekawostka taka z przeszłości to jest, że był taki moment dość wcześnie w OpenAI, kiedy OpenAI miało około 50 osób, więc jeszcze to był dość taki mały zespół. I tam wśród tych 50 osób było 10 Polaków. I wydaje mi się, że chyba z 4-5 osób wtedy były z III Liceum Ogólnokształcącego w Gdyni. Ryszard Szubartowski pozwolił mi zrozumieć, na czym polega praca twórcza. Wbrew pozorom praca naturalna czy twórcza nie jest trudna, jest łatwa. Tylko trzeba ją robić systematycznie i z tą systematycznością jest najwięcej dylematów. I niestety wymaga cierpliwości. Czyli dopiero po jakimś czasie widzimy te wyniki, nie od razu. Niestety nasza edukacja jest, chce pod presją czasu, a tak nie może być. Dziecko musi chcieć odpowiadać i czas, w jakim rozwiązuje dane zadanie, jest rzeczą indywidualną. Jeden może to robić dzień, inny to dwa tygodnie nie zrobi, ale trzeba spokojnie czekać i być cierpliwym. Te wszystkie systemy uczenia niestety nie rozwiną nam intuicji. Intuicja jest na pewno bardzo ważna, bo to też tak jest, że jak jest jakieś zadanie i my próbujemy je rozwiązać, to mi się czasami tak zdarza, że udaje mi się je rozwiązać, ale nie wiem tak do końca dlaczego to działa. Intuicja się rozwija, muszą być wysokie emocje z tym związane, ale społeczne. Często jest jedna osoba, która tam wymyśli jakieś kluczowe obserwacje i potem jest taka cała podekscytowana, tam tłumaczy swoich znajomych, z jakiegoś kółka swoich znajomych. To tworzy w nas taką więź emocjonalną z tym zadaniem, przez co dużo łatwiej nam je potem zapamiętać i dużo łatwiej jest wymyślić nowe zadania, bazując na poprzednich doświadczeniach. Wydaje mi się, że ich celem było mniej, żeby nas nauczyć jak coś robić konkretnie, tylko bardziej żeby nas zainteresować i pokazać nam, dać nam takie uczucie, że tam się głębiej kryje jakaś magia, którą chcemy poznać. A nie było tak, że on Ci pomagał nie uczyć się innych przedmiotów? To też. W drugiej klasie liceum pan Szubertowski zdecydowanie eksperymentował z tym, jak bardzo można nagiąć granicę tego, co jest i nie jest dozwolone w szkole, żeby uczniowie mogli jak najwięcej czasu spędzić przygotowując się do tych konkursów. Zawsze miałem trudności i zawsze ze mnie się śmieli. I dlatego mi to pomagało, że się śmieją. Gorzej, żeby mi nie przeszkadzali, bo oni często przeszkadzali. Straszyli dzieciom. Była pani i zaczęła straszyć dzieci, żeby na obóz nie jechały. No to ja poszedłem, kupiłem kwiat. No tam, że nie zdadzą, że będą mieli zaległości w nauce, i te naobozy to nic nie dają itd., itd. No i okazało się, że ja poszedłem do niej, do pokoju nauczyńskiego, kupiłem kwiat i podziękowałem jej za reklamę obozu. Czyli zadziałało odwrotnie. I więcej dzieci pojechało. On usuwał nam kłody spód nóg. Przy czym często te kłody to były inne lekcje. Lekcje polskiego, lekcji biologii, historii, geografii, które mogłyby zabierać nam czas. Jest w szkole dziesięć czy ile przedmiotów, no to też będą jakieś niesnaski i dużo nieobecności itd. I też na pewno miałem dużo przebojów i negocjacji z nauczycielami, ale jednak w trójce ludzie lepiej znali Pana Szwartowskiego i też było większe wsparcie ze strony dyrektora. Wszedł układając swoje własne zasady przez szkołę. Czy iść pod prąd? Nie wiem. Ja szedłem swoją drogą. Jeżeli ktoś próbował tam zejść, czy próbował jakieś rzeki, to ja raczej byłem bardzo łagodny. Jakoś tam nie złościłem się, nie wygadałem. Jak coś gadali na mnie, to ja im powtarzałem, że mają rację, żeby się cieszyli. A potem robiłem swoje. Oczywiście. Profesor Szwartowski jest bardzo nietuzinkową osobą. Ja bym go odpisał w ten sposób, że jest to taka osoba otwarta. Zdeterminowany, jakby to jest człowiek z misją, wie co robić. Myślę, że jest bardzo unikatowy. Myślę, że jest człowiekiem skromnym. I naprawdę do momentów, kiedy czymś się stresowałem i czułem się niepewny itd. i znajdowałem zawsze to oparcie, ten stały punkt odniesienia. Chce kogoś rozwijać, chce komuś pomóc. Profesor Szwartowski ma duże pokory. Mnie uważa, że to on będzie w stanie najlepiej wytłumaczyć. Gwiazdą tego procesu edukacji jest uczeń. Mając tył olimpijczyków, mając jedynego w Polsce ucznia, który dwa razy z rzędu wygrał Olimpiadę Międzynarodową, nie odnosi się z tym jakoś specjalnie. Pokazał mi coś, co się stało moją pasją. Bardzo też nas motywuje. Myślę, że jest wybitną osobą. Nie potrafimy znaleźć drugiego takiego człowieka jak profesor. Skąd upada ta skromność? Ale to jest skromność... Wie pan, ja nie chciałbym, żeby uczeń czy ktoś czuł jakiś taki respekt przede mną. A co złego jest w respekcie? No to, że zaczynają być nerwowi, nie są otwarci itd. Ja staram się, żeby oni się czuli naturalnie. Krewowa, taka bardzo pozytywna atmosfera, gdzie było dużo humoru. Często lubię zażartować. To nie jest tak, że my na lekcjach tylko się uczymy. Pan Szubertowski zawsze starał się stwarzać przyjemną atmosferę pracy. Rozwiązywanie trudnych problemów było nawet prawie przy okazji. Robił dużo żartów. Miał taki swój schemat, w którym zawsze, jak wołał jakiegoś ucznia, to zwykle się przejęzyczał w jego imieniu i wszyscy się z tego śmiali. Ostatnio ten, jestem Mikołaja, ostatnio byłem Murycy. Jak to uczniowie, może łatwo było nie docenić w graniczu pana Szubertowskiego, więc tak sobie pomiędzy sobą. Mieliśmy oczywiście ksywę dla pana Szubertowskiego. Nazywaliśmy go Szuwar. Tak, Szuwar, Szuwar, tak. Też miałem ksywę. Też miałeś ksywę, tak, właśnie, którą pan Szubertowski nie umieszkał wykorzystać, bo polecenie zostało wydane w formie ej, Sidor, skocz mi po Mareta. No i ja właśnie poszedłem na drugi koniec klasy i zadzwoniłem do Jakuba i mówię, ej, Jakub, a Szuwar coś od ciebie chce. No i pan Szubertowski mnie usłyszał, tak troszeczkę z końca klasy, nie usłyszał mnie dokładnie, bo tak na mnie spojrzał, Sidor, kto to jest Szubert? Kto to jest Szubert? Kto to jest Szubert? My go raczej Szu przezywaliśmy po prostu. Szu. Sam Szu, tak. Albo jeszcze słyszałam wersję Wielki Szu, albo Szubar, żeby skracać, ale Szuwar to pierwszy raz słyszę. Czym te zajęcia różnią się od standardowych zajęć informatyki? Tym się różnią, że standardowo nauczyciel, tak jak zresztą widzę na radach czy gdzieś, to chce zrealizować program i głównie dąży do tego, żeby różnica między uczniem najgorszym i najlepszym była jak najniższa i średnia wszystkich uczniów była wysoka. W stosowaniu generalnie jestem przeciwnikiem tak zwanej średniej. Nie patrzę na uczniów czy uczennicę przez typy znać średniej, średnia 6.0 świadczy dokładnie o niczym podobnie jak średnia 1.0. Pamiętam, jak kiedyś w gimnazjum siedząc w pierwszej ławce kolega skomentował, o, proszę zobaczyć, Panie Profesorze, Filip ma tyle szóstek, a profesor na to, tak? To chodź, wystawimy mu jeszcze parę i dopisał parę tych szóstek. Przychodzili nauczyciele i mówią, na przykład z języka angielskiego, mówi tak, jeden może nic nie umieć, drugi może być świetny, ale ja i tak doprowadzę wszystkich do jednego poziomu. No, no większej głupoty robić nie można. Jak Pan ocenia dzisiejszy system edukacji? Dzisiejszy system edukacji jest bardzo dobry, bo produkuje rzemieślników. Co w tym jest pozytywnego? No, no to, że jest rzemieślnikiem. Taki człowiek, który szybko się nauczy i szybko odtworzy, ale nic nowego nie stworzy. Na przykład listoność. Gdyby listoność zaczął myśleć twórczo, to by jej listów nie rozniósł. Polska potrzebuje tylko rzemieślników? Wychodzi na to, że tak, skoro taki ma system i nic z nim nie robi. Od dziewięćdziesiątego roku w Polsce nie było żadnej reformy. Mimo reformy, no cóż to reforma? To, że zmienimy system z 8 plus 4 na 6 plus 3 plus 3, tak jak było z czasem gimnazjum, czy teraz znowuż 8 plus 4, to jest nieistotne. To nie jest żadna reforma. A co zrobić, żeby tworzyć takich pachockich Filipu Wolności? No, przede wszystkim uczeń wybiera, powiedzmy, minimum pięć przedmiotów, których chce się uczyć i które będą oceniane. Kilkanaście przedmiotów? Rodzice akceptują ten styl nauczania pana? Czy zdarzają się oponenci? Przeważnie są oponenci. Rodzice, którzy na przykład chcą, żeby dziecko było ze wszystkiego dobre i tak dalej, ma na przykład do tego, czy do tego predyspozycji. Ale nasz dziadek tak robił, ja tak robiłem i ty też tak musisz robić. Czy najpierw masz mistrzyskie szóstki, dopiero się jakimiś olimpiadami dajesz? I tak większość rodziców uważa, że stopnie są ważniejsze od ich rozwoju. Ale żeby się rozwijać i pracować twórczo, to on w danej dziedzinie powinien tego dnia pracować około 20 godzin. On nie może ze wszystkich przedmiotów tak pracować, to jest niemożliwe. Jakby pan mógł coś powiedzieć, z czymś zostawić nauczycieli, którzy nas oglądają i rodziców, którzy nas oglądają, obejrzą ten materiał, to co by chciał mi pan powiedzieć? No to, żeby doceniali swoich dzieci, pozwalali im się rozwijać i szanowali ich decyzje. Piotr Szwartowski był naprawdę takim mentorem dla mnie i nie tyle bezpośrednio uczył jakichś technik algorytmicznych, co uczył mnie jak się uczyć, ale też w jakimś sensie jakim być człowiekiem. Trochę tak. Nie jest ważne, jak rozwiązujemy te zadania. Nie jest ważne, w jakim języku programowania to robimy. Najważniejsze jest to, że potrafimy rozwiązywać problemy, które będzie przed nami też stawiał późniejszy świat. I to jest ta największa rzecz. Wracam często do metody Szwartowskiego i do tych wspaniałych dni, kiedy uczyłem się od niego i kiedy odkrywałem konkursy programistyczne i informatykę. No, bym powiedział, że informatyka. Przez te lata stała się ważną częścią mojego życia. Nazwałbym to chyba największą pasją. Myślę, że nazwałabym go mistrzem, zwłaszcza w kontekście nauki rozwiązywania problemów, zwłaszcza trudnych problemów. On jest mistrzem w tworzeniu mistrzów, według mnie. Ci najwięksi jednak, najbardziej znani, właśnie wyszli z tej szkoły, wyszli spod jego ręki. To nie wiem, czy ktoś inny potrafiłby tak ukształtować tych ludzi, żeby osiągnęli właśnie to, co osiągnęli. Używałem tytułu finalisty z wyróżnieniem. Złoty medal na Europejskiej Limpadzie Informatycznej dziewcząt. Klać tytuł laureata. Jestem laureatem Limpadzie Informatycznej. Udało mi się dwa razy do drugiego etapu dostać. Bez tutoringu młodzieżowego na pewno nie udałoby mi się tego osiągnąć. Ryszard Szubartowski. Szubartowski. Profesor Szubartowski jest moim mistrzem. Ryszard Szubartowski, profesor oświaty, nauczyciel Gdyńskiej Trójki. Mamy to. Bo tam mogę jeszcze dodać informatki, ale po co, krótko. Przez ostatnie 25 lat uczniowie profesora Ryszarda Szubartowskiego zdobyli 126 medali na najważniejszych olimpiadach informatycznych. Spośród nich 22 medale stanowią medale złote. Niemal w każdym roku jego uczniowie sięgali po największe złote wyróżnienia olimpijskie. Przez ten czas profesor Ryszard Szubartowski wprowadził do finału olimpiad informatycznych 280 uczniów. W tej najbardziej prestiżowej Międzynarodowej Olimpiadzie Informatycznej jego uczniowie zdobyli 20 medali. Jego uczeń Filip Wolski zdobył na niej złoto czterokrotnie, a pierwszy z nich będąc jeszcze gimnazjalistą. Muzyka KONIEC