Menu
O mnie Kontakt

Początki przenośnych odtwarzaczy MP3: Nokia 5510 i Cabo Best Data (film, 20 m)

Saper ElektroZłomiarz w swoim najnowszym materiale zabiera widzów w podróż do początków przenośnych odtwarzaczy MP3. Opowiada o czasach końca lat 90. i początkach 2000 roku, kiedy to pliki MP3 były na komputerach osobistych, ale ich przenoszenie było niewygodne. Dyskietki miały zbyt małą pojemność, nagrywarki CD były drogie, a pendrive'y dopiero wchodziły na rynek w mało opłacalnych wersjach. Dodatkowo, obawy producentów o piractwo doprowadziły do powstania komisji, której celem było stworzenie technologicznych zabezpieczeń dla muzyki. Jednak w 2001 roku komisja ogłosiła, że techniczne możliwości zatrzymania piractwa są niemożliwe, co zmieniło oblicze branży muzycznej.

W dalszej części odcinka, Saper przybliża swoje doświadczenia związane z pierwszym odtwarzaczem MP3 – Cabo Best Data. Wspomina, jak udało mu się odnaleźć to urządzenie, które miało swoją premierę w 2000 roku i kosztowało 239 dolarów. Odtwarzacz ten był jednym z pierwszych modeli, które pozwalały na odtwarzanie muzyki w formacie MP3, ale wciąż zmagał się z licznymi ograniczeniami, które czyniły jego użycie skomplikowanym. Szczegółowo omawia funkcje odtwarzacza, w tym monochromatyczny wyświetlacz, możliwość nagrywania dźwięków, a także problemy z dołączonym oprogramowaniem do przesyłania muzyki.

Saper zwraca uwagę na niestandardowy system plików, co sprawia, że wgranie pliku MP3 jest praktycznie niemożliwe. Podczas nagrywania odcinka napotkał trudności związane z odczytem zawartości karty pamięci Smart Media, jednak nie zamierza się poddawać i planuje dalsze badania nad tym urządzeniem. Opisuje, że jego obecne możliwości technologiczne są komicznie zdezaktualizowane w porównaniu do współczesnych urządzeń, które potrafią pomieścić niezliczoną ilość utworów w kompaktowej formie.

W swoim filmie Saper porusza również temat Nokii 5510, która była ciekawym połączeniem telefonu z odtwarzaczem MP3. Wskazuje na jej niecodzienne funkcje, takie jak możliwość odtwarzania radia oraz przechowywania kontaktów. Choć komórki te były ograniczone w porównaniu do współczesnych smartfonów, oferowały całkiem dobrej jakości dźwięk i były jednymi z pierwszych urządzeń, które wprowadzały użytkownika w świat multi-mediany. Opowiada o mechanizmach działania Noki, dostosowaniach technologicznych oraz o wyzwaniach, jakie napotykali użytkownicy, próbując łączyć swoje urządzenia z komputerami.

Na zakończenie materiału, Saper zestawia ze sobą Cabo Best Data oraz Nokię 5510, zwracając uwagę na ich miejsce w historii przenośnych odtwarzaczy MP3. Dodatkowo podaje statystyki filmu, tym samym nawiązując do reakcji społeczności. W momencie pisania tego artykułu, film osiągnął 66,756 wyświetleń i 1,534 polubień, co wskazuje na zainteresowanie tematem dawnych technologii i ich wpływu na obecny rynek muzyczny.

Toggle timeline summary

  • 00:00 Wprowadzenie do wczesnych odtwarzaczy MP3 i wyzwań związanych z transferem plików muzycznych.
  • 00:22 Obawy dotyczące piractwa, które pojawiły się wraz z pojawieniem się pierwszych odtwarzaczy MP3.
  • 00:36 Utworzenie komisji z udziałem głównych firm technologicznych i muzycznych w celu znalezienia sposobów ochrony muzyki przed piractwem.
  • 01:00 Uświadomienie sobie w 2001 roku, że żadne techniczne rozwiązania nie mogłyby skutecznie zapobiegać piractwu muzycznemu.
  • 01:08 Dyskusja na temat dziedzictwa urządzeń, które wprowadziły różne funkcje DRM.
  • 01:15 Wprowadzenie różnych dziwnych technologicznych rozwiązań do odtwarzania muzyki i ograniczeń.
  • 01:24 Przegląd wczesnych odtwarzaczy MP3 i ich możliwości, z naciskiem na Cabo Best Data.
  • 01:42 Osobiste anegdoty o poszukiwaniu i wspominaniu odtwarzacza Cabo Best Data.
  • 01:58 Dyskusja o braku szczegółowych informacji na temat wczesnych przenośnych odtwarzaczy MP3.
  • 02:17 Szczegóły dotyczące poprzednich produktów Cabo Best Data i historii produkcji.
  • 02:32 Porównanie Cabo Best Data z Just Piper pod względem designu i specyfikacji.
  • 03:10 Funkcjonalne cechy odtwarzacza, w tym wbudowany mikrofon do nagrywania.
  • 03:40 Opis kontroli urządzenia i ich użyteczności do odtwarzania i nagrywania.
  • 04:12 Stan urządzenia po latach i problemy z ładowaniem plików MP3.
  • 04:26 Dyskusja na temat proprietary systemu plików urządzenia i problemów z kompatybilnością.
  • 05:27 Wyzwania napotkane podczas próby połączenia z kartą pamięci podczas nagrywania.
  • 05:55 Doświadczenie z oprogramowaniem do transferu muzyki do odtwarzacza przy użyciu portu równoległego.
  • 06:34 Dyskusja techniczna na temat okablowania i konfiguracji z mikrosterownikiem urządzenia.
  • 07:39 Uwzględnienie ponad 355 miliardów możliwych kombinacji połączeń.
  • 11:43 Szczegóły dotyczące Nokii 5510 jako hybrydowego telefonu i odtwarzacza MP3 z unikalnymi cechami.
  • 17:41 Refleksje na temat upadku komisji i wzrostu usług streamingowych.
  • 17:47 Opis ewolucji małych, przystępnych cenowo odtwarzaczy MP3 z dużą pamięcią.
  • 18:33 Ostatnie uwagi na temat Cabo Best Data jako reliktu lat 90. i jego trwałego wpływu.
  • 19:04 Zakończenie i przyjazne pożegnanie od mówcy.

Transcription

Początki małych odtwarzaczy mp3 były dziwne, w końcówce lat 90 i okolicach roku 2000 pliki mp3 obecne były na komputerach osobistych ale ich przenoszenie nie należało do wygodnych, dyskietki nie mieściły nawet jednego mocno skompresowanego utworu, do płyt trzeba było mieć drogą nagrywarkę a pendrive dopiero co wynaleziono były mało pojemne i drogie. W pewnym momencie za sprawą pierwszych odtwarzaczy mp3 producentom muzyki jednocześnie zapaliło się krzesło pod tyłkiem i dostali obstrukcji bolesnej, otóż obawiano się o piractwo z którym jak wiemy po czasie i tak przegrano. Z tego powstała komisja, czy jak to inaczej nazwać, zrzeszająca największe firmy technologiczne i muzyczne takie jak Sony czy IBM, obradowali oni w okolicach 2000 a ich celem było wypracowanie technologicznych rozwiązań zabezpieczania muzyki przed nielegalnym kopiowaniem, już po roku dali sobie spokój i w 2001 stwierdzili, że nie ma technicznych możliwości uchronić muzykę przed piractwem. Zostawili oni jednak po sobie trwały ślad w postaci urządzeń, w których wprowadzono różne zabezpieczenia, często chamsko upośledzając niektóre funkcje. Siemaneczko, z tej strony Saper, naczelny złomiarz tego osiedla, witam was w moim kąciku zainteresowań, kurde. Podano do stołu, kurde. A są to przykłady dziwnych rozwiązań mających jednocześnie muzykę odtwarzać, ale nie pozwolić jej rozpowszechniać. Jeden z wczesnych odtwarzaczy MP3, Cabo Best Data, karty pamięci Smart Media i Nokia 5510, która zeżarła Nokia 3310, żeby być jednocześnie telefonem i odtwarzaczem MP3. Cabo Best Data pojawił się na rynku w 2000 roku, kosztował 239 dolarów. Kilka lat temu wygrzebałem go z wiaty, być może nawet tego samego dnia, co przypalonego Pocket PC. W 2000 przenośne odtwarzacze MP3 były jeszcze drogą technologiczną nowością. Powstanie zupełnie pierwszych przenośnych odtwarzaczy MP3 datuje się na 98. W internecie na temat tego urządzenia znalazłem dosłownie kilka nieciekawych postów na różnych forach. Jest dosłownie jeden artykuł za to dość dokładnie opisujący ten odtwarzacz i dosłownie zgrywając internet na dyskietkę dotarłem do pliku z oprogramowaniem na Windowsa do współpracy z odtwarzaczem oraz instrukcją obsługi. Firma Cabo Best Data produkowała przed wypuszczeniem tego odtwarzacza głównie karty rozszerzeń do pecetów, takie jak modemy czy karty dźwiękowe. Odtwarzacz ten produkowany był prawdopodobnie na jakiejś licencji wcześniej już produkowanego odtwarzacza Just Piper. I jest to dosłownie Just Piper, co potwierdza opis na PCB, ale w przyjemniejszej dla oka niebieskiej półprzezroczystej obudowie. Na środku frontowego panelu znalazł się jajowaty, monochromatyczny wyświetlacz bez podświetlenia. Dzisiaj już niewiele na nim widać, a oferował informacje systemowe np. o połączeniu z pecetem, wyświetlał nazwę utworu, czas odtwarzania czy wybrany efekt korektora dźwięku. Przycisk MODE zmieniał tryby pomiędzy odtwarzaniem MP3 z podziałem na pamięć wbudowaną, pamięć wewnętrzną oraz wszystkie, a także nagrań dźwiękowych wykonywanych wbudowanym mikrofonem, również z wyborem pamięci. Naciśnięcie przycisku RECORD rozpocznie nagrywanie dźwięku mikrofonem na wcześniej wybraną pamięć. Umieszczonym na środku przyciskiem czterokierunkowym wybieramy pliki do odtworzenia lub skasowania, do tego ostatniego służy kolejny dedykowany przycisk. U góry jest jack 3,5 mm, przycisk DSP do wyboru jednego z kilku predefiniowanych nastaw korektora dźwięku, pomiędzy pop, rock, jazz itd. oraz REPEAT sterujący powtarzaniem fragmentów i całych utworów. Z prawej suwakiem HOLD zablokujemy urządzenie, jest slot kart smartmedia, a w narożniku dostęp do kieszeni baterii, mieszczą się tu dwie baterie AAA. Z lewej umieszczono zamykane suwakiem złącze LPT do komunikacji z komputerem. Z tyłu solidny klips do paska, suwak usuwania karty smartmedia, podpowiedź umieszczania baterii i zaskakująca jak na wiek sprzętu dobrze zachowana etykieta z modelem i numerem seryjnym. W ogóle całe to urządzenie zachowało się świetnie biorąc pod uwagę te wszystkie lata i miejsce z którego je przyniosłem. Wgranie na to urządzenie jakiegoś pliku mp3 jest dzisiaj praktycznie niemożliwe. W celu walki z piractwem odtwarzacz korzysta z niestandardowego systemu plików, nie można więc po prostu wrzucić na kartę smartmedia pliku mp3. To znaczy można, ale nie zostanie ten plik odtworzony. Karta smartmedia jest widziana w Windowsie, jest sformatowana na FAT, a plik znajduje się w pamięci, mimo to urządzenie go nie odtworzy. Ciekawa sytuacja jest również z audio nagranym z mikrofonu. Urządzenie widzi i odtwarza pliki, natomiast eksplorator Windows pokazuje pustą pamięć. I tak włączone jest wyświetlanie wszystkich plików, również systemowych i ukrytych. Audio z mikrofonu fizycznie jest na pamięci smartmedia, ale widać je dopiero kiedy otworzyć pamięć programem HXD. Widzę tutaj potencjał na zbadanie w jaki sposób urządzenie umieszcza pliki w pamięci i wstrzyknięcie jakiejś mp3. Chociaż pewnie same mp3 są szyfrowane, więc dźwięk trzeba by zapisać w formacie dźwięku z mikrofonu, ale on też może być szyfrowany. Jeśli ktoś chciałby mi w tym pomóc, to mogę podesłać obraz karty pamięci do analizy. Podczas nagrywania odcinka nie udało mi się pokazać zawartości karty pamięci, tak to zwykle jest, że jak nagrywam odcinek to wtedy nic nie działa. Prawidłową drogą zarządzania plikami mp3 oraz audio nagranego mikrofonem było użycie programu na Windowsa Cabo Desk. Będącego również rebrandem programu dla wspomnianego Jazz Pipera. Należało połączyć odtwarzacz kablem LPT do komputera, port LPT musiał być przy okazji ustawiony w tryb PCP. Przy pomocy programu można połączyć się z odtwarzaczem, zainicjalizować jego pamięć i przesłać wreszcie muzykę, zapewne dodatkowo ją szyfrując. Tak to zwykle jest, że jak przy targach coś zwiaty to nie ma kompletu, podobnie tym razem brakowało kabla LPT. Mając nadzieję na to, że pin-outy LPT w komputerze i w złączu w Cabo będą rozwiązane 1 do 1, tzn. pin pierwszy LPT w komputerze będzie pinem pierwszym w odtwarzaczu itd., wylutowałem oryginalne złącze i zastąpiłem je wiązką przewodów z zakończoną pecetowym LPT. Niestety złącze to nie jest rozwiązane 1 do 1. Brakuje też jakiejkolwiek dokumentacji dla użytego w odtwarzaczu mikrokontrolera. Analizując ścieżki na PCB znalazłem 8 ścieżek obok siebie, które założyłem, że będą 8 bitami danych. Pozostałe przewody mają funkcje sterujące, wykorzystano 8 z nich w urządzeniu, przy czym LPT ma ogólnie 9 sygnałów sterujących. Za pomocą płytki z pinami przetestowałem najbardziej oczywiste konfiguracje połączeń, wspomagając się analizatorem stanów logicznych i czatem GPT oraz jego podpowiedziami. Niestety poza fałszywym, pozytywnym trafieniem w postaci komunikatu Connect na wyświetlaczu odtwarzacza, nie uzyskałem połączenia. Nawet jeśli założymy, że poprawnie połączyłem bity danych oraz pominiemy jeden z najmniej używanych w LPT sygnałów, czyli AutoFeed, tak żeby było 8 pinów z peceta i 8 z MP3, to mamy do przetestowania ponad 40 tysięcy kombinacji połączeń. Jeśli uwzględnimy wszystkie 9 pinów, liczba ta wzrośnie do około 360 tysięcy kombinacji. A gdyby wziąć pod uwagę też bity danych, bo nie wiadomo czy tak naprawdę poprawnie je wykryłem i ustawiłem w szeregu, liczba kombinacji wyniesie 355,687,428,096. Myślę, że o sprawdzenie tych 40 tysięcy kombinacji jeszcze można by się pokusić, półautomatyzując proces za pomocą Arduino Mega, które kopiowałoby obustronnie sygnały, zmieniając kombinacje co wciśnięcie przycisku, o ile to w ogóle jest w przypadku Arduino możliwe, bo też nie wszystko o nim wiem. Do tego trzeba by jeszcze klikać na komputerze Alt, Enter, Enter, bo jest to najszybszy sposób na uruchomienie wykrywania odtwarzacza przez kabodesk i potem jeszcze raz Enter, żeby zamknąć komunikat o błędzie połączenia. Z wykorzystaniem dwóch dłoni sprawdzanie jednej kombinacji zajmuje około 4 sekund, co dałoby 2 dni ciągłego sprawdzania. W urządzeniu można było przechowywać listę kontaktów, którą należy najpierw zainicjować w kabodesk. Wyświetlała się ona po dłuższym przytrzymaniu któregoś z przycisków. Sprzętowo mamy tu dedykowane mikrokontrolery, pamięć flash o łącznej wielkości 64 MB, przetworniki cyfrowo-analogowe, pewnie jakiś mały wzmacniacz i elementy towarzyszące. Rzecz zbudowana jest z dwóch PCB o dobrej jakości połączonych ze sobą dwoma złączami. Dzisiaj całe takie urządzenie poza sterowaniem i wyświetlaczem mieści się w jednym małym układzie scalonym. Cabo Best Data sprzedawano m.in. na Amazonie, dzięki czemu zachowały się opinie z wczesnych lat dwutysięcznych. Najczęściej krytykowano szybkie pożeranie baterii przez odtwarzacz i stosunkowo niską jakość dźwięku, której nie jestem w stanie sprawdzić. Mogę jedynie coś nagrać mikrofonem i puścić to przez złącze jack. Siemanoczko, z tej strony Saper, naczelny złomiarz tego osiedla, to jest test nagrywania. Karty Smartmedia o wielkościach 8 i 16 MB dorwałem na ryj o księdze. Przypominają nieco powiększoną i przerzuconą w pionie kartę SD, są natomiast znacznie cieńsze. Właściwie są to tak cienkie i elastyczne plasterki, że sprawiają wrażenie jakby miały pęknąć od samego leżenia na stole. Pudełka z którymi kupiłem te karty opisane były jako flashcard, bez podawania, że jest to Smartmedia. Wewnątrz znajdowało się plastikowe pudełko przypominające te od płyt CD, miękkie plastikowe etui na kartę, naklejki z miejscem na opis oraz wielokrotny system zabezpieczania karty przed zapisem. Na karcie znajduje się małe wyżłobione kółko, w które należy wkleić naklejkę z przewodzącej folii. Naklejka ta umieszczona wraz z kartą w czytniku zwiera piny odpowiedzialne za detekcję tego zabezpieczenia. System jest wielorazowy, bo dołączono kilka takich przewodzących naklejek. Smartmedia miały dwa warianty, 3,3 oraz 5V, tutaj mamy do czynienia z wersją 3,3. Oraz niektóre z nich miały przypisany na stałe we wbudowanym kontrolerze numer ID. Stąd na jednej z kart znajdziemy oznaczenie ID obok oznaczenia wielkości pamięci. Identyfikator ten miał służyć jako system DRM. Nie wiem jak miałoby to działać, być może program mógł na bazie kupionej licencji kopiować muzykę wyłącznie na karty z uprawnionym ID, odmawiając kopiowania w innych przypadkach. Taki mam na to pomysł, ciekaw jestem czy też macie jakiś. Nokia 5510 również reprezentuje tamtą generację wczesnych, przenośnych urządzeń do odtwarzania muzyki, ale jest ciekawa nie tylko z tego powodu, że jako jeden z niewielu telefonów tamtych czasów w ogóle odtwarzała muzykę w tak dobrej jakości jak MP3, ale też dlatego, że po prostu zeżarła i trzyma w swoich wnętrznościach Nokia 3310, czy też jej młodszą siostrę Nokia 3330 z obsługą WAP. Dosłownie wzięto 3330 i obudowano ją odtwarzaczem, dodając przy okazji klawiaturę QWERTY. Z tego przeszczepu wyniknęło kilka zabawnych faktów, jak to, że chirurgią śrubokrętową można oddzielić moduł telefonu od modułu odtwarzacza, że niemal dałoby się pozamieniać ze sobą flaki 3330 i 5510, gdyby nie brak złącza wyświetlacza i brak przycisków klawiatury, oraz, że słuchawki z mikrofonem dołączone do 5510 są po prostu potworem Frankensteina. I należy je podłączyć zarówno do portu jack modułu telefonu, aby móc rozmawiać przez te słuchawki, jak i do portu jack modułu odtwarzacza, żeby móc słuchać muzyki. A więc na froncie znajdziemy podświetlany na zielono monochromatyczny ekran LCD. Do dzisiaj bardzo popularny wśród miłośników Arduino, jako łatwy do podłączenia modułu wyświetlacza. Klawiaturę podzielono na dwie części i umieszczono po obu stronach wyświetlacza i również podświetlono na zielono. Dziś już ledwie to podświetlanie w ogóle widać. Pod ekranem znalazły się przyciski potwierdzenia, kasowania oraz góra i dół, nie ma natomiast przycisku prawo-lewo. W prawym dolnym narożniku jest głośnik słuchawki, gdyż na czas rozmów 5510 trzyma się pionowo. Z ekranu nie spogląda na nas, bo śpi pikselowy kocur ustawiony na tło przez karuzela. Te proste obrazki można było przesyłać pomiędzy komórkami, tak jak wysyłało się SMS-a. Format nazywał się EMS i umożliwiał pisanie kursywą, pogrubionym tekstem i przesyłanie obrazków. Oczywiście, żeby można było je przesyłać pomiędzy komórkami różnych marek, musiała istnieć współpraca pomiędzy producentami. Później format ten zastąpiony został po prostu MMS-ami. Z lewej obok złącz audio i mikrofonu jest złącze tzw. grubej ładowarki do Nokii. Grubej, bo później w Nokiach stosowano cienkie. Ładowarka jest ciekawostką samą w sobie, wykorzystując transformator zamiast przetwornicy. Z prawej był kiedyś duży gumowy element współpracujący z włącznikiem. U góry jest otwór piszczka buzzera do odtwarzania dzwonków. I ponownie ciekawie robi się na dolnej krawędzi urządzenia, gdzie umieszczono przycisk uruchamiający radio. Nie muszę rejestrować tego odbiornika, bo zarejestrował go Karuzel94, widz od którego tę Nokię pożyczyłem. Zarejestrowałeś, prawda? Jest też przycisk uruchamiający odtwarzacz MP3 oraz przyciski głośności. Nokie tamtych czasów były ekstremalnie upierdliwe pod kątem łączności z komputerem. Wsadzało się dziwaczne zestawy pomiędzy baterię a klawiaturę, żeby uzyskać połączenie UART przez RS-232. No, czasem również przez USB. Funkcja ta została zachowana w module telefonu i tędy wepchniemy dzwonki oraz obrazki, co kiedyś pokaże jak będę miał taki kabel. Moduł odtwarzacza wyposażono natomiast w złącze mini-USB, co jest dużym ułatwieniem, pójściem po rozum do głowy oraz miłą odmianą od tych wszystkich portów COM i LPT. I szkoda tylko, że służy wyłącznie do transferu muzyki. Telefon podłączony przez USB do komputera udostępnia około 60MB pamięci masowej ze swobodnym dostępem do plików. Możemy tutaj umieszczać również dokumenty, obrazki, czy choćby, nie wiem, IC Towera można było zanieść do kolegi w ten sposób. Można nawet wrzucić tutaj pliki MP3, ale oczywiście nie zostaną one odtworzone przez telefon, bez wcześniejszej konwersji czy szyfrowania. W ten sposób nie możesz odtwarzać MP3 na telefonie, ale możesz je zanieść do kolegi, tak jakbyś je zaniósł na pendrive, tyle że za pomocą tego telefonu. Na dodatek, jeśli przekonwertujesz nielegalne pliki programem Nokia Audio Manager, to staną się legalne w takim rozumieniu, że będą odtwarzane w telefonie. Jaka logika za tym stoi? Nie wiem, w każdym razie rozszerzenie przekonwertowanych, czy zaszyfrowanych plików to ISE. Technologia zdaje się nazywać Log Stream Embedded, ale nie znalazłem na jej temat żadnych ciekawych informacji. Przy okazji muszę przyznać, że oprogramowanie dołączone do telefonu zostało ciekawie zaprojektowane pod kątem wizualnym i dźwiękowym. Obok USB jest kolejne złącze jack. I nie uwierzycie do czego służy, ale o tym zaraz. Główne menu telefonu ma formę przebijanych kafelków, ikony są animowane, ustawienia i aplikacje są bardzo proste. Znajdziemy tutaj gry, w tym kontynuację kultowego Snake'a, Space Impact, coś na wzór Pinballa, Batumi, czymkolwiek to jest, i łączenie obrazków w pary. W ustawieniach dźwięku włączymy wygaszacz ekranu, to jest bardzo dobre miejsce na umieszczenie tego ustawienia, czy ustawimy kultowy dzwonek Nokia Tune na połączenia. No i wreszcie mięsko, czyli kategoria muzyka. Lista utworów przyspieszy znalezienie utworu do uruchomienia, radio ma automatyczne strojenie wywoływane dłuższym przytrzymaniem jednego z przycisków, i można w nim zapisać oraz nadać nazwy znalezionym stacjom. Odtwarzacz muzyki może odtwarzać losowo, oraz ma kilka predefiniowanych ustawień korektora brzmienia. Klawisz u dołu telefonu włącza odtwarzanie, ale nie pauzuje go, ani nie odpauzowuje, co jest strasznie durne. Jak można było nie pomyśleć o takich podstawach? Przycisk na zestawie słuchawkowym zdaje się również tylko odbiera i kończy połączenia. Z jakości dźwięku byłbym naprawdę bardzo zadowolony w 2000, osobiście jeszcze długo później używałem zwykłego Walkmana na kasety. Program magnetofon nagrywa dźwięk do pliku, który znajdziemy później w pamięci urządzenia, i będziemy mogli odtworzyć go za pomocą playera. Nie znalazłem programu na Windowsa, który byłby zdolny te pliki odtworzyć, więc też są w jakiś sposób chronione, szyfrowane i tak dalej. Jeśli uruchomimy radio, to zostanie nagrane radio, ale największą ciekawostką jest tutaj złącze Line In, do którego możemy podłączyć na przykład Walkmana czy Discmana. Jak to odkryłem, to po prostu eksplodowała mi głowa, szczególnie, że nagrywany dźwięk nie przypomina pierdzenia jak z dyktafonu Cabo, a jest po prostu naprawdę bardzo dobrej jakości. Jedynie przydałby się wskaźnik wysterowania, żeby nagrywać z możliwie dużą głośnością, unikając przesterów. Od strony Discmana też jest ciekawostka, wiele z nich posiadało osobne złącze Line Out, wykorzystywane często jako drugie złącze słuchawek, a pierwotnie zaprojektowane właśnie jako wyjście dźwięku o ustandaryzowanym poziomie głośności. W okolicach 2001 roku komisja zdechła, uznając, że dźwięk nie jest wystarczająco głośny. W okolicach 2001 roku komisja zdechła, uznając, że nie ma technologicznego sposobu na zapobieżenie piractwu muzyki. Do czasu powstania i rozpowszechnienia się tanich serwisów streamingowych, piractwo muzyki miało się świetnie. Nadeszły czasy małych, tanich odtwarzaczy z coraz większymi pamięciami, pozwalającymi łatwo kopiować i odtwarzać muzykę dzięki złączu USB i trybowi pamięci masowej. Ludzie budowali gigantyczne biblioteki pirackiej muzyki, niedługo później telefony komórkowe otrzymały złącza kart pamięci i co ciekawe, niektóre z tych telefonów mając kolorowy wyświetlacz, smsy, internet i podobne bajery, miały mniej pamięci wbudowanej niż Nokia 5510. Ale to taka poboczna ciekawostka. Ale wtedy nie było już odwrotu, każdy z nas nosił opaskę pirata. No tak, jakby się tak zastanowić, to każdy miał jakąś piracką muzykę, choćby dzwonki przesyłane pomiędzy urządzeniami. Jeśli chodzi o urządzenia, to Nokia Super, chociaż nie do końca przemyślany jest tutaj system antypiracki, ale za to pamięć masowa i jakość dźwięku naprawdę rewelacja. Natomiast Cabo Best Data to relikt lat 90. Na dodatek podróba, o której powstał w internecie zdaje się tylko jeden artykuł. Cierpi na sporo różnych przypadłości, wczesnych, przenośnych urządzeń do odtwarzania muzyki. Pobawię się jeszcze chwilę i spróbuję rozkminić pinout, a jeśli się to nie uda, to zamknę w szczelnej kapsule i poszukam kabla. Może kiedyś trafię na jakimś ebayu albo gdzieś. Oryginalne złącze jeszcze mam, w każdej chwili mogę je na powrót wlutować. No nic, dziękuję za obejrzenie tego filmu, mówił dla Was Saper, pozdrawiam, cześć! Napisy stworzone przez społeczność Amara.org