Tworzenie i sprzedaż technicznych kursów online? - wywiad: Mrugalski i Bartnik (film, 42 minuty)
W najnowszym wywiadzie w serii Imker, Jakub Mrugalski dzieli się swoimi przemyśleniami na temat eksperymentów w świecie twórców internetowych. Jakub, który tworzy kursy internetowe dotyczące różnych technologii oraz programów, podkreśla, jak ważne jest testowanie różnych metod promocji i weryfikacja ich efektywności. W rozmowie wyjaśnia, że każdy twórca powinien sprawdzić na własnej skórze, które strategie działają najlepiej w jego branży. Często inspiruje się pomysłami innych twórców, jednak przyjmuje zdrowe podejście do eksperymentowania, podkreślając, że wyniki mogą się różnić w zależności od kontekstu.
Jakub dzieli się również swoimi doświadczeniami z miejscem, w którym ujawnia swoje sukcesy, ale i problemy na świeczniku publicznym. Twierdzi, że należy nie tylko pokazywać, co się udało, ale także uczyć się z porażek. Przykładami mogą być jego newsletter czy publiczne opisy wpadek, które pomagają innym uniknąć tych samych błędów. Jakub daje do zrozumienia, że transparentność w procesie twórczym jest kluczowa, ponieważ umożliwia odbiorcom łatwiejsze zrozumienie procesu oraz ułatwia im wdrażanie własnych zasad.
Dyskutując o kopiowaniu pomysłów, Jakub zauważa, że obawa ta raczej nie jest powodem do zmartwień. Twierdzi, że prawdziwą wartością, którą twórcy oferują, jest ich unikalny gust oraz sposób interpretacji prezentowanych informacji. Mówi, że jeśli kopiowane są jedynie powierzchowne aspekty, to nie stanowi to zagrożenia, ponieważ prawdziwy sukces opiera się na unikatowych doświadczeniach i procesach twórczych.
Jakub opowiada również o swojej przygodzie z nauką i tworzeniem kursów. Swoje pierwsze zasady osadzenia w praktyce zdobywał przez uczenie kolegów. Podkreśla, że doświadczenie w nauczaniu tego, co sam zrozumiał, pomogło mu w zbudowaniu osobistej marki oraz społeczności zainteresowanej jego twórczością. Kolejnym istotnym krokiem było rozwijanie systemu kursów, które maksymalnie kompresują wiedzę do formatu czasowego, co zdaje się preferowaną metodą przez jego odbiorców.
Na końcu wywiadu, Jakub informuje o aktualnych statystykach swojego kanału, które wskazują na 2638 wyświetleń oraz 86 polubień, co w chwili pisania tego artykułu podkreśla jego rosnącą popularność oraz uznanie w branży. Dzięki jego unikalnemu podejściu i konsekwencjom w testowaniu różnych metod, Jakub inspiruje innych twórców do działania oraz wytężonego myślenia przy budowaniu własnych projektów.
Toggle timeline summary
-
Wprowadzenie do wywiadu z Jakubem Mrugalem, ekspertem IT tworzącym kursy online.
-
Dyskusja na temat znaczenia eksperymentowania w drodze twórcy.
-
Jakub dzieli się spostrzeżeniami na temat testowania różnych metod promocyjnych.
-
Podkreśla znaczenie osobistego testowania metod.
-
Zbieranie inspiracji z innych twórców korzystających z różnych platform.
-
Jakub wyjaśnia równowagę między strategią a eksperymentowaniem.
-
Dzieli się wynikami udanych eksperymentów ze swoją publicznością.
-
Dyskusja na temat zalet i wad trendu 'budowania w sposób publiczny'.
-
Jakub wspomina, jak poprawia inspiracje od innych.
-
Rozmawia o szczegółowym dokumentowaniu swoich projektów poprzez newslettery.
-
Dyskusja na temat wartości dzielenia się porażkami, aby pomóc innym się uczyć.
-
Jakub dzieli się, jak uczenie się na błędach może przynieść korzyści jego publiczności.
-
Przyznaje, że istnieje ryzyko związane z dzieleniem się pomysłami i potencjalna możliwość imitacji.
-
Jakub mówi o popularności swojego newslettera i problemie kopiowania treści.
-
Rozmowa porusza subiektywną wartość treści markowych.
-
Jakub reflektuje nad swoim wejściem do branży technologicznej i dzieleniem się wiedzą.
-
Podkreśla efektywność uczenia się przez nauczanie innych.
-
Jakub omawia tworzenie szybkich i efektywnych kursów.
-
Efektywność szybkiego przekazywania wiedzy początkującym.
-
Jakub przedstawia swoje wczesne doświadczenia w rozwijaniu kursów.
-
Dzieli się spostrzeżeniami na temat monetyzacji kursów online i wdrażania feedbacku.
-
Jakub zwraca uwagę na rosnące zapotrzebowanie na strukturalne kursy online na rynku.
-
Dyskusja kończy się przemyśleniami na temat budowania zaangażowanej publiczności.
Transcription
Cześć, w kolejnym wywiadzie z serii Imker zapraszam Cię na rozmowę z Jakubem Mrugalskim, który zajmuje się szeroko rozumianym IT ze wskazaniem na to, że tworzy kursy internetowe na temat używania różnych technologii czy programów dla programistów, a także dzieli się swoją drogą twórcy internetowego ze swoją społecznością. Z Jakubem wyszła nam bardzo ciekawa rozmowa, dużo ciekawych spostrzeżeń, które możesz wykorzystać w swoim biznesie, dlatego zapraszam Cię serdecznie. Jakubie, powiedz mi, jak jest u Ciebie z eksperymentami w świecie twórców, bo zauważyłem osobiście, że Ty bardzo dużo eksperymentujesz, próbujesz nowych rzeczy, a później przedstawiasz z tego wyniki i niektóre rzeczy u Ciebie zostają i nie, więc jak podchodzisz do tematu eksperymentów w świecie tworzenia własnych produktów? Ja myślę, że każdy powinien sprawdzić sam na sobie, które z metod promowanych przez innych twórców działają, a które też nie. Często zbieram jakieś inspiracje od innych twórców, ktoś używa reklamy na przykład na Twitterze, ktoś używa na przykład na TikToku, no i chwali się wynikami. Super mi to działa, świetnie konwertuje, naprawdę polecam, ale zwykle to jest powiązany taki wynik z konkretną branżą, czyli coś u niego działa, u mnie niekoniecznie to będzie działać, więc naturalne podejście moje jest takie, sprawdźmy to na przykład na jakimś małym budżecie albo sprawdźmy to na przykład na jakimś poście. Czasami się zdarza, że pewien eksperyment u mnie wychodzi świetnie, ja się tym dzielę na przykład z moimi tam obserwującymi na Instagramie, na Twitterze, a ludzie mówią, u mnie to zupełnie nie zadziałało, więc wszystko no niestety trzeba przejść przez takie testy na sobie, inaczej trudno powiedzieć, że coś jest dobre, sprawdzone, czy też nie, no i wszystko staram się mierzyć, to znaczy staram się nie tylko na oko ocenić, że na przykład coś w miarę dobrze konwertuje, tylko jeżeli jest to poparte konkretnymi liczbami, to stwierdzam, OK, ten eksperyment się udał. OK, tylko tutaj właśnie wychodzi największa wada i zaleta built-in public, czyli takiego trendu, żeby pokazywać wszystko, co się robi i opisywać to, czyli u mnie działa, troszkę też jak w swoim świecie IT, prawda, u mnie działa, u kogoś nie działa, to właśnie, czy jest sens w ogóle czytać i tego typu case study robione przez innych twórców, twoim zdaniem? Jest i tu bardzo jest, dlatego że nie na wszystkie pomysły, które ja realizuję, wpadam sam, a może powiem inaczej, na mało z nich wpadam sam, one pochodzą z inspiracji od innych twórców, gdybym ja nie oglądał na przykład case study innego twórcy, w ogóle nie wiedziałbym, że można coś takiego spróbować robić. Często pomysły zebrane z sieci ja staram się jakoś ulepszyć, wprowadzam tam jakąś taką swoją innowację i u mnie to zaczyna na przykład działać, mimo że na początku nie działało wcale, więc dla mnie takie ekstremalnie inspirujące są właśnie case study innych twórców i dlatego też sam tworzę swoje. Mam na przykład swój newsletter, gdzie rozpisuję wszystkie projekty, które realizuję na takie drobne kawałki, typu co udało się zrobić, czego nie udało się zrobić, co nie zadziałało, bardzo ludziom się podoba, co jest może dla niektórych dziwne, ale opisywanie wszystkich wpadek, to znaczy jeżeli opisuję coś, co się naprawdę nie udało, po pierwsze ludzie lubią czytać o tym, że komuś się coś nie udaje, ale po drugie to też jest takie uczenie się na cudzych błędach, ja nie muszę tego błędu popełniać, bo ty już go popełniłeś, okej? I dzięki temu, że ty popełniłeś, czyli o mnie mowa, no to w takim razie ktoś może powiedzieć albo to była zła metoda, albo ewentualnie wiem już, co należy poprawić w twoim postępowaniu, aby u mnie działało i staram się w ten sposób też inspirować ludzi na zasadzie nie powtarzaj tego, co ja robię, bo to może czasami źle się skończyć, ale zobacz, co ja robię, może coś z tego weźmiesz dla siebie i może w twoim biznesie, w twoim życiu codziennym, to jakoś to zaskoczy i zacznie działać. A czy to nie jest tak, że publikując to też jest ryzyko, że ktoś ciebie skopiuje? Bo wiesz, często w dzieleniu się tym, co się robi, jest taka obawa, że ktoś to weźmie, skopiuje i będzie większym beneficjentem niż osoba, która na przykład przygotowała jakąś metodę. Czy spotykać się po pierwsze z czymś takim, a po drugie, jak sobie z tym walczyć? Pierwsze pytanie brzmi, czy w ogóle trzeba z tym walczyć. Bo przykładowo, mam newsletter, który jest dość popularny w branży IT, unknownews, i jego tam subskrybuje teraz około 12 tysięcy osób. I ten newsletter jest kopiowany pod względem nie treści, ale pod względem formy, pod względem tego, jak zbieram linki, jak je opisuję, nawet forma graficzna, której prawie nie ma, jest dokładnie krok po kroku kopiowany. I newsletterów takich jak mój, w Polsce, tylko w Polsce, jest to na mnie kilkanaście. No i teraz pytanie brzmi, czy jedyną wartością, jaką ja daję ludziom, jest faktycznie wygląd mojego newslettera, to jak się nazywa, to jak jest sformatowany, to jest jedyna wartość, jaką przekazuję? Jeżeli odpowiedź brzmi tak, no to trzeba zacząć robić coś innego. Ale jeżeli przekazuję coś więcej, to ludzie nie są ze mną dlatego, że ja mam jakiś format publikacji. Oni są ze mną dlatego, że na przykład lubią mój gust. Mojego gustu, na przykład, jak ja wybieram, załóżmy, linki do przeglądu tam prasy, nie da się skopiować. Można starać się upodobnić do mnie, ale to jest niepowtarzalne. No tak samo każda inna rzecz związana z biznesem. To też nie jest tak, że jeżeli ja zdradzę, na przykład, jak działa mój biznes bardzo taki technologicznie zaawansowany. Jestem właścicielem firmy hostingowej. I dość takiej, bym powiedział, innowacyjnej firmy hostingowej. I ja dzielę się publicznie, krok po kroku opisuję, jak działają rozwiązania techniczne w środku zawarte. I czasami spotykam się z komentarzami, że to jest tajemnica firmowa. Nie. Co jest tajemnicą firmową, to ja decyduję, bo jestem właścicielem tej firmy, prawda? A to nie jest dla mnie tajemnica firmowa. Dlaczego? Dlatego, że to, co ja robię, to jest jedna rzecz. A to, jak ja to robię, jak to działa pod spodem i jak to jest skonfigurowane, to to jest dopiero tajemnica firmowa. Więc można powiedzieć, to, co ludzie kopiują, to kopiują taki wierzchołek góry lodowej. I zupełnie mi to nie przeszkadza. Nie widać, to tak naprawdę jest pod tym wierzchołkiem wszystkich tych działań, które doprowadziły cię do tego. Czyli oni by kopiowali najchętniej efekt, nie wiem, układ strony, właśnie wygląd newslettera, tak jak mówisz, ale nie mają tego całego procesu w tym wszystkim. I to myślę, że jest taka fajna rzecz. Trochę też jest tak z moim newsletterem, bo jak ja piszę, jak zbieram materiały dla twórców, na przykład postawiłem na to, żeby nie zbierać je z Polski, chociaż też polskie materiały się zdarzają, ale głównie z zagranicy, bo moim zdaniem ten rynek zagraniczny jest kilka kroków przed nami, jeżeli chodzi właśnie i o otwartość, i o dzielenie się tymi wszystkimi materiałami. Super. Ja bym teraz, Jakub, zapytał cię, to w takim razie, jak wyglądała jeszcze twoja droga, nie? Bo mówisz newsletter, mówisz firma hostingowa, a jakby nie było, trzeba cię postrzegać jako twórcę internetowego czy wydawcę kursów internetowych, więc od czegoś się zaczęło, jakbyś nas tak krótko poprowadził po tym temacie. Zaczęło się wiele, wiele lat temu, tak okolica roku 2003, bym powiedział, to chciałem dzielić się swoją wiedzą, pomimo tego, że jej nie miałem. To znaczy, wiem, że to brzmi dziwnie, ale chodzi o to, że zacząłem uczyć się technologicznych rzeczy dość zaawansowanych i zastanowiłem się, jak można bardzo efektywnie się tego uczyć. Najprostszą metodą, jaką znalazłem, to jest ja się tego nauczę i nauczę kolegę, to znaczy w sensie wytłumaczę jemu, co ja zrozumiałem, taka wspólna nauka po wspólnym stole. Stwierdziłem, że dobra, ale kolega nie musi być jeden. Tych kolegów może być trochę więcej. I zastanowiłem się, czy dałoby się pisać na przykład artykuły. No, artykuły na bloga, no i okazuje się, że w moim przypadku nie. Ja jestem dyzylektykiem, mam takie, miałem problemy z pisaniem, z mówieniem i takie tam rzeczy. No i chodziło o to, że miałem blokadę taką, że jeśli się rozgadam, to całkiem fajnie mi to ogadanie idzie, ale jeżeli zacznę pisać ówcześnie, to mi to zupełnie nie idzie. No i w tamtych czasach wpadłem na pomysł, że może bym filmy nagrywał. Problem był taki, że nie za bardzo chciałem twarzy pokazywać, więc zacząłem nagrywać screencasty. Screencasty, sam pulpit, no i głos. Kolejny problem, no to jeszcze problem z wymową, to znaczy wada wymowy. Ale stwierdziłem, ludzie chyba przychodzą nie po to, żeby słuchać, jak ładnie mówię, ale po to, żeby wyciągnąć z tego jakąś wiedzę. I okazało się, że całkiem fajnie to zaczęło, teraz bym powiedział, konwertować, to znaczy ludzie zaczęli coraz częściej oglądać te tutoriale, zaczęli faktycznie wkłaniać tą wiedzę, no i taka, nazwijmy, marka osobista w tej branży zaczęła się budować. Czyli nie byłem ówcześnie ekspertem z doświadczeniem jakimś, ale dzieliłem się swoją drogą, to znaczy starałem się dokumentować typu, słuchajcie, dzisiaj nauczyłem się tego, pokażę wam, jaki to jest fajne. I ludzie stwierdzali, to jest fajne, my też to chcemy. I tak krok po kroku rozbudowywałem to. No i potem oczywiście kariera zabudowa, to znaczy już nie tyle, co się nauczyłem, ale czego używam w pracy, co mi pomaga, co sprawia, że jestem bardziej wydajny. I tak budując, budując, no dochodzimy do obecnych czasów, czyli po prostu pokazuję, jak działam w biznesie. W dużym uproszczeniu to się zaczęło i tak działało. Tak, bo z jednej strony działasz w biznesie, pokazujesz, jak działasz w biznesie, jak to wygląda od środka. I to jest taki, bym bardziej powiedział, content pod content twórczyn i twórców. A z drugiej strony po prostu prowadzisz swoją działalność, która opiera się właśnie o firma hostingową, o tworzenie kursów i tego typu rzeczy. I właśnie to wydawanie kursów, to jest taki fajny temat, bo jak ja obserwowałem ten rynek, bo przed naszych klientów jest dużo twórców kursów, którzy robili takie zwykle bardzo duże, skomplikowane kursy, a ty z kolei postawiłeś na kurs temat w godzinę. I tak mam, to doszę wrażenie, że to jest trochę powiązane z tym, co powiedziałeś przed chwilą, że jak się czegoś nauczyłeś, to po prostu chciałeś szybko to komuś przedstawić, tak żeby albo go zajawić, albo żeby on uznał, że to nie dla niego. I powiedz trochę o tych kursach w godzinę. Dlaczego w ogóle, skąd ten pomysł się wziął? Zastanowiłem się tak, jak wyglądało moje wkraczanie w nowe technologie. Gdy pierwszy raz dostałem pracę jako administrator systemów Linux, no to byłem takim bardzo, bardzo początkującym człowiekiem. I oczywiście jak poszedłem do pracy, no dowiedziałem się, ile nie wiem. I pytałem kolegów, co zrobić, żeby zdobyć wiedzę. Standardowa odpowiedź – czytaj dokumentację. Super, tylko dokumentacja czasami ma kilkaset stron. Pytanie – wszystko mam przeczytać? Zacząć od połowy? Nie wiem, pokaż mi palcem? I co się okazało? Okazało się, że czasami w pracy znajdują się ludzie, którzy są sympatyczni i chcą pomóc. Więc zapytałem kolegi, słuchaj, czy mógłbyś mi powiedzieć po prostu, co ja mam wiedzieć z tego? Jakoś jak przedstawić ten temat, spotkajmy się, nie wiem, godzinkę, dwie, trzy, cztery... Na kawę? Okazuje się, że da się... Dokładnie, spotkajmy się na kawę, opowiedz mi o tej pracy, co ja mam wiedzieć. Ja się wtedy dowiem, czego nie wiem, doczytam sobie i będę wtedy rozumiał, które elementy dokumentacji są dla mnie. I co się okazało? W mojej pierwszej pracy taka rozmowa trwała mniej więcej trzy godziny. Po trzech godzinach ja stwierdziłem, taki jak Neo z Matrixa, ja już to umiem, nie? Oczywiście to była teoria, bez żadnej praktyki, bez niczego, ale była teoria taka na zasadzie, rozumiem jak ten system działa. I stwierdziłem, skoro da się w trzy godziny przedstawić jakąś wiedzę, która dokumentacja rozpisuje na wiele, wiele tam set stron, oczywiście to doprowadziło do tego, że ta wiedza, którą wchłonąłem w ciągu trzech godzin, umożliwiła mi dopiero zrozumienie dokumentacji. Ta dokumentacja była na zbyt wysokim poziomie jak dla mnie. No to stwierdziłem, dobra, to w takim razie da się ludziom przekazać w ciągu około trzech godzin całkiem znośną wiedzę, która sprawi, że dojdą od momentu, nie mam pojęcia, co to jest, do momentu stworzyłem pierwszy projekt. I to powinno być okej. Ale zastanowiłem się już po latach, dlaczego temu koledze zajęło to trzy godziny. No bo dopadłem go w przerwie, powiedziałem, słuchaj, wytłumacz mi, człowiek zupełnie nieprzygotowany, bez żadnych przykładów pod ręką, bez niczego, improwizujący totalnie, no zadałem sobie pytanie, a gdybym ja miał to robić? Gdybym miał czas się przygotować, dwa tygodnie przygotowania na przykład do takiej rozmowy, to ile by mi to czasu zajęło? Stwierdziłem, no, z dwie godziny. Ale biorąc pod uwagę jeszcze szybkość mojego mówienia, godzina w sam raz. Więc stwierdziłem, da się bez najmniejszego problemu przekazać w godzinę to, co chcielibyśmy przekazać, z taką pigułkę wiedzy. To nie jest coś, co sprawia, że człowiek jest ekspertem w danej dziedzinie. To jest taki, ja to nazywam takim quick startem. Na zasadzie nie wiesz, co to jest za technologia, nie masz pojęcia, a w twojej pracy wymagają tego. W takim razie zacznij od mojego takiego quick starta, a potem już będziesz utrudził się na własnych warunkach. To znaczy, może dokumentacja, może filmiki z YouTube'a, może cokolwiek innego. I to super zaskoczyło. Pierwszy taki kurs wydałem, to był kurs taki dla adminów, taki dość, powiedziałbym, hardkorowy, techniczny. I to był eksperyment. Eksperyment w rozumieniu bardzo low budgetowo wydany kurs. To znaczy nie miałem sklepu, nie miałem stron internetowej, nie miałem niczego, miałem jednego linka do Tipea. Bez opisu. No i na zasadzie nagrałem godzinny film. Jak klikniesz tego linka i mi zapłacisz, to ten godzinny film będzie twój. I co się okazuje, no kilkaset osób zapłaciło, kupiło i mało tego, potem zebrałem feedback. To jest genialne, to jest super, nie? No i stwierdziłem, tak, po pierwsze ta forma nauki działa, po drugie da się na tym zarobić, no bo jakby można policzyć kilkaset osób razy tam wtedy 47 zł za kurs, to jak na takie moje ówczesne zarobki bardzo, bardzo duży przepływ gotówki. No i stwierdziłem, wypadałoby wydać kolejny kurs. Kolejny, kolejny, kolejny. No a potem stwierdziłem, a czemu ja mam to nagrywać? No bo ja mogę zaprosić innych ludzi, którzy też znają się... Kolega, który ci na kawie opowiedział, prawda? Dokładnie tak. Mało tego, jeden z kolegów, który na kawie mi to opowiadał, nagrywa dla mnie kursy. Więc jak najbardziej, tak to działa. Więc chodzi tylko o to, że stwierdziłem, opracowałem metodę, jak nagrywać takie kursy. Można powiedzieć, no co, no siadasz, mówisz, to jest godzina i tyle. Nie. Nie jest to takie proste, żeby w ciągu godziny zebrać takie samo mięsko czy tam, jak kto woli, falafla. I chodzi o to, że ta forma kompresji tej wiedzy w ciągu jednej godziny, to jest właśnie taka, nazwijmy, nasza wewnętrzna metoda tworzenia tych kursów. I to się sprawdza. Każdemu nowemu trenerowi pokazuję po prostu, jak taki kurs można nagrać, jak można skompresować się w ciągu jednej godziny, nawet jeżeli nie mówisz szybko, nawet jeżeli masz jakieś tam problemy z czymś, jak to się da przekazać. I to jest taka esencja tego. To jest świetne, co opowiadasz. To jest taki kurs o tworzeniu kursów w godzinę. Taka pierwsza myśl, która mi przychodzi do głowy. Może to jest kiedyś metoda. Tak, ale też właśnie, bo mówisz, że zacząłeś wydawać kursy innych, czyli innych trenerów. I ja też pamiętam taki odcinek twojego newslettera czy w ogóle jakąś rozmowę moją z tobą na ten temat, że to też nie jest takie proste, bo jak jednak jest osoba dodatkowa do ogarniania, to już się nagrywa inaczej, niż jak ty to robiłeś. I czy mógłbyś coś więcej na ten temat opowiedzieć? Tak. Współpraca z trenerami bywa czasami kłopotliwa. I dlaczego? Dlatego, że to jest dla mnie zaskakujące. Ja zawsze myślałem tak, że człowiek, który jest ekspertem w danej dziedzinie, po prostu umie uczyć w tej dziedzinie. To nie jest to w same. Są ludzie, którzy są ekspertami, ale niestety nie umieją się wysłowić, nie umieją ubrać swoich myśli w treść albo nie umieją tego przekazać tak, aby zaciekawić drugą osobę. To jest jedna rzecz. Druga rzecz to jest współpraca z innymi ludźmi. A inni ludzie mają różne problemy. Ktoś nie wywiązał się z naszych ustaleń. Nie jest według mojego modelu nagrywania. Nie jest to przedstawione w taki sposób, w jaki bym chciał. I to są takie pułapki, o których po prostu się nie myśli. To wygląda... To trzeba doświadczyć trochę tak, Jakub. Że nie przewidziałbyś tego, gdybyś po prostu nie zaczął robić, żebyś nie zaczął tych współprac jedną po drugiej organizować i tak dalej. I nawet jak komuś opowiadasz, tak jak nam teraz, to chyba jak nie doświadczymy tego, to nie wiemy tak bardzo, co może pójść nie tak podczas tego nagrywania. Więc to jest... Metoda nauki na błęda chyba jednak najlepiej działa na ludzi tak ostatecznie. I dużo można o tym fajnie opowiadać. Jest już jeszcze jedna rzecz, którą mogę dopowiedzieć. Czasami ludzie, którzy się do mnie zgłaszają, bo jak dzielę się takim właśnie building public, nazwijmy, co ja robię, ile na tym zarabiam, to niesamowicie dużo osób się zgłasza. Ja też chcę tyle zarabiać, co ty, ale wydaj mój kurs. I tutaj jest taki mały problem, że ludzie często nie wyobrażają sobie, ile pracy wymaga stworzenie kursu w godzinę. No bo kurs w godzinę nagrywa się godzinę, nie? To jest naturalne. No nie. Nikt z trenerów nie zszedł jeszcze poniżej 20 godzin. 20 godzin pracy na godzinę materiału. No i teraz można powiedzieć, no ale jakim cudem. Sporo się wycina, sporo się kompresuje, sporo się robi dubli. To jest gigantyczna ilość pracy i czasami mi się zdawało podczas takiej współpracy, ktoś mówi, ja już wysiadam. Nie. Dobra. Spróbowałem, nagrałem, demko, okej, po demku ja wiem, to nie jest dla mnie. Nie dam rady. Nie dam rady nagrać całego kursu. Po prostu to nie jest do przeskoczenia. A czy widzisz jakieś cechy, czy umiejętności, które taka osoba powinna mieć, która chciałaby coś takiego robić? Nagrywanie kursów? No to przekazywanie wiedzy. Efektywne przekazywanie wiedzy to znaczy, po pierwsze, żeby mieć wyczucie takie, które które elementy wiedzy są warte przekazania, bo często jest takie podejście typu, ja bym chciał przekazać wszystko, ale masz tylko godzinę. Wybierz takie najbardziej wartościowe elementy z tego, przekaż mi je w godzinę. Druga rzecz jest taka klątwa wiedzy. Ludzie myślą, że wszyscy wiedzą dokładnie to samo, co ja. No więc zaczniemy od sufitu, że tak powiem. Nie. Tworzymy kursy dla początkujących, to są quick starty, to są kursy dla osób, które dopiero zaczynają z tą technologią. One wiedzą absolutnie nic i trudno jest niektórym ekspertom wyobrazić sobie, jak to jest nie wiedzieć nic. To jest zaskakujące, prawda? No i wtedy ja muszę sprowadzać takie osoby już nazwijmy to partnerom i mówić, słuchaj, to, co powiedziałeś jest świetne, ale tego słownictwa początkujący nie zrozumie. To, co używasz, to jest slang. To, co tutaj pokazujesz, to jest zbyt wysoki poziom abstrakcji. Schodzimy jeszcze niżej. Nie, nie. Tego się w ten sposób zrobić nie da. I to nie ukrywam, trenerów czasami wkuwa. Naprawdę mam tak prosto o tym mówić? Naprawdę. Dokładnie do tego służą te kursy. Czyli nie tylko jesteś trenawcą, ale bym powiedział, że jesteś trochę kuratorem części, które chcesz mieć w tym kursie. Do sporej części tych kursów piszę scenariusze. To znaczy tak naprawdę biorę eksperta, który jest, no, zaznajomiony z daną technologią, ale piszę scenariusz na zasadzie do czego moi widzowie chcieliby użyć tej technologii. A ty im masz pokazać, jak do tego dojść. Dlatego, że jeżeli prosiłem na przykład ludzi, sam napisz scenariusz, to te scenariusze były dość abstrakcyjne. To znaczy, do czego ja naprawdę używam to coś. Osoba, która nagrywa, jest na zupełnie innym poziomie zaawansowania. To, do czego ta osoba to używa, to nie jest tożsame z potrzebami moich klientów. Więc ja opisuję własnymi słowami takie coś chciałbym zrealizować. Zrób mi to, nagraj mi to i na tej zasadzie. Czasami też prosta rzecz. Wypuszczam ankietę na przykład do potencjalnych klientów i pytam się, jeżeli bym wypuścił kurs na temat X, to pytanie, co byś chciał dostać w środku? No i ludzie sami mi piszą w zasadzie scenariusz. Ja to bym chciał dowiedzieć się, jak zrobić to, to, to, to. Ja potem daję to trenerowi, pytam się, jest to możliwe w godzinę? Pewnie. No to realizujemy. No i tak to wygląda. Super. I zastanawiam się jeszcze nad, bo powiedziałeś o tym takim starcie z kursami, że wrzuciłeś po prostu link do TPA, do systemu szybkiej płatności, ludzie to kupili. A na jakim wtedy byłeś poziomie, jeżeli chodzi o rozpoznawalność ciebie w branży, tego, co robisz? Bo mówisz kilkaset zamówień. To nie jest tak, że ktoś nagle wydaje produkt i ma kilkaset zamówień, bo jeszcze ten element jakiejś społeczności zgromadzonej wokół twórcy musi być tutaj. To na jakim etapie byłeś wtedy? Znaczy, podoba mi się ekstra ta koncepcja, że przetestuj, jeżeli działa, idź w to. To jest super, ale na jakim byłeś wtedy etapie, jeżeli chodzi o rozpoznawalność branży, bym o tak to ujął? Na bardzo podobnym etapie, jak jestem teraz. To znaczy pierwszy kurs wydałem no na początku 2022 roku. To był styczeń, jeżeli się nie mylę. Tak naprawdę minął rok. To jest rok wydawania kursów. Aktualnie tych kursów mam na koncie chyba 8, jeżeli się nie mylę, ale chodzi o to, że rozpoznawalność była taka, jak jest obecnie. Nie jestem jakimś internetowym wielkim celebrytą, bo patrząc na numerki na przykład, ilość obserwujących na Instagramie, na Twitterze, na Facebooku, to są raczej takie mikro, mikro liczby, ale jednocześnie staram się, żeby te osoby były w miarę zaznajemione ze mną. To znaczy nie dbam o to, żeby zasięgi były szerokie, tylko żeby pieniądze były ścisłe. Czyli żeby ludzie mnie znali, żeby ludzie mi zaufali, żeby wiedzieli, co ja tworzę, no i przede wszystkim żeby mi kibicowali. To znaczy chodzi o to, że jeżeli przedstawiam swój projekt, to często ludzie dają mi jakieś porady. Zrób jeszcze to, zrób to na tej zasadzie. Jeżeli dzielę się, na przykład jak ten projekt powstaje, to dostaję też rady od ludzi, jakieś uwagi, tego typu rzeczy. To jest właśnie ten building public, to znaczy staram się dzielić całą drogą od momentu, że wpadłem na pomysł, zweryfikujcie mi, czy ja mam sens, czyli tak naprawdę pokazuję, ja nie wiem, czy to, na co wpadłem, czy to w ogóle ma sens. Czasami nawet w taki dość nieformalny sposób to robię, to znaczy pewnie mogłeś kiedyś widzieć, na przykład na Instagramie, chodzę sobie po lesie, mówię sobie przed siebie i mówię, a bym sobie nagrał kursa na temat czegoś tam. I dostaję na przykład 50 wiadomości, tak, zrób to superfajnie, tak, tak, ale koniecznie zabrzmi to. I wtedy taki pomysł to jakby ewoluuje do momentu jakiegoś takiego realnego pomysłu biznesowego. I potem pokazuję, dobra, zrobię ankietę, ale proszę was, wypełnijcie tą ankietę. I to jest według mnie bardzo ważne w takim building public, żeby to było właśnie nie tylko budowane na oczach ludzi, ale z ludźmi. Z ludźmi to znaczy, że ci ludzie są to jakby elementem całej układanki. Sami podrzucają pomysły, sami dają feedback, sami budują produkt i gdy wychodzi produkt, który spełnia dokładnie twoje oczekiwania, no to żal nie kupić. Dokładnie, to jest właśnie takie wychowanie sobie klienta i wzięcie go w cały proces. No i skoro już tak bardzo uczestniczyłem w tym wszystkim, to właśnie, dlaczego mam tego nie kupić? Dostałem dokładnie wszystko, czego potrzebowałem. Dzięki temu, że ci obserwujący są zaangażowani w proces, nie musi być tych obserwujących dużo. To znaczy, przy małych liczbach obserwujących, tam nie pamiętam, ile mam teraz na Instagramie, 6 tysięcy, coś koło tego, 6 tysięcy obserwujących, to jest mikro, mikro, mikrotwórca. Czy na tym można jakoś zarobić? Okazuje się, że nie, bo to jest właśnie takie wychowanie sobie odbiorców przy małej skali. To działa, u mnie przynajmniej działa. Podoba mi się. I tak samo, że jak już mówię, to to jest właśnie takie wychowanie sobie odbiorców przy małej skali. Właśnie, to jest takie wychowanie sobie odbiorców przy małej skali. I to działa, u mnie przynajmniej działa. Podoba mi się, że to działa, u mnie przynajmniej działa. Podoba mi się takie porównanie. Kiedyś Miłosz Brzeziński mi powiedział w jednym z wywiadów, że biznes wydawniczy to jest biznes kolejowy, czyli gdzie jedna książka albo ciągnie, albo popycha następną. I trochę tak jest u Ciebie z kursami, tak jak widzę, że w Twoim przypadku też kurs z biznesem kolejowym, bo mówisz, zaczynałeś rok temu od jednego kursu, teraz jest już ich osiem. A ile planujesz kursów i jak długo trwa w ogóle realizacja takiego jednego kursu? Bo 20 godzin na granic, żeby go zrobić godzinę, to już wiemy. Ale od momentu, kiedy właśnie zrobisz tą ankietę, do momentu, kiedy wychodzi kurs. Najszybciej albo najwolniej, jak Ci się udało do tej pory? Znaczy, muszę powiedzieć tak, rozbiję to na elementy. Najszybszy możliwy kurs trwał 22 godziny od momentu pomysłu do momentu sprzedania pierwszej sztuki. I to był Twój kurs, tak? Tak, to był mój kurs i to było powiedzmy szczerze, doba niespania. Po prostu nie spałem, realizowałem go, to było zrealizowane w jeden dzień i stwierdziłem, nie pójdę spać, dopóki nie sprzedam pierwszej sztuki, dopóki to nie będzie wysłane do ludzi. No i wtedy okazało się, że to się sprzedaje. Ale po pierwsze nie polecam tego trybu życia. Po drugie, raczej nie stosowałbym go też na innych trenerach. No nie mogę mu powiedzieć komuś, weź cały tam dobę pracuj nad jednym kursem. Ale jedna rzecz. Tak, da się to naprawdę zrobić w ciągu jednego dnia, gdy ktoś jest szalony. Ale przy normalnej pracy, jak to wygląda teraz? Teraz jest to bardziej ustrukturyzowane i nie pracuję nad tym sam. Bardzo dużo pomaga mi moja żona. Moja żona zna się na takich rzeczach jak np. montaż audio, montaż wideo, tworzenie grafik. Czasami jeszcze pomaga np. w korekcie niektórych rzeczy. Do tego formalności załatwia z trenerami. Ja nie za bardzo jestem do komunikacji z ludźmi, więc tam umawianie się na jakieś terminy, inne takie rzeczy. Myślę, że dobrze ci idzie akurat teraz. Tak, ale improwizacja. Ale chodzi o to, że te rzeczy przerzucam na żonę i wtedy można powiedzieć, no mnie to nic nie kosztuje, ale ile to jej zajmuje. Proces taki ustalania wszystkiego z trenerami to jest zwykle 2-3 dni. 2-3 dni takich negocjacji na zasadzie, jak to będzie mniej więcej wyglądać. Następnie dajemy czas trenerowi, aby nagrał sobie materiał. Terminy u nas są dość odległe, to znaczy mniej więcej na wydanie kursu czeka się tak 7-8 miesięcy. Mniej więcej takie są kolejki, żeby się dopchać do realizacji. I jeżeli dostajemy już taką surówkę, bo też równie to wygląda, są trenerzy, którzy są świetni w montowaniu wideo i sami sobie to montują. Świetnie montują audio, no to przecież nie będę poprawiał kogoś, kto zawodowo się na przykład audio zajmuje montażem, więc dostaję wtedy ładnie zmontowany kurs, jest świetnie. Ale często jest tak, że dostaję surówkę, to znaczy pocięte losowo kawałki ekranu, do tego nagrane audio z dźwięku. Trzeba to zsynchronizować, trzeba to poskładać, robi to ona. I w tym momencie to mniej więcej zajmuje jej taka godzina materiału, przygotowanie. Około tygodnia, może trochę więcej. Taki tydzień w rozumieniu, 7 dni, nie wiem, 5 dni roboczych. Coś koło 7-8 dni. Następnie moja praca jest, to znaczy marketing. Mówienie o tym kursie, informowanie, jakieś listy oczekujących, tworzenie reklam na Facebooka, tworzenie postów różnego rodzaju, wysyłanie newsletterów. No, mnóstwo działań takich, które są związane właśnie z tym, żeby to sprzedać. Konfiguracja jakichś właśnie rzeczy typu Sales RM przykładowo, też tam jest miejsce na to. Konfiguracja na przykład upsellingów, konfiguracja pakietów, ustalenie cen. Mnóstwo elementów, przez które przechodzę i to też mniej więcej zajmuje mi tak 7-9 dni po mojej stronie. Potem następuje okno sprzedażowe i ja sprzedaję te kursy w taki dość specyficzny sposób, bo czasami ludzie pytają, czyli one są sprzedawane w oknach czy ze stałej sprzedaży? No to why not both? Na zasadzie jest okno sprzedażowe i jest jednocześnie stała sprzedaż. Okno sprzedażowe to jest preorder czy premiera? Nie, to jest premiera. Nie ma u mnie preorderów, to znaczy niebawem będzie jeden kurs pierwszy w byciu realizowany z preorderem, ale normalnie nie ma tego. Premiera polega na tym, to jest taka moja obietnica do potencjalnego klienta. Jeżeli mi zaufasz i nie czytając żadnych, absolutnie żadnych takich review, jak to się sprawdza, co tam jest w środku bez żadnych feedbacków od innych ludzi, po prostu zaufasz mi i kupisz ten kurs, to masz go taniej. Pierwszy tydzień to jest taki tydzień dla ludzi odważnych. Ufasz mi, kupujesz, masz taniej, a jeżeli mi nie ufasz, poczekaj, potem opublikuję wszystkie recenzje, poczytasz sobie na blogach, ludzie tam piszą w internecie i wtedy na spokojnie więcej zapłacisz. No i oczywiście, no, albo ktoś mi ufa i to kupuje, albo ktoś jest cebulą i też to kupuje i wtedy największa sprzedaż możliwa jest właśnie w pierwszym tym oknie sprzedażowym, jak to tak nazywam, czyli właśnie tej promocyjnej cenie. A potem cena kursu wzrasta mniej więcej o 30% i wtedy trafia do stałej sprzedaży. I wtedy można już sobie to kupić, jak się tylko chce. Tak działają te przynajmniej kursy w godzinę. Bo mamy też jeden kurs, który da się kupić tylko raz do roku. I faktycznie raz do roku otwiera się tam sprzedaż na mniej więcej tam tydzień, trochę więcej. I to jest kurs nieco droższy, on obecnie tam kosztował 700 chyba ileś złotych. Więc taki kurs też istnieje. Ale te takie godzinne, no, taki jest model sprzedaży. Czyli mówiąc tak prościej, takie przygotowanie kursu do sprzedaży, to jest mniej więcej około 7 dni pracy mojej żony, 7 dni pracy mojej żony i do tego jeszcze 7 dni sprzedaży plus no bliżej nieokreślony czas pracy trenera. Dlaczego mówię bliżej nieokreślony? Czasami pytam się trenerów, ile Ci to zajęło? Ktoś mówi, no, tam 20 godzin, ktoś mówi 30 godzin, a ktoś mówi, że no pracowałem na tym 2 miesiące. No też się tak zdawa. No wiadomo, że nie ciągłej pracy 2 miesiące, ale ilość poprawek, ilość jakichś tam odpowiadania na moje feedbacki czasami to trochę zajmuje. Rozumiem. Czyli kilka miesięcy na wydanie, a masz już ustawiony line-up kolejnych kursów jako wydawca? Czy to jest jednak, okej, czy to jest spontan, czy to jest jednak już na tyle, już masz tyle tego zrobione, że już po prostu musisz to kolejkować? Jest kolejka. Tak jak powiedziałem, kilka miesięcy się czeka w tej kolejce, żeby dopchać się do jakiegoś wolnego terminu. Na przykład teraz do wakacji są wszystkie terminy już zajęte. Po wakacjach w zasadzie dwa kursy też są zaplanowane. Więc można się ze mną umówić na grudzień na przykład, na tej zasadzie, na styczeń następnego roku. No więc trochę tego tam jest. Ludzie chcą wydawać te kursy. Bardzo dużo jest propozycji, ale ja też biorę pod uwagę jedną rzecz. Ja nie wszystko umiem sprzedać. No, wiem, kto mnie otacza, wiem, komu mogę coś zaoferować i ja wiem, że na przykład są kursy, które naprawdę byłyby świetne, ale ja naprawdę tego nie sprzedam i to po prostu zmarnuje czas współpracując ze mną. No i jasno, trzeba to zakomunikować. Idź do kogoś innego. Okej. Właśnie, a dlaczego taki autor nie wyda kursy samemu w takiej sytuacji? Właśnie. To też jest częsty taki problem, bo jeżeli chcę namówić kogoś, bo czasami jest tak, że ja do kogoś uderzam, bo ktoś jest znany w branży, bo jest ekspertem, bo ma tam 101 certyfikatów, no i lepszego nie znajdę w Polsce, więc nagraj dla mnie kurs. No i częste pytanie jest, ale dlaczego miałbym oddawać Ci część pieniędzy, jeżeli ja mogę wydać ten kurs? I okej. No i prosta rzecz. Pierwsza rzecz, czy osoba, która jest na przykład ekspertem, realnie ma dużą publikę? Nie wiem, czemu to sprzedać. Bo jeżeli będziesz sprzedawał to na przykład na reklamach na Facebooka, to nie osiągniesz takiego wyniku jak na przykład ze mną. A druga rzecz, czy masz jakąś ekipę, która Ci to zmontuje, czy masz jakiś dział marketingowy, czy umiesz to skonfigurować, czy masz swój sklep założony, jak to wygląda, czy ktoś Cię obsłuży, zafaktoruje? Czy to jest coś, co… Czy masz już bazę klientów, prawda? Tak, czy masz bazę klientów, bo na przykład przykładowo mam taką grupę testową swoją, osoby, które dostają dostęp do kursów znacznie wcześniej przed premierą. I to są osoby, które najczęściej kupują wszystko, co im dam. To znaczy już wiedzą, jaka jest jakość, już wiedzą, jak to wygląda. I czasami też trenerzy są zadziwieni jedną rzeczą. Mamy ustawioną premierę na datę X, ale ja na przykład tydzień przed datą X mówię, słuchaj, zarabiłeś już 5 tysięcy. Na tej zasadzie. W tym momencie już grupa testowa, bo czasami też ludzie zadają pytanie, skąd Ty masz na przykład recenzję kursów przed wydaniem kursów? To jest niemożliwe. Sami piszesz, na pewno sam. Musisz wypisać. Zwłaszcza, że Omnibus nie pozwala Ci samemu tego zrobić, tak? Musisz poznać taką opinię już teraz. Dokładnie tak. I teraz chodzi o to, że jest system do zbierania opinii i ta opinia jest zbierana od ludzi, którzy mają prawo takiego pierwokupu u mnie, na przykład tydzień przed premierą. Oni to zbierają. Mało tego, no mi się to bardzo opłaca z prostego powodu. Zgłaszają mi absolutnie wszystkie błędy. Ja jasno komunikuję. Dostajecie kurs. Ten kurs dopiero co został złożony. Naprawdę. Teraz Enter, nacisnąłem, Upload, wszystko zrobione. Mogą tam zdawać się błędy. Wybaczcie mi bardzo, ale to się może zdawać. I oni wiedzą, że dostają taką roboczą kopię. I teraz wiedzą, że jak to jest robocza kopia, to że mogą tak, no powiedzmy kolokwialnie, pojechać po tym. W zasadzie tu jest literówka, źle to napisałeś, weź te notatki jakoś z formatu inaczej. I ja wtedy mówię, dziękuję, że po mnie jedziesz. Dobra. Poprawiamy to. I dzięki temu tydzień później wychodzi wersja kursu, nazwijmy, poprawiona, a ci ludzie się jeszcze cieszą, bo tak naprawdę to są ich poprawki, które ja bardzo uwzględniam i za które jestem bardzo wdzięczny. Więc można powiedzieć, taka typowa sytuacja win-win. Fajnie jest mieć taką grupę testową właśnie i do tego grupę zaufaną. To nie są ludzie, którzy dostają kursy za darmo. U mnie nikt tego nie dostaje za darmo. Oni sami za to płacą i sami też angażują się jakby w kierunek rozwoju tych kursów. No bo jak ktoś mi zwróci przy kursie pierwszym uwagę, to przy kursie drugim wydawanym ta uwaga też będzie uwzględniona. Więc on wie, że następny kurs będzie dokładnie po jego myśli. Jak zrobić taką grupę w takim razie? Jak ty ją robiłeś? U mnie to są patroni z patronite'a. To znaczy, ja swój jeden z newsletterów, Anonews, on jest połowicznie komercyjny. To znaczy, da się tam kupić dostęp premium i mówię też tym ludziom, którzy kupują dostęp premium do newslettera, że dostają też taki wgląd do tego, co ja robię na zapleczu. To znaczy, informuję na przykład z dużym wyprzedzeniem o jakich współpracach moich. Informuję na przykład o tym, że coś jest w trakcie tam negocjacji, ale to jeszcze nie wiadomo, czy coś będzie, czy nie będzie i zawsze mówię macie prawo pierwokupu. Ludzie dopiero dowiedzą się w poniedziałek na przykład, że coś wystartuje. Przykładowo teraz pracuję nad pewnym kursem związanym ze sztuczną inteligencją. Kurs, który teraz, kiedy będzie miał premierę? W najbliższy poniedziałek będzie taka przedsprzedaż ruszy. No taki mały tutaj spoiler. On się już sprzedał za ponad 100 tysięcy złotych. On dopiero będzie miał premierę. I kto to kupił? No ludzie z Patronite'a najczęściej. Ludzie z Patronite'a i z innych tam mniejszych biznesmenów. Chodzi o to, że właśnie oni mają prawo pierwokupu i mają też prawo, nie wiem jak to nazwać, ale przedsprzedaży. Czyli oni mogą tak naprawdę jeszcze taniej dostać to wszystko, jeszcze taniej. To jest zniżką, mało tego. Ale z gwiazdką, że tam mogą być błędy, tak? Tam mogą być błędy. Tutaj akurat błędów nie będzie, dlatego w ten kurs jeszcze nie istnieje. To jest przedsprzedaż. Po prostu przedsprzedaż. Ale dzięki temu, że oni wspierają mnie i są ze mną cały czas, to w takim razie ja im nie chcę dać tego kursu w pełnej cenie. Więc oni mają kurs w jeszcze niższej cenie. I czemu by nie? Niech sobie kupują. Oczywiście też dostaną jakieś tam wcześniejsze dostęp do niektórych materiałów i dzięki temu będę miał kolejny feedback i jeszcze lepszy ten kurs wyjdzie. Więc można powiedzieć, każdy się z tego cieszy. Tym bardziej, że próg wejścia do takiej grupy jest naprawdę niski, bo ten newsletter 7 złotych miesięcznie kosztuje. Więc za 7 złotych miesięcznie można mieć dostęp do tego, co się dzieje na zapleczu. Ja nie jestem jakiś taki wylewny, jeżeli chodzi o to, ile publikuję tych rzeczy, szczegółów, ale raz na jakiś czas coś się tam trafi takiego, to ludzie na tym zyskują. No i mi też się to bardziej wypłaca. Zacząłeś mówić o AI, a to taki gorący temat w świecie nie tylko twórców, ale w ogóle myślę, całej branży internetowej. Widzisz zastosowanie w świecie twórców dla sztucznej inteligencji i narzędzi w stylu ChatGTP itd.? Jak do tego podchodzisz? Jak do tego podchodzę? Ja tego używam tak naprawdę. Trzeba tutaj rozgraniczyć jedną rzecz. To nie jest tak, że narzędzia typu ChatGPT mają tworzyć za nas treści. To są narzędzia, które mają nam pomagać w tworzeniu treści. Ja np. nigdy jeszcze od tego czasu, jak używam tych narzędzi, nie opublikowałem np. żadnego tekstu napisanego przez ChatGPT. A jednocześnie używam go prawie codziennie. No to skoro go używam codziennie, nie publikuję, no to co, do szuflady piszę? No nie, nie o to chodzi. Niejak tutaj chcę skrócić pytanie o to, jak mam wybrać najlepszą pracę, a jak mam udać tego jakoJeff? Jak mam lepszą pracę? Pracę który postawimy na komune? Co ja mam jest, to się nie oczekiwać. Uważam, że trzeba我不吃, pinizice jest kultowe, jest jeszcze headphones i jakiś klient też może nie zmagać się. Muszę zabyć jedno cost profit, tak jak inni, bo to jest ta kolejka, czyli nawzajem no-code. Na czym to polega? Biorę wszystkie linki, ładuję do nawzajem w stylu pocketa, u mnie to jest raindrop i automatyzacja czyta to za mnie i pisze w kilku zdaniach streszczenie, o czym jest ten tekst. Do czego mi to streszczenie jest? Nie użyję tego streszczenia do tego, żeby puścić do ludzi, byłoby to niebezpieczne i moim zdaniem głupie, ale dzięki temu, jednym rzutem oka ja wiem, to nie jest tekst dla moich czytelników. Nie, nie, idziemy dalej. I dalej, dalej, dalej. I w ten sposób można, powiedziałbym, zostawić na noc taką kolejkę, rano się budzę i mam przegląd pracy mniej więcej przygotowany na zasadzie, wiem, co mniej więcej może mnie zainteresować i dzięki temu szybciej decyduje się, które artykuły przeczytać. Jak ja je przeczytam, to opisuję je własnymi słowami, daję do newslettera i to bardzo, bardzo przyspiesza całą pracę. A tak jak mówię, to nie jest tak, że sztuczna inteligencja za mnie pisze newsletter, chociaż mam jeden newsletter, który jest za mnie napisany, ale newsletter reklamowy. Newsletter reklamowy, który raz na jakiś czas wysyłam, co ciekawego sprzedaje się w branży IT? Jakieś kursy, tego typu rzeczy. On jest pisany w 90% przez AI. Ja tam tylko się podpisuję na początku i końcu. Ale te inne newslettery są po prostu inspirowane sztuczną inteligencją. Pierwsze nawędzie to jest make. Czyli make.com to jest nawędzie do automatyzacji działań w Internecie. Bardzo długa oszczędność czasu dla mnie, to znaczy, gdy wydaję np. newsletter, wrzucanie tego na wszystkie możliwe kanały socialmediowe, do tego jeszcze zawiązanie kalendarzem, zawiązanie mailami, czasami jakieś akcje, automatyzacja. To jest narzędzie online'owe, czyli działa jako webowe coś. Narzędzie typowe no-code, czyli nawet jeżeli ktoś ze słuchających nas osób nie umie programować, nie ma pojęcia, co to jest, to metodą click and play może sobie zautomatyzować niektóre rzeczy. Więc to jest takie coś, co bardzo mi się przydaje. Do tego narzędzia do automatyzacji działań w social mediach. To są różne narzędzia, w zależności od tego, w jakiej sieci działam, ale np. na Twitterze. To są narzędzia, które pozwalają zbudowywać tam zasięgi i używałem dwóch narzędzi. HypeFury oraz TweetHunter. To są narzędzia, które pozwalają zautomatyzować niektóre akcje, to znaczy np. pytanie, które sobie często twórcy zadają, o której godzinie rzucić posta na przykład na Twittera, żeby on miał duże zasięgi. No i oczywiście są takie narzędzia, które analizują tam, kiedy ludzie się pojawiają i inne takie rzeczy, które są w internecie, nazwijmy te posty, tylko one robią reshare'a, czyli robią na zasadzie udostępnić jeszcze raz na swoim własnym profilu w takich momentach, które są gorące. Czyli mówiąc prościej, jeżeli o 8 rano publikuję posta, to o godzinie 13.30 on też się pojawia, jako nowy i o godzinie 20 też się pojawia, jako nowy. Do tego mają tak zwane evergreen'y, to znaczy zawsze świeże treści, można powiedzieć, czyli wybierają np. najlepsze z moich postów i moje najlepsze posty w sobotę i w niedzielę, jeżeli mniej nie ma przy komputerze, one się same repostują, a na poniedziałek się same czyszczą np. Więc takie narzędzia jak najbardziej też mi się przydają. Z takich rzeczy ciekawych, narzędzia do email marketingu, bo prawie wszystko, co sprzedaję teraz, to sprzedaje się mailami, tak można powiedzieć, czyli buduję listy zainteresowanych, a potem wysyłam, wysyłam te informacje i ludzie dostają powiadomienia. Ja używam akurat narzędzia Sandy, ale nie polecam go. Dlaczego go nie polecam? Dlatego, że to jest narzędzie dla osób technicznych, które chcą się z tym narzędziem zintegrować. Jeżeli ktoś jest nietechniczny, integracja nie jest mu potrzebna, albo może inaczej, nawet nie wie, co to jest integracja, nie dotykać tego. Plus tego narzędzia jest taki, że on pod spodem używa infrastruktury Amazona, mówiąc prościej. Chodzi o kastce. Przy takiej ilości maili, jaką ja teraz wysyłam, no to tysiące złotych by to kosztowało prawdopodobnie utrzymanie tego. A aktualnie płacę około 39 groszy za tysiąc maili wysłanych. Więc taniej już się prawdopodobnie nie da, bo ta ilość jest bardzo wysoka. Więc te trzy narzędzia, bym powiedział, to są te główne. Takie trzy główne, z czego jednego nie polecasz dla osób nietechnicznych? Dla początkujących nie polecam, dokładnie tak. Ale gdybym miał powiedzieć dla osób początkujących, to zastąpiłbym Sendiego po prostu dowolnym narzędziem do e-mail marketingu jako takiej podstawa biznesu. Zwykle też ludziom mówię, że jeżeli chcesz sprzedawać jakieś rzeczy, to idź bardziej w stronę e-mail marketingu. Dlaczego? No bo w przypadku software mediów jest się zdanych o łaskę algorytmów, tak to wygląda. W przypadku e-mail marketingu klikasz Submit no i jeżeli te maile, które się piszą, są w miarę ciekawe, to otwieralność też będzie spoko. Super, Jakub. Dzięki wielkie za rozmowę, za wiedzę, którą się podzieliłeś na temat tworzenia kursów i do zobaczenia w Internetach. Do zobaczenia. Cześć. Wielkie dzięki za przesłuchanie całego wywiadu lub obejrzenie go na YouTubie. Zapraszam Cię do subskrypcji naszych kanałów imkerowych, subskrypcji mojego newslettera dla twórczyń i twórców, który co wtorek wysyłam do wszystkich odbiorców. Zapraszam Cię także do obserwowania naszych kanałów social media i do tworzenia własnych produktów w Internecie oraz sprzedaży ich razem z Imker.