Menu
O mnie Kontakt

W najnowszym filmie Kuba Klawiter porusza bardzo niepokojący temat zakłóceń sygnału GPS, które miały miejsce w Trójmieście i na Helu. W ciągu ostatniego weekendu dziesiątki dronów straciły kontrolę i wzbiły się w powietrze z prędkością przekraczającą 120 km/h, w wyniku czego wiele z nich uległo katastrofie. Klawiter zaznacza, że sytuacja ta wywołała wiele alarmów wśród operatorów dronów, którzy zgłaszali podobne incydenty na swoich profilach społecznościowych. Ujawniono także, że zakłócenia te mają swoje źródło w Rosji, co oczywiście wzbudza dodatkowe obawy. Co ciekawe, problemy z GPS-em wystąpiły nie tylko w przypadku dronów, ale również w nawigacji prywatnych pojazdów oraz aplikacji wynajmu hulajnóg, które niepoprawnie lokalizowały użytkowników.

Klawiter zwraca uwagę, że zakłócenia sygnału GPS mogą być wynikiem działania technologii jamming i spoofing. Jamming polega na wysyłaniu zakłóceń sygnału, co prowadzi do utraty funkcji GPS w urządzeniach, natomiast spoofing udaje sygnał z satelitów, wprowadzając urządzenia w błąd co do ich actualnej lokalizacji. Kiedy dany sygnał GPS jest zakłócany, urządzenia odczuwają te zmiany, ale gdy są one oszukiwane przez spoofing, operatorzy mogą nie mieć pojęcia, że ich drony są podejmowane kontrolowane przez inne źródło. Klawiter przestrzega przed takim niebezpieczeństwem, a także wskazuje na potencjalne zagrożenia ze strony władz i sytuacji wojennej.

Kuba odnosi się także do ewentualnego związku z manewrami NATO, które mogły się odbywać w pobliżu i sugeruje, że zakłócenia mogły być spowodowane przez wojska sojusznicze, a nie tylko przez Rosję. Mówi o tym, że w przeszłości podobne sytuacje miały miejsce w czasie ćwiczeń NATO, gdzie osoby cywilne również doświadczali problemów z nawigacją. Oznacza to, że takie problemy mogą się powtarzać, a wydarzenia w Trójmieście mogą być tego przykładem.

Zastanawiając się nad możliwymi konsekwencjami tej sytuacji, Klawiter podkreśla, że w obecnych czasach GPS przestał być jedynie narzędziem do nawigacji, ale stał się również przedmiotem wojny elektronicznej. Osoby korzystające z dronów i innych urządzeń GPS muszą być świadome zagrożeń, jakie mogą na nie czaić. Niezależnie od tego, czy jest to jamming, czy spoofing, kluczowe staje się, by nie polegać wyłącznie na systemach GPS, a mieć również alternatywne plany i strategie, aby unikać nieprzyjemnych niespodzianek.

Na zakończenie filmu, Klawiter zwraca uwagę na statystyki dotyczące widea, które obecnie ma 440 tysięcy wyświetleń oraz 15 tysięcy pozytywnych reakcji. To jasno mówi o tym, że temat zakłóceń sygnału GPS oraz związanych z tym zagrożeń cieszy się dużym zainteresowaniem wśród widzów. Warto mieć na uwadze, że bezpieczeństwo w świecie natychmiastowej komunikacji i zaawansowanej technologii staje się coraz bardziej skomplikowane, a temat ten jeszcze długo pewnie będzie aktualny.

Toggle timeline summary

  • 00:00 Drony mające awarie w rejonie Tri-City i Hel w ten weekend.
  • 00:04 Drony były poza kontrolą, przyspieszając szybko.
  • 00:21 Obawy dotyczą przejęcia kontroli GPS.
  • 00:35 Zgłoszenia o spadających dronach wzrastają w ten weekend.
  • 00:50 Wielokrotne drony latające niekontrolowanie nad obszarami przybrzeżnymi.
  • 01:07 Właściciele profili mają nadzieję, że te problemy są tymczasowe.
  • 01:25 Użytkownicy zgłaszali podobne incydenty dronowe do profilu.
  • 01:36 Podejrzenia wskazują na rosyjską ingerencję.
  • 01:38 Awaria GPS dotknęła nie tylko drony.
  • 01:50 Zgłoszenia o pojazdach niewłaściwie lokalizowanych przez GPS.
  • 02:23 Prezentujący dzieli się spostrzeżeniami z pozamilitarnej perspektywy.
  • 03:06 Wyjaśnia dwa sposoby zakłócania GPS: zakłócanie i fałszowanie.
  • 04:04 Zakłócanie wysyła hałas, aby zablokować sygnały GPS.
  • 04:32 Fałszowanie imituje sygnały GPS.
  • 06:32 Odległość wpływa na skuteczność fałszowania.
  • 07:40 Spekulacje dotyczące zaangażowania NATO w incydenty fałszowania.
  • 10:26 Przeszłe ćwiczenia prowadziły do podobnych problemów z GPS.
  • 11:45 Zgłoszenia pilotów o dziwnych zachowaniach dronów.
  • 12:55 Ćwiczenia wojskowe mogą powodować zakłócenia w cywilnych dronach.
  • 16:41 Argumenty podkreślają ewoluujący krajobraz wojny elektronicznej.

Transcription

W tym tygodniu, a szczególnie w ten weekend w okolicach Trójmiasta i na Helu dziesiątki dronów zwariowały, spadały, uciekały, rozpędzały się poza kontrolą pilotów do 120 km na godzinę i uderzały w drzewo. Dobrze, że w drzewo. Teoretycznie niemożliwe, w praktyce takie przypadki już się zdarzały i dotyczyły nie tylko dronów. Ktoś przejął kontrolę na GPS i nie, nie zostaliśmy i prawdopodobnie nie zostaniemy o tym powiadomieni, ponieważ oficjalnie nic takiego nie miało miejsca. Dobry wieczór. Sprawa nasiliła się w ten weekend. Na profilu instagramowym Bałtyk mogliśmy przeczytać, że od kilku tygodni docierały do właścicieli profilu bardzo niepokojące sygnały o rozbijających się na wybrzeżu dronach. Powodem były zakłócenia sygnału GPS mające swoje źródło w Rosji. Przedwczoraj po godzinie 21 kilkanaście dronów będących w powietrzu nad Kuźnicą, Juratą, Helem i Władysławowem odleciało z prędkością powyżej 120 kilometrów na godzinę bez jakiejkolwiek kontroli. Niestety dron właścicieli tego profilu też był wśród tych dronów, które się rozbiły. Agata i Wojtek, bo to oni prowadzą ten profil, mają ogromną nadzieję, że to chwilowe działania, ale nic na to nie wskazuje. Potem zaczęły spływać do nich zgłoszenia od innych osób, którym też uciekały te drony. Też konkretnie w ten weekend zrobili nawet taką mapkę z miejscowościami, gdzie zaznaczyli miejsca, gdzie doszło do wypadków dronowych. Następnie opublikowali mnóstwo wiadomości od ludzi, którym przytrafiło się dokładnie to samo i scenariusz za każdym razem wydawał się być praktycznie taki sam. Pierwsza myśl, no wiadomo, Rosjanie. Tym bardziej, że problemy nie dotyczyły tylko dronów. Ela wyszła na spacer we Władysławowie, GPS pokazał, że poszła do Rosji. Wiele osób, które chciały zamówić trafikara, zauważyły w aplikacji, że mnóstwo aut stoi zaparkowanych głęboko w morzu. Nawigacja w prywatnych statkach szwankowała, to znaczy ktoś płynie po wodzie, a nawigacja pokazuje mu, że jest na lądzie. Były też problemy z oddawaniem hulajnóg, czy rowerów wynajmowanych, bo teoretycznie oddajesz w wyznaczonym miejscu tam, gdzie powinno się oddać, ale aplikacja pokazuje, że twoja hulajnoga, może widzisz, że stoi tu, jest zupełnie w innym miejscu, a zatem taka destabilizacja w wyniku działań Rosjan jest całkiem prawdopodobna, ale wydaje mi się, że nie do końca tak było. I tutaj mały disclaimer, ja jak pewnie wiecie nie pracuję w wojsku, nie jestem też osobą z wykształceniem wojskowym, więc rzeczy, które tutaj Wam przedstawię są wynikiem mojego głębokiego researchu, próby zrozumienia niektórych spraw i pewnie to, że nie jestem wojskowym pozwoli mi też powiedzieć niektóre rzeczy, których osoba zatrudniona w wojsku powiedzieć by nie mogła. Ale, całkiem możliwe, że się mylę, ale starałem się uczciwie przygotować do tego odcinka i odpowiedzieć na pytanie przede wszystkim samemu zrozumieć, dlaczego coś takiego miało miejsce, co mogło spowodować takie zakłócenia, czy możemy i jeżeli możemy, to jak przed tym się chronić i co będzie następstwem tych wydarzeń, czy podobne rzeczy będą przytrafiały się w przyszłości. Są dwie metody zakłócenia sygnału GPS, jamming i spoofing. Jamming jest trochę bardziej prymitywny i też mniej niebezpieczny, to po prostu wysyłanie szumu w paśmie GPS, czyli przekładając to na taką praktyczną sytuację, to Twój telefon pokaże Ci, że nie masz dostępu do GPSu, w sensie mapa Ci pokaże, że nie za bardzo wie gdzie jesteś, Twój dron powie, o straciłem sygnał, więc przełączy się w tryb ATI, kiedyś można się było w to przełączać ręcznie, teraz automatycznie, tylko w niektórych przypadkach, ale pozwoli Ci na podstawie żyroskopu, pewnie jakichś kamer, czy innych mechanizmów wrócić tym dronem bezpiecznie na ziemię, na pewno ten dron nie rozpędzi się do 120 kilometrów na godzinę, jakby jakieś obce siły go przejęły, a nie będzie po prostu, będzie reagował na Twoje polecenia i dostaniesz komunikat, że coś się wydarzyło, że coś jest nie tak. I taki jamming stosowany jest przez armię całego świata, no bo jeżeli zakłócasz sygnał GPS, przy czym mówiąc o GPSie mam na myśli nie tylko GPS amerykański, ale również GLONASS, Galileo i ten chiński system. One wszystkie działają podobnie, więc będę w skrócie mówił, że to jest GPS. Oczywiście, że różnego rodzaju służby stosują jamming oraz przestępcy różnej maści, którzy chcą albo oszukać systemie GPS, albo w jakiś tam sposób uniknąć tego, żeby zostać zwokalizowani, przy czym za używanie tak zwanych jammerów grozi do 5 lat pozbawienia wolności, to informacja dla tych, którzy chcieliby z tego skorzystać. A zatem jamming to jest coś takiego, że tracisz dostęp do GPSu, ale dostajesz informację od swojego urządzenia, od swojego drona, że coś jest nie tak. Natomiast spoofing to jest zupełnie coś innego. Spoofing to jest udawanie sygnału GPS, to znaczy GPS to jest sygnał wysyłany z satelity, które są mniej więcej 20 tysięcy kilometrów nad nami i muszą być cztery takie sygnały z czterech różnych satelitów i one docierają do twojego urządzenia. Czy to jest smartfon, czy to jest smartwatch, czy to jest tam dron, nie ma znaczenia. I to jest bardzo prosta konstrukcja. Po prostu one podają bardzo precyzyjnie czas, w którym ten sygnał został wysłany. Czyli halo, tu satelita, u mnie jest 12 00 00 00 03. I to urządzenie, które korzysta z systemu GPS ustala swoje położenie na podstawie tego, jak długo ten sygnał szedł. Mnoży to razy prędkość światła, no i mamy odległość. I teraz jak mamy cztery odległości od różnych satelitów, no to mamy precyzyjnie ustalone miejsce na mapie świata. I teraz są urządzenia, które potrafią oszukać Twój smartfon, Twojego drona, Twój smartwatch i inne elektroniczne zabawki, które korzystają z GPSu, jeżeli są dość blisko. To znaczy te urządzenia będą generować sygnał i będą udawać, jakby to był sygnał wysłany z czterech różnych satelitów i trafiający na Twoje urządzenie. Natomiast im dalej ten spufer się oddali od Ciebie, tym będzie mu trudniej. Głównie dlatego, że jeżeli masz jakąś tam odległość na ziemi, powiedzmy, nie wiem, kilometr, dwa kilometry, dziesięć, dwadzieścia, pięćdziesiąt, to musisz ustawić zegar, żeby on udawał, że ten sygnał jest nadawany z 20 tysięcy kilometrów. Czyli to opóźnienie musi być niezwykle precyzyjnie ustawione i jest skorelowane z odległością. Więc jeżeli jesteś blisko, no to ten błąd, ta granica błędu jest mniejsza. Natomiast jeżeli próbujesz to robić z 20, z 50, z 80 kilometrów, to to praktycznie jest niemożliwe, bo przesunięcie o 10 metrów to już jest przesunięcie w czasie i wtedy ten odbiornik GPS uzna, ej, coś tu jest nie tak, ktoś mnie próbuje oszukać. Dlatego spoofing może się odbywać tak, z 500 metrów kilometra, trzech, pięciu. Mówi się, że do 10 kilometrów jest skuteczne, ale to już muszą być naprawdę zaawansowane narzędzia do spoofingu, a 20 kilometrów, to to już jest jakaś fantazja. W związku z czym, żeby spoofing był skuteczny, mówimy 1, 3, 5, maksymalnie 10 kilometrów i szybko licząc Kaliningrad, odległość od Trójmiasta i Helu, 170, 190 kilometrów, spoofing nie wchodzi w grę. Jeżeli chodzi o jamming, tak, w stu procentach podejrzewam Rosję, tym bardziej, że drony, które miały problemy w marcu czy w kwietniu, latały bliżej granicy rosyjskiej i też inne miały objawy, objawy w cudzysłowie. Rozmawiałem z Wojtkiem z profilu Bałtyk na Instagramie i on mi napisał, że zakłócenia mające źródło na terenie Rosji utrudniały latanie, ale kończyły się lekkim dryfowaniem i komunikatem o niedostępnym pozycjonowaniu GPS i RTH, czyli powrót do domu. Czyli to jest dokładnie przykład jammingu, kiedy ten sygnał jest zaszumiony. Natomiast spoofing robi zupełnie coś innego. Spoofing udaje sygnał GPS. I teraz, czy możliwe, że za spoofing odpowiadają nie Rosjanie, ale wojska NATO? Moim zdaniem jest to bardzo prawdopodobny scenariusz, który zresztą nigdy nie zostanie oficjalnie potwierdzony. I już tłumaczę, dlaczego tak uważam. Ćwiczenia, które rozpoczęły się bodaj 7 czerwca, w pierwszym tygodniu czerwca na Bałtyku, w ten weekend były w swojej dość intensywnej fazie. I mimo tego, że oficjalnie 40 okrętów i chyba 30 samolotów różnych armii ćwiczyło w odległości 80 czy 100 kilometrów od Ustki, to jednak są to ćwiczenia dynamiczne. I te okręty, inne jednostki, które też brały udział, o których pewnie więcej się nie dowiemy, no bo to jednak ćwiczenia NATO pewnie są objęte jakimś rodzajem tajności, mogły poruszać się dużo bliżej wybrzeża. A na pewno miały szansę być bliżej niż jakiś okręt, powiedzmy, czy inny statek rosyjski. Oczywiście wiem co powiecie, że Rosja przecież niejednokrotnie starała się obserwować manewry NATO i nawet naruszała strefę powietrzną. Oczywiście, że tak się wydarzało w przeszłości, ale poza takimi drobnymi incydentami robiła to w sposób pasywny, w sensie monitorowała, ale nie dopuszczała się żadnej wojny elektronicznej, bo to jest trochę bez sensu, że tutaj oni robią spoofing i co, przybywa jakiś statek rosyjski i też robi spoofing? Oni od razu będą wiedzieć, że to ten statek i jest więcej, a gdyby tam przypłynęło nagle mnóstwo statków, no to w sumie mamy wojnę, więc ta historia z tym, że tutaj są manewry NATO, a tam między tymi kręcą się rosyjskie jakieś albo pararosyjskie, albo udające rosyjskie statki i one robią ten spoofing dokładnie w tym samym momencie, jest mało prawdopodobna. To nie oznacza oczywiście, że jest zupełnie nieprawdopodobna, ale dużo większe prawdopodobieństwo, że za ten spoofing odpowiedzialne są jednostki NATO, które prawdopodobnie w takich warunkach ćwiczyły jakieś tam scenariusze. No bo wiadomo, że zresztą wiemy to z Ukrainy, że na początku Ukraińcy używali dronów DJI do ataków na cele rosyjskie, z czasem Rosja była coraz lepsza, jeżeli chodzi o zakłócenie GPS, jeżeli chodzi o spoofing i ostatnio najbardziej skuteczne okazały się drony, które lecą na kablu, bo one są przecież najbardziej NATO odporne. Kabel mówiąc mam na myśli oczywiście światłowód, ale pokazuje to, że GPS, czyli te wszystkie systemy nawigacji są w tej chwili narzędziem bojowym i wiemy też, że w tych ćwiczeniach NATO brały udział i biorą nadal udział jednostki, które są wyposażone w takie narzędzia przeznaczone do wojny elektronicznej czy też walki elektronicznej, więc właściwie wszystko składa się do jednego. Oczywiście to nie oznacza, że oni są za to odpowiedzialni, ale przecież gdyby to nasi byli za to odpowiedzialni, to by poinformowali nas, że tutaj jest strefa zamknięta, tutaj nie można latać, dlaczego oni tak nie robią, bo nigdy tak nie robili. W 2018 roku, kiedy odbywały się ćwiczenia NATO w Norwegii, nad Finlandią i Norwegią północną były masowe problemy z GPS-em, nie tylko drony, ale również GPS-y w samochodach, linie lotnicze zgłaszały problemy, nie utworzono żadnej strefy zakazu lotów, nie informowano mieszkańców przed czasem. Później po wszystkim zrzucili to na Rosjan. 2021 rok w Stanach Zjednoczonych testy jammingu w Stanach Utah i New Mexico. Masowo kierowcy zgłaszali, że ich samochody się gubią, rolnicy zgłaszali problemy z traktorami, w sensie z ciągnikami, które miały pracować na podstawie danych z GPS-u. Było tego naprawdę dużo. Amerykanie ani się do tego nie przyznali, ani nie informowali ludności cywilnej z wyprzedzeniem. 2019-2020 Izrael używał metod walki elektronicznej przeciw dronom Libanu i Gazy, które mogły zaatakować Tel Aviv i wtedy piloci dronów cywilnych widzieli na ekranach swoich kontrolerów, że ich dron znajduje się na Cyprze na przykład. I długo się do tego nie przyznawali, dopiero po paru miesiącach przyznali, że to oni zakłócali i maskowali i robili różne cuda z tym sygnałem GPS, żeby chronić się przed atakami dronów z Gazy i Libanu właśnie. 2022, 2023 i 2024 i teraz 2025 Polska. Piloci dronów z Trójmiasta i z Halo zgłaszają różne problemy. Jakieś niewidzialne ściany przez które dron nie może przelecieć, no to wiadomo o co chodzi, ale również różne dziwne zachowania łącznie z tymi, które miały miejsce i były niezwykle intensywne tym razem. Nie wiadomo czy tym razem chodzi o to, że to po prostu był pierwszy taki ciepły weekend i wszyscy pojechali do tego Trójmiasta i wszyscy wyciągnęli swoje drony, żeby pokazać innym, którzy nie pojechali nad morze, patrzcie jak tutaj jest pięknie, czy rzeczywiście te ćwiczenia były wyjątkowo intensywne i dlatego tak dużo dronów zostało objętych tą nieprzyjemną sytuacją. Faktem jednak jest, że historycznie, bo te ćwiczenia NATO odbywają się co roku, nie zamykano przestrzeni powietrznej i nie informowano wcześniej ludzi, że ej słuchajcie, bo my tu będziemy kombinować z tym sygnałem GPS-u. Nie przejmujcie się, bo my tak sobie będziemy tutaj przy tym długać. I teraz dlaczego NATO o tym nie informuje? No pewnie się domyślacie, że oficjalnie nie chcą, żeby wróg myślał, że oni tego używają i że to mają, co jest bez sensu, bo wróg i tak wie, no ale tak się utrzymuje takie wrażenie, że jakby co, to nie my. Jeżeli chodzi o nas, czyli ludność cywilną, no to armie nie za bardzo chcą sobie pozwolić na to, że 20 osób straciło drony i teraz będą do nich się zgłaszać, że ej oddajcie kasę, bo to przecież wasza wina, bo wiemy, że to robiliście. A czy mogliby tak po prostu zamknąć przestrzeń powietrzną i nie mówić, że kombinują z tym Electric Warfare? Teoretycznie mogliby, ale też tego nie robią. Przyczyn nie znam dokładnych. Jedna z teorii brzmi tak, że armia nie za bardzo chce się z organizacjami cywilnymi dogadywać i że ma raczej te organizacje cywilne, które są odpowiedzialne właśnie za utworzenie takich stref, w których nie można latać, ma je trochę w nosie i też przez to, że ćwiczenia takie mają charakter dynamiczny, no to to, że ktoś tam straci drona to jest po prostu efekt uboczny. I tak się przecież nigdy do tego nie przyznamy. Także ja stawiam na Baltos 2025, czyli te ćwiczenia NATO, które mimo, że odbywały się kawałek dalej, to były dynamiczne i mogły wpływać na to, co dzieje się blisko, czyli w Trójmieście i na Helu. Nie wydaje mi się, żeby Rosjanie byli w stanie mieć taką technologię, która ze 190 kilometrów jest w stanie ten spoofing ogarniać, a nawet gdyby jakiś statek tutaj się zabłąkał, to myślę, że akurat w tym momencie nie byłoby to w interesie Rosjanie i ryzykowaliby zbyt dużo, żeby takim statkiem próbować spoofować. Nie mieliby też wystarczająco dobrych efektów takiego spoofowania. Więc być może jest jakaś jeszcze teoria spiskowa, że to coś zupełnie innego, że to nie Baltops, nie Rosja, coś tam w ogóle jakieś, ale to już jest za daleko od danych historycznych, które wskazują jasno, że to raczej nasza armia, w sensie nie nasza, ale nasze chroniące nas armie robią nam to, czyli przez nich tracimy nasze drony. I teraz czy to się będzie powtarzać i czy można się przed tym jakoś uchronić? Teoretycznie, jeżeli latasz nisko i powoli, to jest część oczywiście durnego powiedzenia, ale teoretycznie, jeżeli latasz niżej, to jest większa szansa na przejęcie kontroli nad tym dronem, jeżeli jesteś wyżej, ale z drugiej strony praktyka pokazuje, że takie anomalie wydarzają się nawet na wysokości jednego metra, więc w to bym raczej nie wchodził. Trzeba się niestety orientować, ponieważ coraz rzadziej będziemy informowani o tego typu historiach, ponieważ wydaje się, że częścią strategii armii na całym świecie jest to, żeby właśnie ćwiczyć w sytuacjach, gdzie obok są cywile, bo w takich sytuacjach będzie odbywać się ta nowa wojna elektroniczna, więc oni nie będą nas informować o tym, że tutaj coś się wydarza. My się musimy zorientować, że coś takiego ma miejsce i się dzieje i że może dzisiaj nie wystartuje swoim dronem. Dlaczego takie sytuacje będą się powtarzać? Ponieważ GPS przestał być tylko systemem lokalizacyjnym, stał się bronią, tam odbywa się walka. No bo przecież rakiety, systemy nawigacji, systemy komunikacji, to wszystko w pewnym sensie oparte jest na GPSie, więc ten kto potrafi zakłócić ten sygnał albo w jakiś sposób go oszukać, ten wygrywa i to w bardzo różnych miejscach na bardzo wielu polach walki. Wreszcie spoofing czy jamming są dużo tańsze niż wrzucenie gdzieś bomby, a powodują może nie taki sam chaos, ale też duży chaos. Odbywają się z dużo większym bezpieczeństwem dla tego, kto ten spoofing czy jamming wykonuje, bo jak walnie bombą, no to wiadomo, że to już jest wojna, a ten spoofing czy jamming to też jest wojna, ale tak jakoś nie do końca potrafimy to określić, a chaos pozostaje. Czy to oznacza, że GPS przestał być wiarygodny? Nie, to oznacza, że tak jak we wszystkim innym jest tylko jedną z wersji prawdy. Może nie jest tak źle jak z newsami w różnych mediach w zależności od tego jakie mają poglądy polityczne, ale niestety nie będziemy mogli w ciągu nadchodzących lat w stu procentach ufać GPS-owi i nie oznacza to, że o Jezus, znaczy muszę się tych map papierowych znowu nauczyć, czy co mam zrobić ze swoim życiem, ale warto być czasami krytycznym w stosunku do tego, co pokazują nam urządzenia elektroniczne, bo weszliśmy w czas elektronicznej wojny i ona będzie trwać, czy nam się to podoba, czy nie. Za to będziemy mieli lekarzy AI. Jeżeli Wam się to podoba, to we wtorek przygotowałem taki materiał Znośne Expresso, w którym opowiadam o tym, dlaczego w wynikach badań wyszło, że AI jest lepsza, jeżeli chodzi o diagnozowanie chorób nie tylko w teorii, ale również w praktyce. Czyli dr GPT może nie być najgorszym pomysłem i całkiem niezłym zastępstwem dla doktora Googla. I całkiem możliwe, że ten dr GPT przyjmiecie już niedługo na sorze. Zanim to nastąpi, mamy przed sobą chyba całkiem ciepły tydzień. Mam nadzieję, że nie przesadnie gorący, jeżeli chodzi o informacje, w sensie wolałbym, żeby to słońce nas ogrzewało, a nie na przykład napalm. Czego nam wszystkim życzę. Krócej mówiąc, znośnego tygodnia. Napisy stworzone przez społeczność Amara.org